niedziela, 2 października 2016

ILWM w Wielkim Mieście część II

Pisząc te słowa siedzę w kocu z motywem Nowego Jorku, pijąc kawę w kubku z Empire State Building. Dosłowna namiastka miasta, po którego ulicach chodziłyśmy miesiąc temu. Miejsca, które każdy z nas zna bardzo dobrze, odwiedziliśmy je setki razy. Jak się okazuje - filmy doskonale oddają rzeczywistość. Policjanci jadają donuty w kawiarniach maczając je wcześniej w kawie, legalne jest przebieganie na czerwonym świetle (niestety taksówka nie zatrzymała się przed nami z piskiem opon - trzeba wracać), domy w New Jersey mają altanki, budki z hot-dogami stoją na każdym rogu, a metro jest wielokulturową oazą indywidualistów.

Zapraszam na kolejny post z wycieczki życia.

Nie wiem co za problem miały bohaterki Seksu w Wielkim Mieście. Po dwóch godzinach w Wielkim Jabłku miałam i faceta i... psa.


Gdyby to był film, po półtorej godziny bylibyśmy po ślubie.

Na Times Squere spotkałyśmy celebrytów. Jak się okazuje - dyskusja czy chce się zdjęcie, czy nie, jest absolutnie pozbawiona sensu. Nachalnością byli bardzo podobni do wróżących cyganek. Mijając towarzystwo w kolejne dni przyspieszałyśmy kroku.


Disney World - Top 2 Najsłodszych Miejsc w Nowym Jorku (pierwsze to oczywiście Magnolia Bakery). Sklep, który jest miejscami tak różowy, że dostrzega to nawet daltonista. Obsługa przywołuje klientów z kolejki słowami: ''Where is the next magical customer?'', a zegna: ''Have a magical day'' <3






GDZIE MÓJ KSIĄŻĘ?!

Oczywiście nie samym Nowym Jorkiem człowiek żyje i trzeba było jeść. Podzieliłyśmy policyjną miłość do słodkich pączków z dziurką. Właściwie, to zasmakowały nam tak bardzo, że jest to kolejny plus naszego pobytu na FKA. W Łodzi znajduje się znana amerykańska sieciówka z donatami - Dunkin' Donuts. 

Przy okazji wycieczki z Little Town Shoes miałyśmy przyjemność spróbowania pizzy w Joe's Pizza. Miejscu znanego ze Spidermana. Olbrzymi kawałek za niecałe trzy dolary okazał się jednym z najlepszych kawałków pizzy, jakie jadłam w życiu.



Oczywiście, że ILWM została poproszona o zostawienie swojego zdjęcia! Dołączyłyśmy do grona celebrytów ;)
Któregoś wieczoru powiedziałyśmy sobie, jak cudownie byłoby trafić na plan filmowy. Jak się okazuje - w Nowym Jorku wszystko jest możliwe, a właściwie, nasze życzenie nie jest takie trudne do zrealizowania. Już następnego dnia trafiłyśmy na zakaz parkowania spowodowany realizacją filmu. Czasem zdarza się, że podany jest nawet tytuł filmu czy serialu. Nie zawsze, w obawie przed rzeszami fanów. Choć, jak powiedziała nam Magda z LTS Woody Allen uwielbia Nowy Jork za to, ze może tu być totalnie anonimowy. Jesteśmy skłonne w to uwierzyć. Nie ma tutaj małomiasteczkowej mentalności i pisków, gdy widzi się kogoś znanego. Mieszkańcy Nowego Jorku to indywidualiści, mistrzowie niełapania kontaktu wzrokowego w metrze. Jednocześnie, gdy tylko spoglądasz na rozkład jazdy o 30 sekund za długo przybiegają z pomocą. Trudno to opisać, ale jest to absolutnie niesamowite i stanowi kwintesencję miasta.








Pogoda przez całe dwa tygodnie dopisywała przez większość czasu. Wykorzystałyśmy dwie godziny deszczu na wypad do kina. Wybór padł na ''Southside with You'' - dwugodzinny romans o Obamach. Nie będę pisać o filmie, sam fakt oglądania go w Nowym Jorku na Times Square daje mu plus dwa punkty. Cena biletu to 14 dolarów.







Kolejna kulinarno-filmowa wycieczka to knajpka znana z ''Kiedy Harry poznał Sally''. Wycieczka mniej udana. Kanapka z peklowaną wołowiną... wróć... peklowana wołowina z dwoma skibkami chleba nie była rajskim kulinarnym doznaniem. A jej wielkość przerażała. Poległyśmy, dlatego polecamy kupić jedną na dwie osoby. Cena wynosi 19 dolarów. W restauracji na wejsciu dostaje się pusty bilecik, podchodząc do kolejnych stanowisk obsługa wpisuje cenę danej rzeczy, którą zamawiamy. Rachunek regulujemy przy wyjściu. Knajpa podzielona jest na dwie części - można zarezerwować stolik z obsługą kelnerską, albo radzić sobie samemu. My jadłyśmy w drugiej opcji.




Raz w życiu zachowaj powagę? FAIL
Wuchta wiary, tej!
Kusząca? I don't think so.
Na osłodę wrócimy jeszcze do Magnolia Bakery. Pisałyśmy o niej w poprzednim poście, ale kto nam zabroni wrzucić jeszcze kilka zdjęć?






 I na koniec nietypowa Audrey Hepburn wprost z Little Italy:


Nowy Jork jest tak filmowym miastem, że nie obiecujemy, ze jest to ostatni z postów na jego temat :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz