wtorek, 15 września 2015

Pieśń słonia / Elephant Song

Michael (Xavier Dolan) – od ponad pięciu lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Zadecydował o tym sąd, który uznał go za winnego śmierci matki, słynnej śpiewaczki operowej. Doktor Green (Bruce Greenwood) – dyrektor tego właśnie szpitala; mężczyzna, który jest w stanie spędzić nawet Wigilię w pracy, byleby tylko nie stawiać czoła własnemu życiu prywatnemu. Spotykają się w gabinecie zaginionego doktora Lawrence’a – pierwotnie miejscu mającym służyć za salę przesłuchań (Green kontra Michael), a z czasem miejscu będącym placem gry żywymi pionkami (Michael kontra Green). Film w reżyserii Charles’a Biname, na podstawie sztuki Nicholasa Billona (scenarzysta).


„Pieśń słonia” to film dwóch bohaterów. Zamknięci w niewielkiej przestrzeni skupiają na sobie całą uwagę, a ich potyczki słowne nie potrzebują żadnych efektów specjalnych, by wzbudzić wrażenie zbliżającej się eksplozji. Tym bardziej szkoda, że scenarzysta niepotrzebnie zaśmiecił fabułę kilkoma pobocznymi wątkami. Prawie każde wyjście kamery z gabinetu lekarskiego spowalniało tempo akcji, co w przypadku dramatu jest po prostu strzałem w kolano. Wyjątek od reguły stanowi fragment wyjaśniający tytuł. Pieśń słonia potrafi ścisnąć za serce, a nawet wzruszyć do łez – mogłyśmy to zauważyć u współoglądaczy na sali kinowej ;)

Dolan jest urodzonym, wręcz idealnym wariatem. Całkowicie naturalny, co może być nawet lekko przerażające, zdystansowany do siebie, ale jednocześnie świadomy każdego ruchu i wyrazu twarzy, a do tego zupełnie nieskrępowany bliskością kamery. Dzięki temu wykreowany przez niego Michael nie ma w sobie nawet cienia nijakości. Za to w 100% przyciąga uwagę, powodując, że inni bohaterowie zostają daleko w jego cieniu.



„Pieśń słonia” to naprawdę dobry film, tylko że… fabuła w nim przedstawiona nie powala na kolana. Interesujący początek oraz całkiem skutecznie budowane napięcie prowadzą do rozwikłania zagadki, po którym na usta ciśnie się tylko krótkie: „No i?”. Z jednej strony brawa dla Michaela za to, jak bardzo potrafił zahipnotyzować oraz zmusić do wymyślania własnych i bardzo skomplikowanych alternatywnych rozwiązań tajemnicy. Z drugiej, brak genialnego finału, na który czekałam, pozostawił mnie z irytującym uczuciem niedosytu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz