Wychowani w latach 70-tych XX
wieku mają „Podróż za jeden uśmiech”, wychowani w latach 80-tych i 90-tych XX
wieku mają „Akademię Pana Kleksa”, wychowani w latach pierwszych XXI wieku nie
mają nic, a wychowani teraz mają „Klub włóczykijów”.
Opowieść o dwóch przyjaciołach –
Kornelu (Franciszek Dziduch) i Maksie (Jakub Wróblewski), którzy w towarzystwie
wujka jednego z nich – Dionizego (Bogdan Kalus) oraz babysitterki (sama siebie
tak nazywa) – Joanny (Kamila Bujalska) wyruszają na poszukiwanie zaginionego
rodzinnego skarbu. Po drodze muszą sobie poradzić m.in. z dwoma typami spod
ciemnej gwiazdy (Tomasz Karolak i Wojciech Mecwaldowski).
Maks, wujek Dionizy, Kornel - Klub Włóczykijów |
Masz młodszą siostrę, brata,
wnuka sąsiada, albo w ogóle jakiekolwiek dziecko pod ręką? Zabierz je do kina
na „Klub włóczykijów”. Nie masz żadnego dziecka pod ręką? Idź sam do kina na „Klub
włóczykijów”. Lekka i zabawna, a przy tym przemyślana, poukładana i trzymająca
się kupy fabuła, świetnie dobrana
muzyka, przecudowny obraz i zdjęcia oraz dobra gra aktorska,
to kilka głównych powodów, przez które na filmie Tomasza Szafrańskiego bawiłam
się jak rasowy uczeń podstawówki.
Już sama czołówka wyróżnia się
oryginalnością i bardzo dobrą jakością. A to dopiero mała zapowiedź
profesjonalnych zdjęć, które są najmocniejszą stroną „Klubu…”. Ten film jest po
prostu ŚLICZNIE nakręcony i gdyby nie polskie dialogi, to można by stwierdzić,
że jest on przedstawicielem kina brytyjskiego lub amerykańskiego. Polskie filmy
przyzwyczaiły mnie do tego, że jak tylko akcja zaczyna się rozkręcać, kręci się
dosłownie wszystko na ekranie. A jeśli (co gorsza) główny bohater gdzieś biegnie,
to wygląda to tak, jakby biegła z nim cała ekipa filmowa - zaczynając od
operatora, a kończąc na scenografach i charakteryzatorach… Aż tu nagle na
seansie „Klubu włóczykijów” niespodzianka! Ani razu nie dała o sobie znać moja
choroba lokomocyjna. Byłam zachwycona.
Duet Mecwaldowski&Karolak
naprawdę daje radę. I chociaż aktorzy nie pojawiają się na ekranie wybitnie często,
to jeśli już są, automatycznie wywołują uśmiech na twarzy. Myślę, że śmiało
można ich nazwać Marvem i Harrym (tak, tak tymi z Kevina) polskiego kina.
Tomasz Karolak |
Wojciech Mecwaldowski |
„Klub włóczykijów” to chyba
pierwszy polski film przygodowy dla starszych dzieci (i dorosłych) wyprodukowany w XXI wieku.
Idąc do kina nie spodziewałam się, że te kilkadziesiąt minut aż tak skutecznie
poprawi mi humor i postawi do pionu.
P.S. Plakat tradycyjnie wężowy. Wygląda jak instrukcja obsługi bohaterów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz