sobota, 26 sierpnia 2017

Barry Seal: Król przemytu / American Made

Film prawie biograficzny, bo podobno dość luźno oparty na historii pilota-przemytnika. Mniejsza jednak o to, bo jeśli ktoś szuka wiarygodniejszej opowieści, to zawsze może sobie odpalić jakiś tematyczny dokument. Za to kinowy „Barry...” broni się wartką akcją, kilkoma naprawdę zabawnymi tekstami oraz dobrym Tomem Cruisem w roli głównej. A jeśli mówi to antyfanka tego pana, to znaczy, że komplement poleciał bardzo szczerze i bezinteresownie :D



Szkoda tylko, że film jest porównywany do „Wilka z Wall Street”, bo zdecydowanie działa to na niekorzyść „Barry’ego...” #teamleo. Nie da się jednak nie dostrzec pewnych wspólnych mianowników w tych właśnie tytułach. Cwaniaczkowaty główny bohater, który według najogólniej przyjętych kanonów moralnych powinien być określany mianem czarnego charakteru, jednak, jakieś takie sympatyczne usposobienie tego gościa w połączeniu z faktem, że największą szkodę przyrządza właściwie głównie sobie, sprawiają, że tego właśnie faceta nie da się nie lubić. Tak, cały czas mówię o bohaterze granym przez Toma Cruise’a (serio, o nim z sympatią!) nawiązując lekko do bohatera granego przez Leo DiCaprio w „Wilku...” (gdzie sympatia jest oczywistą oczywistością). I jeszcze odnośnie tych wspólnych mianowników, to nietrudno zauważyć, że humor w obu tych filmach również jest w podobnym tonie. Jednak, ze wzgędu na to, że „Barry...” jest tym drugim, to automatycznie staje się leciutko odgrzewanym kotletem. A poza tym, gdy są rozróby, niebezpieczne akcje, trochę strzelania, czasami trafia się nawet trup, to oznacza, że w takim filmie pojawienie się nudy nie ma racji bytu. I teraz uwaga! Faktycznie nudy tu nie ma!

Po uwzględnieniu licznych plusów i mniej licznych minusów dodam jeszcze, że i tak jest to jeden z najciekawszych tytułów w obecnym repertuarze kin, więc jeśli zależy Wam na obejrzeniu czegoś, byle było to coś na dużym ekranie, to polecam z czystym sumieniem lecieć na „Barry’ego”. O ile nie widzieliście jeszcze „Bodyguarda Zawodowca”, co by było skandalem.


7/10

czwartek, 10 sierpnia 2017

Advanced style




Na pytania o wiek bohaterki filmu odpowiadają różnie, ale zawsze pomysłowo, z przymróżeniem oka i w tonie czarnohumorzastym: „Jestem pomiędzy 50-tką, a śmiercią”, „Mam tyle lat, że nie ryzykuję już kupowania zielonych bananów”. Do swojego życia oraz planów na przyszłość podchodzą też z różnym nastawieniem. Niektóre chcą czerpać pełnymi garściami z tego, co może im jeszcze zaproponować świat, pragną poznawać, uczyć się, robić szalone rzeczy, których wcześniej nie doświadczyły. Są też takie, które spokojnie przyjmują każdy nowy dzień i chcą cieszyć się wyłącznie chwilą obecną, bo uważają, że zrobiły i zobaczyły już tyle fantastycznych rzeczy oraz miejsc, że nie ma sensu więcej się szarpać przy wymyślaniu nowych misji. Jednak, każda z bohaterek filmu ma swój jedyny na świecie, wyjątkowy, niepowtarzalny, odważny, optymistyczny i jak dla mnie – dziwaczny, ale przeuroczy - Advanced style. Styl tak samo, a może i jeszcze bardziej zaawansowany, niż ich biologiczny wiek.

Już naprawdę dawno nie widziałam tak pozytywnego, pociesznego i napawającego otuchą dokumentu. Uwielbiam dosłownie każdą z tych sympatycznych, starszych dam! Zazdroszczę im odwagi, ale jednocześnie jestem świadoma, że miasto, w którym żyją (Nowy Jork - szok) pomaga im nieskrępowanie wyrażać swoją osobowość. Patrząc na te panie można mieć wrażenie, a może nawet i pewność, że ich jaskrawy, pozbawiony nudy wygląd zewnętrzny jest odbiciem lustrzanym ich wnętrza. 

Strasznie żałuję, że dokument ten nie trafił jeszcze do szerokiej dystrybucji w naszym kraju. Wypatrujcie go na festiwalach, bo naprawdę warto!



czwartek, 3 sierpnia 2017

21 x Nowy Jork

Czy da się zrobić film dokumentalny (pozostańmy na moment przy tym słowie, bo z tego, co wiem, to dokumentalny może sugerować, że na faktach) o smutasach w Nowym Jorku? Da się! Wystarczy tylko za kamerą usadzić Polaka.



No bo serio Panie Stasik? Przedstawiasz nam 21 mieszkańców właśnie tego miasta i tylko jedna dziewczyna zdradza, że jest taka szczęśliwa, że aż pyta nas widzów, czy to jest w ogóle możliwe? To chyba mamy na myśli dwa zupełnie różne Nowe Jorki.

Ok, wiem, że zawsze trzeba pamiętać o tym, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Najwidoczniej Stasik siedzi zupełnie gdzie indziej, niż ja, ale po prostu nie kupuję tego, że wszyscy (niezależnie od wieku, płci, orientacji, pochodzenia, wykonywanej profesji) za największy życiowy cel obierają to, żeby doświadczyć miłości fizycznej. Bo inaczej nie ma powodu do radości. Zarówno zawodowo, jak i prywatnie, liczy się tylko seks. Nawet, jeśli ktoś się przed nim wzbrania i jest pewien, że nie tylko o to mu w życiu chodzi, to sam siebie okłamuje, bo kończy się na jednym. Nigdy, ale to przenigdy nie przekonuje mnie taka zero-jedynkowość. Równie bardzo nie znoszę uogólniania. W przypadku tego dokumentu ukłuło mnie to tym bardziej, że jak wskazuje sam tytuł, nie mamy w filmie do czynienia, ani z jednostkowym bohaterem, ani nawet z małą grupą społeczną.

Natomiast, gdyby skupić się na kwestii technicznej filmu, to muszę przyznać, że naprawdę spodobała mi się zastosowana klamra i w ogóle pierwsza i ostatnia scena są naprawdę ładnie i zapewne "nie po łebkach zrobione". A narracja temu towarzysząca też jak najbardziej na plus.


Mimo wszystko - pozostawiam bez oceny.

środa, 2 sierpnia 2017

Ni Się Tu Nie Dzieje – zapowiedź wydarzenia!

Druga edycja poznańskiego wydarzenia Nic Się Tu Nie Dzieje wystartuje już 04.08. i potrwa do 08.08. Wyczekuję naprawdę niesamowicie bardzo, ponieważ w zeszłym roku organizatorzy wykonali fantastyczną pracę i skutecznie rozruszali kulturalną stronę Poznania. 



Jeśli ktoś z Was nie słyszał jeszcze czym właściwie jest frywolnie nazwane NIC..., to podążając za organizatorem:

Inicjatywa trzech poznańskich kin, która wygrała plebiscyt magazynu IKS w kategorii Wydarzenie Kulturalne 2016 powraca. W tym roku #NIC rozszerza pole działania na poznańskie dzielnice. Poza angażującymi wydarzeniami w kinach Muza, Pałacowym i Rialto zaplanowano warsztaty, animacje, koncerty i pokazy plenerowe w różnych częściach miasta. Drugi rok z rzędu poznańskie kina łączą siły ubarwiając letnią ofertę kulturalną Poznania.


I właśnie w związku z tym piątkowe premiery filmowe przechodzą na dalszy plan, bo w Muzie, Pałacowym i Rialto będziemy mieć naprawdę sporo ciekawych rzeczy do zrobienia. Przedpremiery, spotkania z artystami, pokazy z muzyką na żywo, kino w plenerze, tańce, warsztaty i duuuużo więcej :) 

A cały program możecie pobrać TUTAJ