poniedziałek, 3 sierpnia 2015

6 powodów, przez które w 3 dni zostałam fanką Nowych Horyzontów


Tradycyjnie, jak po każdym ciekawszym filmowym wydarzeniu, planowałam zrobić fotorelację z krótkimi komentarzami. Jednak, tym razem byłoby to zdecydowanie za mało. 
Dlatego przedstawiam Wam moje TOP 6 serduszek dla NH 2015:

1. Filmy, filmy na sali kinowej, filmy na sali kinowej CALUTEŃKI DZIEŃ. W ten weekend zrozumiałam, że Enemefy to pikuś. Jeśli pierwszy seans zaczyna się o 9.45, ostatni kończy o 00:30, a pomiędzy nimi są przerwy jedynie na kawę, coś do schrupania i siku, to stwierdzenie „naoglądałam się do syta” przestaje być metaforą. Zazdroszczę i jednocześnie podziwiam tych, którzy w taki sposób funkcjonowali przez cały festiwal. Nie przeszkadza mi nawet to, że niektóre filmy kompletnie mi się nie podobały, bo rekompensatę stanowił ostatni obejrzany przeze mnie na NH – fantastyczny „Mustang”(reż.Deniz Gamze Erguven). Recenzja na dniach.

2. Emocje – Nie tylko te wywołane kolejnymi historiami płynącymi z dużego ekranu. Dzień festiwalowicza zaczynał się najpóźniej o 8.30 od rezerwacji seansów na dzień następny i były to emocje porównywalne do czekania na wyniki totolotka. O ile się gra w totolotka, oczywiście. Miejscówki na najbardziej chwytliwe filmy rozchodziły się w 20 sekund lub mniej. Tak było np. w przypadku „Love” (reż. Gaspar Noe) i zaznaczam, że miejscówek tych było 200. Btw. „Love” to erotyk, który narobił szumu w Cannes. Wierzcie mi, że nie ma nad czym szumieć… recenzja na dniach ;)

3.Ludzie – wszyscy przebywający wówczas we Wrocławiu :D  I zapaleńcy siedzący obok w kinie (tutaj w szczególności pozdrawiam starszą panią, która po spotkaniu z reżyserem -Kinga Dębska- i producentem -Zbigniew Domagała- filmu „Aktorka” poprosiła mnie o wysłuchanie jej przemyśleń o Czyżewskiej, bo „na forum to krępowała się o tym powiedzieć” <3);  i ci, dzięki którym znalazłam drogę z Dworca do hostelu, z hostelu do kina, z kina do miejsca spotkania ze Scopowiczami itd. (tutaj w szczególności pozdrawiam inną starszą panią, która odprowadziła mnie na sam przystanek, jechała ze mną tramwajem aż pod hostel i naśmiewała się z syna, który wydzwania z pytaniami „Jak gotuje się pietruszkę do sałatki?” <3 ). Miejscowi są zawsze idealnym dopełnieniem jakdojade.pl!

4. Maria i Bogdan Kalinowscy – honorowi goście Nowych Horyzontów (tak, ta najstarsza i najsłynniejsza para widzów), których spotykałam w drodze do kina na pierwszy seans i w drodze z kina po ostatnim seansie. Jak zawsze głośno rozmawiali podczas filmów i jak zawsze nikt nie miał im tego za złe.

5. Spotkania z twórcami – tego chyba nie trzeba argumentować. Najpozytywniej wspominam dyskusję z Przemysławem Wojcieszkiem, reżyserem „Jak całkowicie zniknąć”. Film mi się nie podobał (wcale), ale szczere wyznanie filmowca: „Tak się cieszę, że zostaliście po filmie. Kocham Was” zrekompensowało niesmak po seansie ;) ale film nadal mi się nie podoba (wcale).

6. Atmosfera – banał? Nie. Setki widzów koczujących na trzech kondygnacjach Kina Nowe Horyzonty i zawzięcie dyskutujących tylko o jednym, to piękny i niecodzienny widok. Wybaczam im nawet to, że stanowili gęsty tłum, którego tak nie znoszę.

Strasznie żałuję, że mogłam przyjechać jedynie na weekend kończący festiwal, jednak spędziłam go bardzo aktywnie a rozpisany sobie plan zrealizowałam w 100%. Jedyne minusy wyjazdu: brak Moniki i brak moich najulubieńszych z ulubionych blogerów filmowych.

1. Skoro nie urlop, to chociaż przerwa w pracy, rezerwacja sama się nie zrobi

2. Z Moniką mamy taką tradycję, że ze wspólnych wyjazdów prowadzimy kroniki. Wrocławski dziennik z podróży chociaż baaardzo szczegółowy, to smutny, bo ma jednego autora

Kino Nowe Horyzonty
 Nawet w toaletach pełna kultura :)

1.ILWM wkuwa piątkowo - sobotnio - niedzielny program dnia

2.Jeszcze trochę i będę mistrzem selfie
 Tutaj chodziło o koszulkę, w której zobaczycie mnie nie raz

3. ILWM na tablicy pamiątkowej

4. i świat się o nas dowie ;) 


Serdecznie podziękowania dla Gutek Film za przyznanie karnetu uczestnika


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz