Dzieje się w polskim kinie! I chociaż osób, które krytykują każdą naszą produkcję jest naprawdę dużo ("nie lubię, bo nie"), to tym bardziej się zdziwiłam, że ostatni enemef cieszył się tak dużym zainteresowaniem. Walka o wejściówki trwała w moim przypadku prawie tydzień, ale na szczęście się udało.
Poniżej (cytując klasyka) słów parę o czterech obejrzanych filmach, wg kolejności ich wyświetlania:
1. "Obywatel" -
Losy obywatela Jana Bratka, który musi się odnaleźć w kluczowych momentach polskiej historii (Filmweb).
Pomimo niezbyt wysokiej średniej na filmwebie i rozbieżnych opinii zasłyszanych od znajomych, od "Obywatela" oczekiwałam całkiem sporo. Zobaczyć dwóch Stuhrów na jednym ekranie to naprawdę coś. Niestety, zabrakło wartkiej akcji, a filmowy humor częściej wywoływał lekki, stłumiony śmiech, niż głośne rechotanie widzów. Śledząc razem z głównym bohaterem kilkadziesiąt ostatnich lat życia w naszym kraju można dojść do wniosku, że typowo-polska mentalność jest nie do wyplenienia. Sama postać Jana Bratka moim zdaniem naprawdę smutna, zasługująca na współczucie.
Film o Polakach i dla Polaków, obcokrajowcy mogliby poczuć się zdezorientowani - czego nie uważam za wadę. Duży plus za obsadę, oprócz Stuhra i Stuhra wystąpili m.in.: Boczarska, Bohosiewicz, Gajos, Arlak.
2. "Bogowie" -
Recenzja Moniki TUTAJ
Od siebie dodam tylko, że film podobał mi się jeszcze bardziej, niż Monice. Naprawdę świetne (świetne!!!) dialogi i dużo emocji - był szczery śmiech po ciętych ripostach Religi, prawie wzruszenia przy oglądaniu pacjentów kardiochirurgii, lekkie napięcie w walce z czasem. Dodatkowo całkiem sporo wyrazistych postaci drugoplanowych i oczywiście doskonały Tomasz Kot.
3. "Służby specjalne"
Po likwidacji WSI do życia zostaje powołana nowa organizacja wywiadowcza. Wkrótce trójka jej członków zaczyna mieć wątpliwości, dla kogo tak naprawdę pracuje (Filmweb).
Dobry pomysł na scenariusz, ale wykonanie pozostawia NAPRAWDĘ WIELE do życzenia... W "Śłużbach..." można zobaczyć najbardziej drewniane aktorstwo, od nie pamiętam już kiedy. Postaci drugo- i trzecioplanowe grają jak gwiazdy "Trudnych spraw" - tego się nie da opisać.
Wielowątkowość też nie działa na plus. Poznając kilku głównych bohaterów i ich doświadczenia z przeszłości, aktualną sytuację zawodową, a do tego problemy osobiste i rodzinne można się poczuć, jak w kobiecej garderobie - pełna po brzegi, a i tak nie ma nic godnego uwagi.
Bardzo mnie dziwi ogromne poświęcenie Olgi Bołądź, która przygotowując się do roli podporucznika "Białko" zagwarantowała sobie ostrą metamorfozę. Naprawdę nie było sensu się tak starać, bo jedna aktorka filmu nie czyni i nie jest w stanie go uratować.
Jedyny plus - śmieszne teksty. Nie wiem, czy były one zamierzone, czy tak akurat wyszło, ale tylko one sprawiły, że oglądając między 2.00 a 4.00 nad ranem "Służby..." zachowałam w miarę trzeźwy umysł i nie zasnęłam.
Najbardziej irytująca postać - ta grana przez Kamilę Baar. W ogóle mnie nie ruszało, że musi się "scallować" z mężem, że "nie czuje feelingu" do zachodzenia w ciążę i, że jej problemy przecież można "challenge'ować"... Podsumuję to tylko jednym słowem: facepalm.
Mimo wszystko bardzo się cieszę, że ten film powstał! Wyczuwam ogromny wężowy potencjał i to w niejednej kategorii :D
4. "Miasto 44"
Recenzja Moniki TUTAJ
Nie mam nic do dodania :)
8-godzinny maraton zdecydowanie spełnił moje oczekiwania. Zobaczyłam zwycięzców ostatnich Orłów, ale też solidnych kandydatów do przyszłorocznej edycji Węży. Pełnia filmowego szczęścia:D