czwartek, 3 sierpnia 2017

21 x Nowy Jork

Czy da się zrobić film dokumentalny (pozostańmy na moment przy tym słowie, bo z tego, co wiem, to dokumentalny może sugerować, że na faktach) o smutasach w Nowym Jorku? Da się! Wystarczy tylko za kamerą usadzić Polaka.



No bo serio Panie Stasik? Przedstawiasz nam 21 mieszkańców właśnie tego miasta i tylko jedna dziewczyna zdradza, że jest taka szczęśliwa, że aż pyta nas widzów, czy to jest w ogóle możliwe? To chyba mamy na myśli dwa zupełnie różne Nowe Jorki.

Ok, wiem, że zawsze trzeba pamiętać o tym, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Najwidoczniej Stasik siedzi zupełnie gdzie indziej, niż ja, ale po prostu nie kupuję tego, że wszyscy (niezależnie od wieku, płci, orientacji, pochodzenia, wykonywanej profesji) za największy życiowy cel obierają to, żeby doświadczyć miłości fizycznej. Bo inaczej nie ma powodu do radości. Zarówno zawodowo, jak i prywatnie, liczy się tylko seks. Nawet, jeśli ktoś się przed nim wzbrania i jest pewien, że nie tylko o to mu w życiu chodzi, to sam siebie okłamuje, bo kończy się na jednym. Nigdy, ale to przenigdy nie przekonuje mnie taka zero-jedynkowość. Równie bardzo nie znoszę uogólniania. W przypadku tego dokumentu ukłuło mnie to tym bardziej, że jak wskazuje sam tytuł, nie mamy w filmie do czynienia, ani z jednostkowym bohaterem, ani nawet z małą grupą społeczną.

Natomiast, gdyby skupić się na kwestii technicznej filmu, to muszę przyznać, że naprawdę spodobała mi się zastosowana klamra i w ogóle pierwsza i ostatnia scena są naprawdę ładnie i zapewne "nie po łebkach zrobione". A narracja temu towarzysząca też jak najbardziej na plus.


Mimo wszystko - pozostawiam bez oceny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz