Recenzja filmu "Czarownica" 2014r.
Seans najbardziej wyczekiwanej
przeze mnie premiery roku mam już za sobą. Plus jest taki, że „Czarownica”
okazała się rewelacyjna! Minus - trudno mi sobie teraz wyobrazić, by jakakolwiek tegoroczna produkcja
zbliżyła się pod względem oceny do filmu Stromberga.
Film jest wariacją na temat losów
znanej wszystkim małym dziewczynkom Śpiącej Królewny. A właściwie, to nie tyle
Aurory (Elle Fanning), co sprawczyni ciążącej na niej klątwy, czyli Diaboliny
(Angelina Jolie). To opowieść o zdradzie, która potrafi doprowadzić do
szaleństwa, o zmianie anielskiej natury w diabelski temperament oraz o
odwiecznej walce dobra ze złem.
Angelina - Diabolina
Bezapelacyjnie najsilniejszą stroną
„Czarownicy” jest gra fenomenalnej Angeliny Jolie. Wcielając się w postać
Diaboliny znalazła się w mojej czołówce filmowych, wiedźmowych bohaterów.
Doskonała gra, genialnie ukazane emocje (100% rozpaczy w rozpaczy, wściekłości
we wściekłości i miłości w miłości!) oraz charakteryzacja na najwyższym poziomie
sprawiły, że miano głównej bohaterki nie należy do niej tylko ze względu odtworzenie roli tytułowej.
Tej pani nie trzeba przedstawiać ;) Po wyjściu z kina bardzo nas ciekawiło, jak wyglądał proces charakteryzowania takich kości policzkowych. Efekt niesamowity :) |
Oglądając ten trwający 1,5 h film nawet przez pół minuty nie poczułam się znużona fabułą, zniecierpliwiona, czy podirytowana lukami w scenariuszu. Chociaż w „Czarownicy” nie wystąpił żaden znaczący element zaskoczenia, to i tak nie można tego uznać za sprawę minusową. Pomysł na przedstawienie alternatywnej wersji wydarzeń do powszechnie znanych losów małej księżniczki spodobał mi się jeszcze bardziej, niż pamiętana z dzieciństwa tradycyjna baśń Charlesa Perraulta.
To, że „Czarownica” okazała się
tak rewelacyjna można by nawet uznać za ewenement. Film jest bowiem reżyserskim
debiutem Roberta Stromberga, który pomimo zaskakująco skromnej filmografii (autor
scenografii wyłącznie do trzech hitów kinowych, w jednym z nich zagrał też niewielką rolę)
ma już na swoim koncie dwa Oscary (!!!) – za „Alicję
w krainie czarów” i „Avatara”, a trzeci film to „Oz wielki i potężny”. Również
autorki scenariusza, Lindy Woolverton, nie można zaliczyć do najbardziej
zapracowanych kobiet Hollywood. Jak dotąd, napisała scenariusz do sześciu
filmów, ale za to naprawdę wartościowych i wysoko ocenianych, np.: „Piękna i
bestia”, „Król Lew”, „Alicja w krainie czarów”. Jak widać, dwójkę wspomnianych
artystów łączy talent do współtworzenia wartościowego kina, nieprzeciętna
wyobraźnia i zamiłowanie do uniwersalnych historii przeznaczonych dla młodych i
dorosłych widzów.
Piękne, żywe i kolorowe zdjęcia,
umiejętne połączenie animacji z naturalnymi obrazami, sposób przedstawienia baśniowego
świata w taki sposób, że chciałoby się stać jego częścią oraz wyżej wspomniane „ochy”
i „achy” sprawiły, że „Czarownica” to jak na razie mój kinowy numer jeden 2014
roku.
Elle Fanning jako Aurora |
Drobne minusy za: produkcję w 3D, do której chyba nigdy się nie przekonam oraz dla filmowej Aurory, czyli Elle Fanning, za jej przyklejony do twarzy uśmiech, który niestety mnie nie oczarował, tylko strasznie irytował. Jednak, taki natłok pozytywnych wrażeń spowodował, że te dwie drobne niedogodności nie były w stanie zniszczyć ogólnego pozytywnego wrażenia i dla „Czarownicy” powędrowała ocena: 9/10 – zdecydowanie i bez zmrużenia oka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz