O tym filmie powinno być głośno! Niestety, Spring Breakers i Układ Zamknięty stanowią teraz w kinach silną, chociaż
niesprawiedliwą konkurencję. Świadczyć o tym może na przykład liczba seansów,
czy reklam poszczególnych filmów. Jeśli o Imagine
słyszeliście niewiele, to mam nadzieję, że po przeczytaniu tego posta, nabierzecie
ochoty na wypad do kina.
Imagine
najpierw zainteresowało mnie z dwóch powodów: po pierwsze polski reżyser –
Andrzej Jakimowski, a po drugie fakt, że film jest koprodukcją polsko-portugalsko-francusko-brytyjską.
Dopiero później przeczytałam krótki opis fabuły, co przyspieszyło moją decyzję:
trzeba iść do kina!
Akcja rozgrywa się w słonecznej, ciepłej Lizbonie.
To tutaj, do renomowanego ośrodka dla niewidomych, przyjeżdża nowy instruktor Ian
(Edward Hogg). Mężczyzna także nie widzi, ale dzięki niełatwej i często
bolesnej metodzie prób i błędów stał się samodzielnym człowiekiem. W ośrodku
chce nauczyć młodych pacjentów orientacji w przestrzeni. Jednak metody, których
do tego używa, wywołują wiele kontrowersji.
Z pozoru banalne czynności dla niektórych ludzi są sporym wyzwaniem |
Imagine
jest jednym z tych filmów, które warto zobaczyć w kinie, bo bardzo ważną rolę
pełni tutaj dźwięk. Czyste i wyraźne nagłośnienie umożliwia wczucie się w to,
co przeżywają bohaterowie filmu. Razem z nimi można zacząć zwracać uwagę na
dosłownie każdy szmer, który dla widzących osób jest zazwyczaj tylko bladym
tłem do tego, co mają przed oczami.
Uwagę zwraca też autentyczność, o którą zadbali
twórcy Imagine. Mam tutaj na myśli
przede wszystkim wygląd aktorów. To nie są osoby z pięknie umalowanymi oczami,
u których objawem choroby jest tylko fakt, że ślepo patrzą w jeden punkt. Są to
ludzie świadomi swojego kalectwa, którzy za murami szpitala nie zapominają o
okularach przeciwsłonecznych. Chociaż nie mogą tego zobaczyć, to czują na sobie
zaciekawione spojrzenia przechodniów, co w równym stopniu jest krępujące, jak i
denerwujące.
Mimo, że film opowiada o niewidomych, to nie ma
tutaj wyolbrzymionego użalania się nad swoim losem. Jednak z drugiej strony
bohaterowie nie starają się na siłę udowadniać, że życie z taką chorobą nie
jest problematyczne, że mogą spokojnie i normalnie funkcjonować, są odważni i
pogodzeni ze swoim losem. Imagine
pokazuje niełatwe lekcje samodzielności, a mimo wszystko nie jest melancholijno
– ckliwy. Wręcz przeciwnie, momentami trzyma w napięciu niczym prawdziwy
thriller. Ja sama złapałam się na tym, jak uważnie śledzę każdy krok Iana, aż
wstrzymując oddech przy każdym jego potknięciu.
Podsumowując: film jest naprawdę bardzo dobry.
Delikatnie wpleciono nawet morał, że patrzeć nie zawsze znaczy to samo co
widzieć. Jak już wspomniałam, o Imagine
powinno być głośno, a niestety nie jest. Dlatego spieszcie się do kin, bo tego
typu obrazy szybko schodzą z ekranów.
miałaś wspomnieć o scenie z oczami :D
OdpowiedzUsuńNie chcę spojlerować :)
UsuńDzisiaj się wybieram i liczę na wielkie kino. Jakimowskiego uwielbiam za "Sztuczki", które mógłbym oglądać w kółko. A zwiastun Imagine zapowiada, że klimat "Sztuczek" zdecydowanie został podtrzymany. Twoja recenzja bardzo zachęcająca (choć przyznam, że innej się nie spodziewałem:)) I faktycznie szkoda, że tego rodzaju kino ginie gdzieś w natłoku innych, szumniej promowanych produkcji. Dobrze więc pisać o takich filmach, żeby inni też mogli się o nich dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuń"Imagine" to pierwszy film Jakimowskiego, który zobaczyłam, ale na pewno nadrobię zaległości.
UsuńMam nadzieję, że u Ciebie też już niedługo pojawi się recenzja:)
Już obejrzane, świetna rzecz, bardzo dobrze się bawiłem :) Recenzja oczywiście będzie, prawdopodobnie jutro. A co do poprzednich filmów reżysera, to Sztuczki polecam bardzo mocno (Zmruż oczy niestety jeszcze nie widziałem). Jeśli podobało Ci się Imagine, to i Sztuczki powinny przypaść Ci do gustu. Szczególnie, że podobieństw jest całe mnóstwo :)
Usuń