Michael (Xavier Dolan) – od ponad pięciu lat przebywa w
szpitalu psychiatrycznym. Zadecydował o tym sąd, który uznał go za winnego
śmierci matki, słynnej śpiewaczki operowej. Doktor Green (Bruce Greenwood) –
dyrektor tego właśnie szpitala; mężczyzna, który jest w stanie spędzić nawet
Wigilię w pracy, byleby tylko nie stawiać czoła własnemu życiu prywatnemu.
Spotykają się w gabinecie zaginionego doktora Lawrence’a – pierwotnie miejscu
mającym służyć za salę przesłuchań (Green kontra Michael), a z czasem miejscu
będącym placem gry żywymi pionkami (Michael kontra Green). Film w reżyserii
Charles’a Biname, na podstawie sztuki Nicholasa Billona (scenarzysta).
„Pieśń słonia” to film dwóch bohaterów. Zamknięci w
niewielkiej przestrzeni skupiają na sobie całą uwagę, a ich potyczki słowne nie
potrzebują żadnych efektów specjalnych, by wzbudzić wrażenie zbliżającej się eksplozji.
Tym bardziej szkoda, że scenarzysta niepotrzebnie zaśmiecił fabułę kilkoma pobocznymi
wątkami. Prawie każde wyjście kamery z gabinetu lekarskiego spowalniało tempo
akcji, co w przypadku dramatu jest po prostu strzałem w kolano. Wyjątek od
reguły stanowi fragment wyjaśniający tytuł. Pieśń słonia potrafi ścisnąć
za serce, a nawet wzruszyć do łez – mogłyśmy to zauważyć u współoglądaczy na sali
kinowej ;)
Dolan jest urodzonym, wręcz idealnym wariatem. Całkowicie
naturalny, co może być nawet lekko przerażające, zdystansowany do siebie, ale
jednocześnie świadomy każdego ruchu i wyrazu twarzy, a do tego zupełnie
nieskrępowany bliskością kamery. Dzięki temu wykreowany przez niego Michael nie
ma w sobie nawet cienia nijakości. Za to w 100% przyciąga uwagę, powodując, że
inni bohaterowie zostają daleko w jego cieniu.
„Pieśń słonia” to naprawdę dobry film, tylko że… fabuła w nim
przedstawiona nie powala na kolana. Interesujący początek oraz całkiem skutecznie
budowane napięcie prowadzą do rozwikłania zagadki, po którym na usta ciśnie się
tylko krótkie: „No i?”. Z jednej strony brawa dla Michaela za to, jak bardzo potrafił
zahipnotyzować oraz zmusić do wymyślania własnych i bardzo skomplikowanych
alternatywnych rozwiązań tajemnicy. Z drugiej, brak genialnego finału, na który
czekałam, pozostawił mnie z irytującym uczuciem niedosytu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz