Osiem nominacji do Oscarów, w tym ta najważniejsza kategoria, czyli najlepszy film. Mimo, że nasza akcja Oscary 2013 z ILWM trwa w najlepsze, to nie jest jedyny powód, dla którego obejrzałam Nędzników. Les Miserables to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. A zawsze, gdy niecierpliwie odliczam dni do pierwszego pokazu jakiegoś filmu, to się boję, że moje oczekiwania są zbyt wygórowane, więc nie będą zaspokojone. Na szczęście w tym przypadku ani trochę się nie rozczarowałam!
Nędznicy są adaptacją
powieści Victora Hugo i dotyczą podziałów klasowych panujących w XIX-wiecznej
Francji. Akcja rozgrywa się na przełomie kilkunastu lat, a przez cały ten czas
śledzimy losy dwóch najważniejszych bohaterów: Jeana Valjeana (Hugh Jackman),
który jest uciekającym skazańcem i prześladującego
go inspektora policji - Javerta (Russel Crowe).
Russel Crowe i Hugh Jackman |
Chociaż musical zdecydowanie nie jest najpopularniejszą
kategorią filmową, to czasami naprawdę warto zerwać ze swoimi przyzwyczajeniami
i sprawdzić, jak wiele ciekawych form ma nam do zaproponowania współczesne
kino. Nędznicy nie są typowo
rozrywkowym musicalem, takim jak chociażby Chicago,
Grease, czy Mamma mia. Temat
filmu jest poważny, ale mimo wszystko nie został pozbawiony wątków humorystycznych.
Między innymi dlatego zaliczam Les Miserables do grupy najlepszych
musicali ostatnich lat.
Jak już wspomniałam, czekałam na premierę filmu bardzo niecierpliwie. Powód? Gdy tylko
zobaczyłam jaka jest obsada – dosłownie dostałam gęsiej skórki. Nie co dzień mamy
okazję zobaczyć film, w którym gra aż tak wielu fantastycznych, zdolnych, i
choć zapracowanych, to nie oklepanych aktorów. Słysząc nazwiska: Anne Hathaway,
Hugh Jackman, Helena Bonham Carter, Russel Crowe, Amanda Seyfried, Nędzników nie można zignorować. I
tutaj jeszcze raz podkreślam – TO JEST MUSICAL, więc ONI BĘDĄ ŚPIEWAĆ. Kto by pomyślał, że nadarzy
się okazja usłyszeć wokal poważnego Crowe'a?
Helena Bonham Carter i Sacha Baron Cohen - wszystko doskonałe: gra, śpiew, charakteryzacja |
W ten sposób dotarłam do najważniejszego wątku, jakim jest muzyka. Pisząc tę recenzję słucham piosenki
Master of the House (do posłuchania tutaj), którą wykonuje Sacha Baron Cohen (słynny Borat) i Helena Bonham Carter. To moja ulubiona para Nedzników,
bo właśnie oni zadbali o wątki humorystyczne w filmie. Gdy tylko pokazywali się
na ekranie, momentalnie pojawiał mi się uśmiech na twarzy. A w dodatku dobrze śpiewali!
Jednak największą i niezaprzeczalną gwiazdą
Les Miserables jest Anne Hathaway. Do
swojej roli schudła prawie dziesięć kilogramów i obcięła piękne, długie włosy. W efekcie, grając umierającą prostytutkę, wyglądała niesamowicie
brzydko i niesamowicie wiarygodnie. Aktorka (w wywiadzie z Anną Wendzikowską) sama
przyznała, że w czasie kręcenia zdjęć nie mogła patrzeć w lustro, tak bardzo
się sobie nie podobała. W jej wcześniejszych filmach zawsze było odwrotnie, bo
w czasie pracy Hathaway wyglądała tak
pięknie, że po zmyciu makijażu była
zawiedziona, że jednak nie jest taka ładna (to jej słowa, nie moje). Za to
po pozbyciu się charakteryzacji z Nędzników,
jej odbicie w lustrze stawało się o
wiele korzystniejsze i Anne myślała sobie, że jednak nie jest z nią tak źle (to
też jej słowa, ale z tymi się zgadzam). Jednak nie wygląd jest w jej przypadku
najważniejszy. Hathaway wykonała najlepszą na świecie interpretację piosenki I Dreamed a Dream (do posłuchania tutaj). Chociaż aktorka nie jest zawodową śpiewaczką
operową, to doskonale sobie poradziła z tym trudnym zadaniem. Jej pełen smutku
i bólu śpiew, w połączeniu z doskonałą scenografią jest dla mnie najlepszym
momentem w Nędznikach. Prawdopodobnie
właśnie dzięki tej scenie Anne Hathaway zdobyła nominację do Oscara w kategorii
najlepsza aktorka drugoplanowa. Moim zdaniem musi wygrać, nie ma innej opcji.
Anne Hathaway |
Aktorzy, muzyka, scenografia, kostiumy, wartka akcja – to wszystko
sprawiło, że film mi się bardzo, bardzo podobał. Okazało się, że znalazłam
drugą filmową perełkę Oscarów 2013. W związku z tym równie mocno będę trzymać
kciuki za Les Miserables i za Django.
To dwa zupełnie różne rodzaje filmów, ale oba przemawiają do mnie w równym
stopniu, przez co nie będę zawiedziona, gdy wygra któryś z nich. Dziwi mnie tylko brak nominacji dla reżysera Nędzników - Toma Hoopera. Na koniec, zachęcam do wybrania się na Nędzników do kina.
To jeden z tych filmów, który o wiele efektowniej i wiarygodniej wygląda na dużym
ekranie, niż na laptopie.
Wspaniała recenzja :) Na pewno się wybiorę do kina
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spodoba Ci się co najmniej tak samo jak nam :)
UsuńPozdrawiam:)
Bardzo ciekawa recenzja. Ogólnie nie przepadam za tym gatunkiem filmu - choć zdarzyło mi się obejrzeć musical, od którego nie dało się oderwać (Demoniczny golibroda z Fleet Street z Johhnym Deppem i Helen Carter w roli głównej)
OdpowiedzUsuńJeśli po sesji będą to jeszcze grali to być wybiorę się na Nędzników :)
Też nie jestem jakąś nadzwyczajną fanką musicali, ale niektóre z nich są naprawdę dobre. A "Nędznicy" mogą być miłym przerywnikiem między nauką:D
UsuńPozdrawiam :)
W planie mam pójście do kina w poniedziałek, dobrze, ze potwierdzasz, ze warto zobaczyć na dużym ekranie ;-)
OdpowiedzUsuńJa również potwierdzam! Podobnie jak @SzutkiPlochi nie przepadam za musicalami, ale ten film wciąga i nie nudzi ani przez minutę. Doskonała muzyka i Anne Hathaway, pokazana jako poczwarka, krucza i wychudzona... niesamowicie zagrała, jeżeli nie dostanie Oscara to osobiście wyślę petycje do Akademii!
UsuńNo i to jest kolejna już czytana dzisiaj przeze mnie bardzo pozytywna recenzja Nędzników. Miałem sobie ten film odpuścić, ale chyba zmienię zdanie, bo każdy pisze o nim wspaniale. Dla mnie musicale to raczej nudne filmy, choć niewątpliwie fajnie się je ogląda i słucha śpiewających gwiazd. Dlatego też na Nędzników, mimo genialnej obsady, nie zwracałem większej uwagi. Ale chyba niesłusznie. Trzeba to naprawić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Warto spróbować! Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz i będziesz podzielać nasze zdanie:)
UsuńPozdrawiam :)