czwartek, 31 stycznia 2013

Wróg Numer Jeden / Zero Dark Thirty - Osama Bin Laden żywy...

... postać Osamy Bin Laden ''ożywiła'' Kathryn Bigelow (reżyserka oscarowego ''The Hurt Locker''), na potrzeby swojego filmu. ''Wróg numer jeden'' opowiada historię najgłośniejszego polowania na człowieka w XXI wieku. Produkcja mówi o 12 letniej pracy agentki CIA, Mayi, dzięki której udało się schwytać i zabić terrorystę numer jeden.



Kolejny etap na naszej drodze do Oscarów. Nominowany w pięciu kategoriach, w tym m.in. za najlepszy film, scenariusz oryginalny i najlepszą aktorkę pierwszoplanową.



Przez pierwsze kilkadziesiąt minut myślałam, że trafiłam na świetne kino. Film wciągał  od początku był bardzo ciekawy, jednak po pierwszej połowie akcja stanęła w miejscu i nie złamała się nawet na końcowych scenach, gdzie zabijano terrorystę. Film obejrzałam i wiem, że za kilka tygodni mało co z niego będę pamiętać. Wydaje mi się, że to kolejny film z cyklu ''Zachwycają się nim światowi krytycy'', a przeciętny człowiek pójdzie do kina i zapyta: za co te nominacje?

Czego zabrakło? Wyrazistości i jak dla mnie: półcieni. Wszystko zostało pokazane w biało - czarnych barwach. Nie wyeksponowano nic. Nie było wyróżniającej się muzyki, ani powalającej gry aktorskiej. Wszystko było bardzo poprawne. Podobne emocje wywołują filmy dokumentalne o schwytaniu Osamy, które można obejrzeć za darmo na YouTube. Produkcja uszyta pod Oscary. Poszczególne skrawki materiału niby w porządku  ale całość nie zachwyca, wiemy, że to nie taką kreację wybralibyśmy na rozdanie nagród Akademii.

Kolejny zarzut opisywany już przy wcześniejszych filmach to długość filmu. Nie wiem, czy to jest jakieś wymaganie Akademii żeby film wlókł się w nieskończoność, ale jeżeli tak, to twórcy Wroga spisali się na medal. Rozumiem, że schwytanie terrorysty to nie miesiąc przygotowań, ale są filmy, których akcja toczy się na przestrzeni lat, a nie są tak rozmyte.

Jedynym światełkiem w tunelu może okazać się główna postać, grana przez Jessicę Chastain. Aktorka znana jest przede wszystkim z postaci Celi, dynamicznej, skaczącej z radości,  jednej z nielicznych pozytywnych gospodyń w ''Służących''. Tam mnie zachwyciła, tutaj też zagrała całkiem do rzeczy.



Twórcy podkreślili fakt, że media i politycy karmią nas kiełbasą wyborczą. To nie Obama, jak mogłoby się niektórym wydawać zabił Bin Ladena. No i powalają również sumy jakie wydały w tym celu Stany Zjednoczone.



Moja ocena: 6,5/10. Warto iść do kina? Zostańcie w domu i obejrzyjcie film w sieci. Są lepsze filmy, na które można wydać w tym miesiącu pieniądze. Ten film, mimo, że trzyma poziom jest na razie na końcu moich Oscarowych faworytów. Produkcja nominowana za historię jaką opowiada, a nie dlatego, że film jest wybitny (ani nawet bardzo dobry).

2 komentarze:

  1. Ja ze swoją recenzją wstrzymam się jeszcze. Ale przyznam, że film zupełnie mnie nie porwał. Chyba też umieściłbym go niemal na końcu swoich oscarowych faworytów. Mi w filmie zabrakło przede wszystkim zaangażowania emocjonalnego. Było kilka momentów, które miały widza w jakiś sposób poruszyć, ale raczej nie spełniły celu. Wszystko toczy się tak samo sobie, nie sposób jakoś wejść w tę historię.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się całkowicie z Twoim komentarzem. Było kilka scen, które miały poruszać i niestety, nie wyszło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń