sobota, 16 września 2017

Tarapaty

Z kina familijnego wyrosłam jakiś (nawet całkiem spory) czas temu, a do współczesnych animacji nie mam ani zapału, ani motywacji, ani cierpliwości. Na Tarapaty dotarłam do kina tylko i wyłącznie dlatego, że nieustannie kolekcjonuję obejrzane filmy polskiej produkcji. Miło, że pomimo niesprzyjających warunków kinowych (szkolna, głośna wycieczka okupująca najwyższe rzędy, wychowawczyni biegająca od sali do sali, lub mająca problemy z pęcherzem, a do tego wołająca o pomstę do nieba matka, która trzymała nogi na fotelu przed sobą i zdecydowanie nie dawała dobrego przykładu swojemu zatopionemu w pudełku z popcornem synowi) film okazał się całkiem sympatyczny i lekkostrawny. 


W Tarapatach śledzimy wakacyjną, nieco kryminalną przygodę Julki (udany debiut Hanny Hryniewickiej), która z powodu zapominalstwa rodziców jest zmuszona zamieszkać na kilka dni u swojej sztywnej i zdystansowanej ciotki (Joanna Szczepkowska). Na pierwszy rzut oka motywem przewodnim filmu jest poszukiwanie materialnego i nie byle jakiego skarbu, bo Julka wraz z nowym kolegą, Olkiem (Jakub Janota-Bzowski), chcą odnaleźć mural Syrenki Warszawskiej, którego autorem jest Picasso. Jak się jednak z czasem okazuje, szukanie drogocennego skarbu można traktować dwojako - zarówno dosłownie (czyli właśnie materialnie), jak i bardziej metaforycznie i górnolotnie. Młodzi widzowie dostają więc minilekcję wychowawczą na temat ważności i wartości przyjaźni. Ładne to, a zarazem nienachalne i takie pocieszne. Dodatkowy plus za sprytny twist z bohaterami i antybohaterami, który dodaje nieco pikanterii tej z pozoru oczywistej opowieści ;) 

Tarapaty nie przyniosły wstydu. Dzieciakom chyba się spodobało (te, które siedziały na tej samej sali kinowej co ja, raz na jakiś czas się zaśmiały, były też momenty, gdy całkowicie przestawały gadać i słychać było jedynie, jak chrupią popcorn i siorbią colę), a dorośli nie umrą z nudów, ani z zażenowania. Mam nawet nadzieję, że po wielu latach posuchy polskie kino familijne wróci do łask. Pamiętam, że w dzieciństwie byłam fanką kilku starych, polskich filmów, ówcześnie współczesnych dla mnie seriali oraz książek polskich autorów. Nie da się ukryć, że z polskimi bohaterami oraz akcją, która działa się w dobrze mi znanych miejscach i realiach o wiele łatwiej było się zżyć i utożsamić. 

A Tarapaty, po dłuższym zastanowieniu, oceniam 6/10


2 komentarze: