Rok 2012 śmiało można ochrzcić jako koniec polskiego kina. W tym roku bowiem bracia Skolimowscy wpadli na realizację polskiego dramatu, thrillera, który miał chyba mówić o tym jak główny bohater zabija swojego najbliższego przyjaciela.
Dla mnie był to cios. Na swoim fw napisałam nawet, że gdybym miała wybierać - zobaczyć ten film jeszcze raz, to wolałabym słuchać 5-godzinnego wykładu posłanki Krystyny P. o jej chorobach wenerycznych. Obu rzeczy nie życzę najgorszemu wrogowi. Chyba, że twórcom filmu Ixjana. Od reżyserów po faceta, który przynosił ekipie kanapki.
Zacznijmy od tego, że produkcja od początku serwuje nam pełne zażenowania WTF, gdy to główny bohater (grany przez Sambora Czarnotę - nie oszukujmy się, ktoś o takim imieniu mógł wylądować tylko w filmie o takim tytule, albo w produkcjach takich jak Śniadanie do Łóżka, Prosto w Serce, M Jak Miłość...) używa zębów by otworzyć odkręcaną butelkę Kubusia. Takim jesteś macho? Ja otwieram laptopa łomem, a drzwi otwieraczem do konserw. Boooyah!
Po drugie: film prezenruje nam takie oto dialogowe perełki:
Postać grana przez Borysa Szyca poderwała laskę, z którą Sambor (ha ha ha) był w głębokim friend zone. I tak, autentycznie to był trzon scenariusza. W każdym razie - Marek (Czarnota) jest tym faktem mocno podłamany, wyrzuca przyjacielowi:
- Jak to ją poderwałeś? Przecież pokazywałem Ci ją na przystanku! Mówiłem, że ona mi się podoba!
Artur (Borys): No jak?! Przecież ciemno było! A ona miała na sobie opaskę do włosów, czy gumkę. To zupełnie inna kobieta była.
...To zupełnie inna kobieta była.
Opaskę, gumkę do włosów.
ZUPEŁNIE INNA KOBIETA.
Wybaczcie, mam skłonność do przesady, ale skomentuję to w ten sposób:
BEST KAMUFLAŻ EVER! |
Naprawdę jest to dużą oszczędność dla wojsk całego świata. Po co inwestować w kamuflujące moro? Wystarczy zobaczyć Ixjanę. (Płyta DVD powinna być dołączona do gumy kulki jeżeli brać pod uwagę wartość intelektualną).
Po trzecie: w filmie menel dzieli się alkoholem! Który menel kiedykolwiek pomyślał by to zrobić? A co dopiero tą myśl zrealizował?! Poza tym, ta sama postać (Simlat) opowiada o gwałcie na trzynastolatce w taki sposób, że ma się odruchy wymiotne. I nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że produkcja tą myśl... propaguje? Obrzydlistwo.
Po czwarte: straciłam jakikolwiek szacunek do Dereszowskiej. Ja rozumiem, że dla ambitnej roli można się rozebrać. No jasne. To tylko nagość. I ponownie: lepiej żeby zdjęcia Twoich cycków były dodawane do gumy kulki i płyty Ixjana na DVD. God Dam It!
Po piąte: tu nawet brakuje słów ile niedorzeczności jest w tym scenariuszu. Dodam, że jedna ze scen serwuje nam zabicie kogoś uderzeniem z główki (ciekawe jak to zaplanować by umarł uderzony, a nie uderzający). O humorze, scenariuszu, reżyserii czy montażu nie ma nawet mowy. Nie ma mowy nawet o racjonalnym tytule.
Frycz miał tu krótki epizod. I przypomniały mi się wszystkie głosy moich znajomych, że on jest całkiem niezłym aktorem, tylko źle trafia w role. Przedstawcie mi jego jedną dobra rolę. Nie proszę o wiele. Jedna rolę, która nasuwa Wam na myśl stwierdzenie, że Frycz jest dobrym (nie wybitnym), ale jedynie dobrym aktorem. Czekam. Wyzywam Was. Dla mnie on się zupełnie nie szanuje.
Wracamy do filmu.
Jedynka. Bez serduszka.
Zabijcie mnie.
Recenzja z dedykacją dla autora Wiking Movie którego komentarz odnośnie tego filmu sprawił, że nie mogłam się nie ustosunkować. Dzięki Michał!
Recenzja z dedykacją dla autora Wiking Movie którego komentarz odnośnie tego filmu sprawił, że nie mogłam się nie ustosunkować. Dzięki Michał!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz