środa, 11 października 2017

Twój Vincent




Tym razem nie jestem w stanie nie przyłączyć się do tych wszystkich „ochów” i „achów”. Pierwsza na świecie pełnometrażowa animacja namalowana farbami olejnymi brzmi dla mnie niewyobrażalnie kosmicznie. Efekt jest piorunujący, bo film, to suma około 65 tysięcy ręcznie malowanych klatek, nad którymi pracowało ponad 120 artystów. Na uwagę zasługuje tutaj dosłownie wszystko, m.in. doskonale dobrani aktorzy (fizycznie podobni do postaci z oryginalnych obrazów van Gogha), którzy zagrali poszczególne sceny, a te zostały następnie odmalowane klatka po klatce. Dbałość o detale jest wręcz niesamowita – twórcy pomyśleli nawet o takich „błahostkach”, które wykonują bohaterowie animacji, jak np. odpinanie guzika marynarki podczas siadania, czy delikatne poprawianie ronda kapelusza (!!!).

Oprócz pięknej strony artystycznej, film broni się również ciekawą, nieco detektywistyczną fabułą. Razem z głównym bohaterem próbujemy dowiedzieć się, jakie były przyczyny samobójstwa malarza. I czy aby na pewno było to samobójstwo? Może i nie jest to kontrowersyjny, efekciarski dreszczowiec z zawiłą intrygą na pierwszym planie, ale temat został przedstawiony interesująco, sensownie i w sposób, który przyswoją nawet osoby kojarzące nazwisko van Gogh jedynie z brakiem jednego ucha.

Do oglądania zachęcam dosłownie wszystkich, bez względu na jakiekolwiek podziały. I nawet, jeśli jesteś osobą, która kompletnie nie fascynuje się malarstwem, a w muzeum nie była od czasów szkolnych – to naprawdę nic nie szkodzi!

Liczę też na to, że wreszcie doczekamy dni, gdy na hasło „poski film” pierwszym skojarzeniem u większości Polaków nie będzie już tylko „Tylko mnie kochaj”, „Nie kłam, kochanie”, czy samo „Kochaj”.


9/10  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz