niedziela, 19 lipca 2015

Animator - "Pocahontas" i spotkanie z Erikiem Goldbergiem

8.Międzynarodowy Festiwal Filmów Animowanych – Animator.


Mimo, że wakacje to dobro luksusowe, którego w tym roku jeszcze nie zaznałam, to w programie festiwalu znalazł się taki punkt, którego zdecydowanie nie mogłam przeoczyć. Zapraszam na krótkie podsumowanie spotkania z reżyserem „Pocahontas” - Erikiem Goldbergiem.

*
Goldberg to żywa wizytówka Disney’a. Jego aparycja mówi sama za siebie. Niewysoki, pulchny, łysiejący i w przeraźliwie czerwonej koszuli w jakieś bajkowe stworzonka wyglądał jakby sam był bohaterem którejś z disneyowskich produkcji. Opowiadając anegdotki związane z pracą nad filmem oraz kilkakrotnie podkreślając swoją radość z faktu, że Poznań tak kocha animacje a sala kinowa jest pełna widzów, prawdopodobnie podbił serce każdej osoby obecnej na spotkaniu.

Goldberg zdradził, że wybór głównej bohaterki wcale nie był prosty. Ostatecznie spośród ośmiu kandydatek na Pocahontas, została wybrana ta bardziej kobieca niż dziewczęca, silna, z poważną i stanowczą twarzą i oczyma, które nie zajmują połowy buzi. Nie da się ukryć, że jest piękna, ale z drugiej strony w ogóle nie przypomina większości stereotypowych księżniczek. Odstępstwem od przyjętej w świecie bajek reguły jest również brak w filmie Goldberga typowego szczęśliwego zakończenia. Historia, mimo że dość luźno, jednak jest oparta na prawdziwych wydarzeniach. Huczny ślub, kolorowy zamek, tłum podekscytowanych poddanych tańczących w deszczu serpentyny – to po prostu by nie przeszło.


W trakcie prac nad filmem dochodziło w zespole do wielu zgrzytów. Finalną wersję „Pocahontas” zawdzięczamy temu, że przed ukończeniem produkcji odszedł (do konkurencji) jeden z wiecznie niezadowolonych członków ekipy. Trudno sobie wyobrazić, że gdyby nie to, „Pocahontas” zostałaby pozbawiona m.in. wątków humorystycznych. A przecież bez Meeko, Flita i Percy’ego ta bajka straciłaby połowę uroku!


Ostateczna wersja animacji to nie tylko decyzja jej twórców. Specjalne przedpremierowe pokazy dla publiczności pozwoliły poznać opinię widzów jeszcze zanim film trafił do kin. Jednak patrząc z perspektywy czasu Goldberg stwierdził, że żałuje niektórych zmian wprowadzonych pod wpływem sugestii widzów, np. w ścieżce dźwiękowej. A pozostając w temacie muzyki – reżyser zaznaczył, że jest autentycznie zachwycony „Kolorowym wiatrem” Górniak.

miniFOTORELACJA ;)

Wejściówki skończyły się już kilka dni przed pokazem, więc nie wiem po co Ci ludzie stali do kasy... Za to Goldberg jest mistrzem rozdawania autografów. Dosłownie z każdym chętnym zamienił kilka zdań i oprócz zwykłego podpisu rysował bajkowe postaci. 

Pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że siedzę w kinie w pierwszym rzędzie :D

*
Film został wyświetlony w oryginalnej wersji z polskimi napisami. Od teraz John Smith to moja ulubiona rola Mela Gibsona ;) A tak btw., to naprawdę szkoda, że tak mało animacji możemy oglądać bez polskiego dubbingu.

*
Może nasza krótka rozmowa nie należała do najbardziej konstruktywnych, jakie w życiu przeprowadziłam, ale kiedy powiedziałam Goldbergowi, że uwielbiam jego zegarek (z Myszką Miki!!! <3 ) to roześmiał się zabawniej, niż Chip i Dale razem wzięci. W sumie nie zdziwiłabym się, gdyby podkładał któremuś z nich głos.



*Zdjęcia: Facebook.com/FestiwalAnimator


2 komentarze:

  1. Rzadko ostatnio piszecie, dziewczyny, ale widzę że nie próżnujecie, bo festiwalowo :) zazdroszczę tego spotkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zdecydowanie za rzadko :( ale filmy i kino niezmiennie są dla nas bardzo ważne :)
      P.S. Miło, że nadal do nas zaglądasz :)

      Usuń