czwartek, 10 stycznia 2013

Bejbi blues


Polscy filmowcy w ostatnim czasie nie próżnują. W kinach mamy okazję zobaczyć sporo rodzimych produkcji. Mój pierwszy tegoroczny wybór padł na Bejbi blues. Mogłabym stwierdzić, że był to wybór raczej nietrafiony, ale nie stwierdzę… tylko dlatego, że o nieudanych filmach też warto pisać.


Reżyserkę i scenarzystkę, czyli Kasię Rosłaniec, większość ludzi (w tym ja) może kojarzyć z jej poprzednim głośnym filmem pt. Galerianki.  Tym razem znów skupia ona swoją uwagę na historii nastolatków, a dokładniej na macierzyństwie 17-letniej  Natalii oraz na jej problemach miłosnych, rodzinnych i takich w ogóle.

Biorąc pod uwagę Galerianki i Bejbi blues mogę wysnuć jeden wniosek – reżyserka ma jakieś niekontrolowane, a może co gorsza kontrolowane, skłonności do przedstawiania ciekawych historii w nieciekawy sposób. Historie, które mogłyby stać się przestrogą dla współczesnych nastolatków i ich rodziców, w jej wykonaniu stanowią zaledwie niewykorzystany potencjał. Raczej irytują mnóstwem nieścisłości i irracjonalności, zamiast zachęcać do uczenia się na czyichś błędach.

Kasia Rosłaniec, reżyserka. Grunt to pewność siebie, co widać po koszulce.

We wszystkich recenzjach Bejbi blues, które dotąd miałam okazję czytać, autorzy krytykują zamiłowanie reżyserki do modnego wyglądu bohaterów, oryginalnej i wpadającej w oczy aranżacji wnętrz i gadżeciarskich produktów. Trudno się pod tym nie podpisać, bo w filmie modne jest dosłownie wszystko. Mało brakowało i nawet chodniki w mieście zostałyby przemalowane, tak by lepiej pasowały do hipserskiego stylu bohaterów.  Efekt? Wydawało mi się, że oglądam jakąś wizualizację twórczości blogerki modowej, a nie historię nastolatki z problemami. Trudno uwierzyć, że młoda dziewczyna, opuszczona przez matkę, próbująca wychowywać małe dziecko i usilnie szukająca pracy – wygląda i mieszka jak stereotypowy jedynak rozpieszczony przez rodziców. A to wszystko za kilkaset złotych, które co miesiąc daje jej teściowa (nieoficjalna zresztą).

Modne ubrania....

...modne mieszkania...

...modne miejsca. No to mamy już hit filmowy?

Sama reżyseria też do mnie nie trafia. Rosłaniec albo kręci tak, że obraz jest zamazany i poszarpany, przez co wygląda jakby film kręcił komórką jakiś amator (być może miało to dodać filmowi dynamiczności i podkreślić nerwowość bohaterów, ale moim zdaniem aktorzy by o to zadbali sami), albo dostarcza nam całą serię scen typu gołąb. Określam w ten sposób strasznie przeciągające się ujęcia bez dialogów, które prawdopodobnie mają skłonić widza do refleksji i szukania głębszego przekazu, ale mnie zazwyczaj zwyczajnie nużą i denerwują, bezsensownie przeciągając film. Nazywam je właśnie w ten sposób na cześć pewnej sceny z filmu Miłość, w której główny bohater przez około  5 minut łapie sobie gołębia, który wpadł do jego mieszkania… A wracając do Kasi Rosłaniec, chyba jeszcze nie zostanę fanką jej reżyserskiego stylu.

Na szczęście niektóre rzeczy mi się spodobały. Przede wszystkim zaskakujące zakończenie. Z naciskiem na zaskakujące, a nie zakończenie. Dzięki temu, gdy znudzona już zaczęłam odliczać minuty do końca seansu nagle wytrzeszczyłam oczy - ze zdziwienia, czy raczej niezrozumienia decyzji i działań bohaterów. Film oglądałam razem z LBD i pamiętam, że na sam koniec powiedziała do mnie: Mam nadzieję, że tak naprawdę w Polsce nie ma takich ludzi. Niestety, z tego co głoszą twórcy, film jest oparty na faktach (nie wiem tylko czy całkowicie?).

Jak zawsze, nie da się pominąć w recenzji aktorów J Myślę, że w tym przypadku Kasia Rosłaniec trafiła w dziesiątkę. Z jednej strony debiutujący, młodzi ludzie:  Magdalena Berus (Natalia), Nikodem Rozbicki (Kuba, chłopak Natalii, z którą mają dziecko), Klaudia Bułka (Martyna, koleżanka Natalii i Kuby), a z drugiej – doświadczone gwiazdy: Magdalena Boczarska (Marzena – matka Natalii), Katarzyna Figura (sąsiadka), Danuta Stenka (matka Kuby), Jan Frycz (ojciec Kuby) – który swoją drogę zagrał, nie wypowiadając żadnej kwestii.  Jedynie bliźniacy: Dominik i Mikołaj Łubek, którzy na zmianę grali małego Antosia, czyli dziecko Natalii i Kuby, byli dość dziwni. Chłopcy cały czas mieli tak niesamowicie zdziwiony wyraz twarzy (w sumie to małej buzi), że patrząc na nich, trudno mi było powstrzymać śmiech. Chociaż być może jako jedyni na planie byli zaskoczeni, jak  realizacja Bejbi blues może iść w tak złym kierunku J

Nikodem Rozbicki i Dominik, albo Mikołaj Łubek (jak na razie aktor jednej miny)

Chociaż w takiej stylizacji zdziwiona mina jest w zupełności uzasadniona.

Mimo tego, że film mi się raczej nie podobał, niż podobał, a w porywach – średnio podobał, to największego plusa daję mu za to, że nie jest nijaki. Dyskusje na jego temat nadal nie cichną, a to w dzisiejszych czasach jest jednym z najważniejszych wyznaczników sukcesu. 



15 komentarzy:

  1. ten dzieciak to nasza polska Kristen Stewart! Tylko, ze on gra oczami, ona ustami! A co do Frycza, to w sumie przy braku jakiejkolwiek kwestii fajnie zagrał popychadełko swojej żony, wciśnięte pod pantofel:) Zgadzam się z recenzją w 100%:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, masz rację:) i szkoda, że "Zmierzch" się skończył, może ten mały mógł by zagrać kolejne dziecko Belli;)

      Usuń
  2. o to już wiem na co będę czekać przez cały seans na sceny z gołębiami :D chciałam się wybrać do kina, warto? bo z Twojej recenzji wynika że lepiej nie. a co do życia bohaterki, to tak samo jak ze studentami ( Piotr, Kinga, Magda i nie pamiętam kto z nimi jeszcze mieszkał)mieli czas na wszystko, studia dzienne i praca, wynajmowali fajne mieszkanie, jedli rodzinne obiadki, nigdy się nie uczyli, czyli jednym słowem "wypisz,
    wymaluj" normalny student ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W kinie proponuję wybrać coś innego :) z polskich wydaje się, że może być ciekawy "Sęp" albo "Drogówka", a z zagranicznych myślę, że teraz "Życie Pi", sama na nie poluję, ale i tak najbardziej czekam na "Nędzników" i "Poradnik pozytywnego myślenia":)
    Napisz później na co się zdecydowałaś i czy warto:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja poszłam na film niemal przypadkiem i niemal nic o nim nie wiedząc... i po obejrzeniu stwierdziłam, ze to jest naprawdę dobre kino, mimo formy jak mówią niektórzy "wideoklipu" jest dość spójny, i niesie ciekawy przekaz mimo, że osadzony w "młodzieżowych" tematach... Zachęcam do obejrzenia samemu, aby wyrobić sobie własne zdanie, bo jest o czym po seansie dyskutować...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja lubie sama iść do kina,żeby przekonać się czy film jest dobry czy do bani. BB to znakomity polski film. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  6. "wizualizację twórczości blogerki modowej" - ale przecież Natalia kocha modę i chce nawet w tym kierunku się uczyć. Dla niej właśnie wszystko kręci się wokół ciuchów. Nawet swoje dziecko poświęca dla ciuchów. A blogowy efekt filmu jest zamierzony o czym mówi reżyserka. I właśnie m.in. sprawia że ten film jest niekonwencjonalny. Dla mnie to jest duży pozytyw BB i do tego aktorzy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Film jest świetny. Widziałem Galerianki i teraz w weekend byłem na Bejbi Blues. Gdybym miał wybierać to Bejbi Blues wygrywa - język niby ten sam, ale mocniejsza jak dla mnie historia do tego muzyka i obiecujący aktorzy.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Georgia, @anonimowy, @Krejzi, @Maciej Pawłowski - Dziękuję za wypowiedzi i cieszę się, że zachęciłam Was swoją recenzją do dyskusji na temat "Bejbi blues". Jak widać, nie każdy odbiera dany film w taki sam sposób i właśnie dzięki temu jest później o czym rozmawiać :)Zachęcam też do czytania innych naszych postów, wszystkie są w 100% subiektywne, dlatego im różniejsze Wasze i nasze wypowiedzi na temat filmów, tym ciekawej!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również w imieniu naszego bloga dziękuję za komentarze. Niesamowite jak różne potrafią być zdania, po obejrzeniu tego samego filmu. My akurat oglądałyśmy go z grupką młodzieży, którzy wyszli i śmiali się z końcówki (my tez nie wiedziałyśmy czy się śmiać, czy płakać). A jak Wam się podobało samo zakończenie, czyli odwiedziny chłopka u Natalii? nie sądzicie, ze bez niego film byłby fajniejszy?

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem fanką filmów Kasi Rosłaniec.Już dawno żaden film nie wzbudził we mnie tyle emocji. Dodatkowo brawo dla reżyserki za pomysł promowania i obsadzania debiutujących aktorów w rolach głównych...

    OdpowiedzUsuń
  11. Wydaje mi się (i to jest wyłącznie moje zdanie), ze musimy poczekać na inne filmy Rozsłaniec, by mówić o fanostwie, na razie nakręciła dwa :) Faktycznie, plus za agaż nowych twarzy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo udana recenzja! Słusznie wspominasz o Fryczu, ten to potrafi zagrać. :) To jest sztuka, pojawić się na ekranie na parę minut, nic nie mówić, i zostać zapamiętanym. Tu się należą brawa, zarówno dla niego jak i dla reżyserki, że go wymyśliła i zaangażowała.
    Masz rację, lepiej taki film, wzbudzający tyle emocji niż nijaki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nijakość jest w kinie chyba czymś najgorszym, co można sobie wyobrazić :)

      Usuń
  13. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń