środa, 4 czerwca 2014

Wilgotne Miejsca / Feuchtgebiete

     
Na I Ogólnopolskim Spotkaniu Blogerów Filmowych mieliśmy okazję zobaczyć dwa przedpremierowe filmy, pierwszy z nich to oczywiście opisany wczesnej ''Frank'', którego polecamy, drugi natomiast wywołał wśród towarzystwa dyskusje i skrajne opinie (ale przecież gdyby wszyscy się ze sobą zgadzali, to byłoby nudno i to całe pisanie nie miałoby sensu!:)). U redaktorek InLoveWithMovie taką radykalną reakcją na film było obrzydzenie i pożałowanie wcześniej zjedzonej pizzy (a warto nadmienić, że uwielbiamy zarówno jeść, jak i jeść pizzę).


   Przed seansem usłyszeliśmy, że jest to ''niemieckie kino kontrowersyjne'', co sprawiło, że od razu pomyślałam, że nie przejdzie się wobec tego filmu obojętnie. Miałam rację, jednakże liczyłam na coś w stylu Dziennika Nimfomanki, a dostałam ''tylko'' Nimfomankę w połączeniu z Sado, czyli 120 dni Sodomy. Spodziewamy się brzydkiego obrazka, ale pod tym względem film zaskakuje.

Choć przyznacie, że jak w dzisiejszych czasach, gdy słyszy się,  że coś wywoła ''kontrowersje'', to nasza pierwsza reakcja wygląda tak:


   Jednak już po pierwszych scenach i zapoznaniu się z nietypowymi nazwijmy to ''zwyczajami'' głównej bohaterki, gwarantuję Wam, że nasza mina wygląda tak:


   Mam swoją tezę co do tego, jak powstał ten film. Jestem przekonana, że reżyser siedział w toalecie (na muszli klozetowej), załatwiając potrzeby fizjologiczne i myślał o najbardziej kontrowersyjnych filmach, jakie powstały. Założył sobie, że poprzeczka postawiona jest wysoko, a historia Helen wydawała się mocnym argumentem, inspiracją natomiast niech stanie się sytuacja, w której on aktualnie się znajduje...

I tak widzowie lądują w brzydkiej, śmierdzącej kabinie toaletowej i cała jej otoczka stanowi główny motyw filmu. Mamy oddawanie kału, zbliżenia na odbyt, wymioty, jeszcze więcej odbytu (bo przecież to takie artystyczne!)... aż w końcu upewniamy się, że jeżeli film trwałby choć dwadzieścia minut dłużej, to i my bieglibyśmy w poszukiwaniu WC, aby znaleźć ujście dla ''emocji'' po Wilgotnych Miejscach. Jednak na jednym z portali o filmach historia filmu prezentuje się tak: ''Helen nie może się pogodzić z rozwodem rodziców. By zagłuszyć ból po ich rozstaniu, eksperymentuje w sferze intymnej.'' - jest to wyjątkowo nieudolny opis fabuły, (podobnie jak zwiastun), ponieważ ani jedno ani drugie nie przestrzega nas, przed tym co ukaże się naszym oczom. 


Fabuła filmu... jaka fabuła? Na pierwszym planie mamy sceny takie jak: wymienianie się zużytymi tamponami, albo wyławianie kału z toalety. Rzeczy, które absolutnie zagłuszają może i ciekawe tło, jakim jest rozwód rodziców oraz choroba psychiczna matki Helen. 



Siedzę i myślę. Niestety Helen, w palcu wyciągniętym z dupy nie ma
  nic artystycznego, wiem o tym ja, nie wiesz Ty ani reżyser David Wnendt.


   Absolutnie nie rozumiem, i nie pomogły temu kilkudniowe przemyślenia, co autor chciał wskórać pokazując sceny tak naturalistyczne i obrzydliwe. Czy naprawdę celem twórców filmowych jest to, aby widz zasłaniał sobie oczy podczas seansu i zadawał sobie nieustannie pytanie ''DLACZEGO?''. Ominęło mnie chyba naprawdę wiele metafor, których nie byłam w stanie zrozumieć. Dla mnie było to kino niziutkich lotów, gdzie motywu przewodniego nie było wcale, utonął chyba w morzu włosów łonowych. Jest to z całą pewnością jeden z najbardziej obrzydliwych filmów jakie widziałam, a główna bohaterka była irytująca. Wątek miłosny był naciągany, jak skóra Donatelli Versace, a wszelkie granice dobrego smaku przekroczone w pierwszej scenie filmu. Dla mnie absolutne NIE, nie o to w filmach chodzi.

Czy coś ratuje ten twór? Całkiem dobry podkład muzyczny i sceny, zliczone na palcach jednej ręki, na których możemy się uśmiechnąć.


Ocena: 3/10.

2 komentarze:

  1. Wymienianie się tamponami? - mogę spytać: w jakim celu? Nie bardzo rozumiem. Chodzi tylko o szokowanie, czy o coś jeszcze?
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... dobre pytanie: w jakim celu? To jest chyba to coś, co wielu ludzi nazywa "sztuką dla sztuki", a czego ja niekiedy nie potrafię pojąć, ani sobie uzasadnić ;)
      Pozdrawiam! :

      Usuń