Chwytliwy tytuł, interesująco
zapowiadająca się fabuła i totalny powiew świeżości w polskim kinie (początkujący
reżyser Sebastian Buttny i kilka nieznanych nazwisk w obsadzie) – tak, naprawdę byłam ciekawa
tego filmu.
Mariusz (Grzegorz Stosz), jak na aktora ma dość
niefortunną przypadłość. Stojąc przed publicznością zapomina
tekstu. Żeby móc wrócić do aktywności zawodowej oprócz chodzenia na terapię
stara się leczyć też na własną rękę. W samotności i nie mówiąc o tym nikomu
przygotowuje monodram pt. „Zen w sztuce łucznictwa”. Po śmierci dziadka otrzymuje
jednak do odegrania nową, może i życiową rolę – w zamian za poderwanie dziewczyny
(Izabela Nowakowska) dla Piotra (Piotr Głowacki), pracownika pomocy społecznej,
Mariusz ma dostać mieszkanie po zmarłym dziadku.
Rozpoczęte i pozostawione samopas
wątki są czasami naprawdę irytujące. Wplątany w tę historię motyw zmarłego
dziadka, który w rzeczywistości jest kluczowy, bo pociąga za sobą całą lawinę
kolejnych wątków, został tutaj potraktowany trochę jak koło ratunkowe. Nie
wiadomo jak połączyć ze sobą losy głównych bohaterów? A koniecznie trzeba je
połączyć?? No to dajmy skłóconego z całą rodziną dziadka, który wolał
przekazać majątek pracownikowi pomocy
społecznej, niż swojej rodzinie i nie tłumaczmy nikomu, o co tak naprawdę poszło..
Niech się widzowie domyślają, przecież to takie artystyczne. Później tematów
narasta coraz więcej i więcej. Mariusz wchodzi w układ z Piotrem. Wplątują w to
Inę, przez co powstaje trójkąt miłosny. Trójkąt spędza ze sobą coraz więcej
czasu – jedzie na wakacje, odwiedza rodziców Piotra, przeżywa załamania, wzloty
i upadki, przemiany duchowe i intelektualne itp.itd. Ale żeby nie było zbyt
oczywiście i przyziemnie, to przecież zawsze można dodać jeszcze wróżkę! Tak,
jest i wróżka… latająca, bo ze skrzydełkami i do tego świecąca się brokatem - Katarzyna Maciąg.
Izabela Nowakowska, Grzegorz Stosz, Piotr Głowacki, Źródło: materiały prasowe |
Aktorski powiew świeżości, na
który tak bardzo liczyłam, delikatnie stwierdzając – szału nie robi. Izabela
Nowakowska co prawda dowiodła swojej odwagi i aktorskiej gotowości do udziału w łóżkowych scenach, ale właśnie przez to cały czas miałam wrażenie,
że w „Heavy Mental” został zastosowany znany od dawna chwyt. Kiedy scenarzysta
nie wie, w jaki sposób przyciągnąć, albo przywrócić uwagę i skupienie widza –
wstawia goliznę (idealny przykład: „Oszukane” i scena bliźniaczek przed
lustrem, to trzeba zobaczyć :D). I nieważne,
czy bohater właśnie rozmawia na ważne dla niego tematy, czy kąpie się w morzu,
niech robi to nago! Z kolei Grzegorz Stosz, uczesany przez fryzjera gwiazd disco polo
lat 90-tych, mógłby sobie podać rękę z kłodą drewna. Jeśli grany przez tego
aktora aktor miałby występować na teatralnej scenie w taki właśnie sposób, jak
przedstawił to Stosz pod koniec filmu, to naprawdę lepiej dla wszystkich, żeby
ta jego sceniczna blokada trwała jak najdłużej. Piotra Głowackiego lubię, więc
nie będę krytykować J
I tak był dobry, jak zawsze J
Na koniec zostawiłam kilka
plusów, bo oczywiście, że są! To film o zwyczajności, bez fajerwerków, mimo że
wróżka czuwa ;) Problemy zawodowe nie rozwiązują się dzięki tajemniczemu i
magicznemu zrządzeniu losu (Mariusz), w ogóle wybór swojej ścieżki zawodowej
wcale nie jest banalnie prosty (Piotr) i nawet marząc głupio się przyznać przed
innymi, że marzy się o czymś zwyczajnym albo co gorsza stereotypowo nudnym
(Ina).
Wielowątkowość też miewa swoje
zalety. Trudno szybko znudzić się fabułą.
Film miałam okazję obejrzeć w
naprawdę dobrej jakości. Czystość obrazu i raczej wyraźny dźwięk, to bardzo
rzadko spotykane zjawiska w polskich filmach. Pod tym względem naprawdę
podziwiam Buttnego i mocno trzymam kciuki za jego kolejne filmy.
„Heavy Mental” obejrzałam dzięki
uprzejmości dystrybutora POLFILM. Bardzo dziękuję za mocno przedpremierowy seans. Film
w kinach od 17.kwietnia br. (btw. premiera światowa miała miejsce w październiku
2013r.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz