Najnowszy film Sofii
Coppoli, który zasłynął z tego, że jest najnowszym filmem Sofii Coppoli. I
jeszcze z tego, że ma głośne nazwiska w obsadzie: Nicole Kidman, Kirsten Dunst,
Elle Fanning oraz Collin Farrell, jako rodzynek.
Może jestem ignorantką,
a może to "film dla wybranych", przy czym ja znów do tych wybranych
nie należę, ale błagam niech mnie ktoś oświeci - skąd wzięły się wszystkie
pochlebne recenzje pod adresem tego filmu? Jakie jest jego przesłanie i nad czym należy kontemplować po seansie? Po ładnej i
nawet intrygującej pierwszej scenie zobaczyłam tylko niewielkie (wręcz
minimalne) uzupełnienie zwiastuna, z którego już dawno wywnioskowałam coś w
deseń #girlspower.
Serio chodziło o to, żeby pokazać, że zarówno dojrzałe kobiety, jak i małe
smarkule są łase jedynie na komplementy, adorację i podziw w oczach faceta, ale
jeśli sprawy pójdą za daleko, to nagle stają się stadem oszukanych niewiniątek,
więc tworzą zorganizowaną grupę modliszek? Zaznaczę to jeszcze raz: zarówno
dojrzałe kobiety, jak i małe smarkule. Wszystkie mają to samo w głowie.
Seeerioooo...?
No i pewnie znów wyszłam na antyfeministkę, która
zamiast bronić wykorzystanych i wodzonych za nos kobiet, ciśnie im i je
krytykuje, a tak naprawdę, to wszystko jest winą faceta, który zburzył ich
spokojną egzystencję w niespokojnych czasach (w tle rozgrywa się wojna
secesyjna).
A btw. to na Filmwebie film został oznaczony m.in. jako western. Czego to nie zrobi jedna scena z kilkoma końmi.
Żeby nie było niedomówień - nie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz