Już trzeci rok z rzędu dotarłam
na AfryKamerę, która jest dla mnie jedyną okazją do tego, by przez kilka dni w
roku nieco poobcować z egzotycznym, mało znanym, nadal niedocenianym w Polsce
kinem afrykańskim. Uwielbiam ten gorący klimat na ekranie, bo pomimo tego, że
prezentowane filmy opisują bardzo lokalną tematykę, to jednocześnie ich
wydźwięk jest nad wyraz uniwersalny. Niemożliwe? A właśnie, że możliwe. Poza
tym, technicznie ZUPEŁNIE nie odbiegają od światowych standardów. Mają piękne
zdjęcia, hipnotyzującą muzykę, wiarygodnie wypadających aktorów oraz czysty,
wyraźny dźwięk (nie pokażę palcem, kto mógły się tego kunsztu wreszcie nauczyć
- pozdrawiam Cię, Polsko).
Strasznie przykro, że tegoroczna,
poznańska edycja cieszyła się tak znikomym zainteresowaniem. Frekwencja na
festiwalu była prawie żadna. A szkoda, bo zarówno rok, jak i dwa lata temu,
spotykałam na sali zdecydowanie więcej widzów.
Raj dla kinomaniaka |
Poniżej zestawienie kilku
tytułów, które udało mi się zobaczyć:
1.Liyana – Innowacyjny i
wyjątkowy obraz, połączenie kina dokumentalnego z animacją. Liyanna, to
bohaterka, którą wymyślili podopieczni domu dziecka w Suazi. W ramach zajęć
terapeutyczno-warsztatowych pisali oni scenariusz życia Liyanny, który w filmie
został zobrazowany za pomocą animowanych zdjęć. Połączenie bolesnych
doświadczeń dzieciaków, ich błyskotliwej wyobraźni wraz z wrodzonym optymizmem
zaowocowały powstaniem niezwykle poruszającego, ale napawającego nadzieją
filmu. Mój TOP1 tegorocznej AfryKamery.
2.Łaskotanie olbrzymów – Dokument
o egipskim neurochirurgu – Bassemie Youssefie – który po dość niespodziewanym
sukcesie, jaki odniósł jego filmik wrzucony na YT, postanawia porzucić karierę
w szpitalu, by zostać pełnoetatowym komikiem. Bassem zostaje gospodarzem
pierwszego egipskiego programu typu Night
Show, w którym prym wiedzie satyra polityczna. Komiczny wstęp oraz
dramatyczny finał filmu w 100% odzwierciedlają emocje, jakie towarzyszą nie
tylko widzowi, ale przede wszystkim głównemu bohaterowi tej historii. Wolność
słowa, satyra, a także dystans do otaczającej rzeczywistości, to w niektórych
rejonach świata dobra luksusowe, o jakich można jedynie pomarzyć.
3.Wallay – Opowieść o nastoletnim
Adym, który wychował się we Francji, ale za swoje dalekoodbiegające od
wzorowego zachowanie został wysłany do rodziny mieszkającej w Burkinie Faso.
Muszę przyznać, że rozumowanie ojca głównego bohatera było naprawdę
lisio-cwane. Powiedział smarkaczowi, że ma jechać na wakacje, a tak naprawdę chłopak
dostał bilet w jedną stronę. Odtąd Ady musiał podporządkować się zasadom
obowiązujących w świecie oddalonym od europejskich standardów, w którym
szacunek do ludzi, pieniądza, tradycji jest zgoła inny, niż w znanym nam i
Ady’emu „cywilizowanym” świecie.
4.Adama – Pełnometrażowa animacja,
której fabuła zdecydowanie stanowi thriller drogi, a nie bajkę dla dzieci.
Adama (imię męskie), kilkunastoletni chłopak z wioski położonej gdzieś na
Zachodzie Afryki, wyrusza w samotną wędrówkę, by odnaleźć starszego brata,
który uciekł z domu. Tak, jak to zazwyczaj bywa w tego typu kinie – podróż
głównego bohatera odbywa się nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim ma
wymiar duchowy.
Tydzień AfryKamerowy niestety
minął błyskawicznie, więc pozostaje mi jedynie czekać do przyszłorocznej
wiosny, której już nie potrafię sobie wyobrazić bez XIV edycji festiwalu. A
zresztą nawet nie ma sensu sobie tego wyobrażać, skoro jest więcej, niż pewne,
że zawitam na sali kinowej, by ponownie delektować się tymi niepowtarzalnymi
filmami.
Kino Muza – serdecznie dziękuję
za możliwość udziału w wydarzeniu, za zapewnienie wyjątkowego klimatu oraz
wygodnych foteli, w których tak bardzo uwielbiam zasiadać!
Home sweet home |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz