sobota, 6 maja 2017

Szatan kazał tańczyć



Gdyby ktoś z Was przypadkiem zabłądził w kinie i trafił na seans najnowszego pomysłu Katarzyny Rosłaniec, to z całego serca zalecam: albo gnać do najbliższego wyjścia ewakuacyjnego, albo ewentualnie gdzieś się schować. Dziwny zlepek iluś tam scen, które podobno można sobie samemu poukładać na ileś tam sposobów, to nic innego, jak ... dno pod dnem. W sumie, to kto co lubi, ale naprawdę dziwnie patrzy się na film fabularny bez fabuły, ale za to z milionem ujęć seksu przeplatanego masturbacją. I tutaj już nawet nie chodzi o to, czy widz jest pruderyjny, czy wręcz odwrotnie. Tutaj chodzi o to, że w tym filmie nie chodzi o nic. No bo błagam, po co nam wiedzieć, jak bulimiczka nimfomanka nie radzi sobie z tajemniczą chorobą chyba serca, o której nie dowiadujemy się nic poza tym, że po prostu jest i, że w związku z tym trzeba Karolinie (to ta główna) ponaklejać kabelki na klatce piersiowej i nie tylko.

Szok i niedowierzanie, że w tym projekcie wzięli udział: Danuta Stenka, Izabela Kuna, Łukasz Simlat, Marta Nieradkiewicz i... John Porter (łkam do teraz). A do grona naczelnych rozbierających się bez sensu dołącza Magdalena Berus (Karolina), jednocześnie stając się bardzo silną rywalką Michaliny Olszańskiej.

Film z cyklu: Może i karta Unlimited jest, ale czas nie e.

1/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz