Możliwość uczestniczenia w spotkaniach
z ludźmi, których kojarzymy wyłącznie z ról, jakie wykreowali na ekranie, albo
z tego za produkcję jakiego filmu odpowiadają, zawsze łączy się z pewnego
rodzaju niepewnością. Bo mimo, że nie znamy osobiście
aktora/reżysera/scenarzysty, to śledząc jego zawodowe poczynania, to z jakimi
tytułami jest związany, czy dużo się o nim plotkuje, czy też jest
introwertykiem ceniącym sobie dyskrecję – zawsze buduje pewien obraz postaci,
który wydaje nam się słuszny i pewny. Dopiero w trakcie spotkań na żywo
dochodzi do konfrontacji wyobrażeń z rzeczywistością (eureka), co z kolei albo
utwierdza nas w przekonaniu, że znamy się na ludziach, więc szkoda, że nie
zarabiamy grubych milionów za bycie psychologiem, albo utwierdza nas w
przekonaniu, że nie znamy się na ludziach, więc dobrze, że nie zarabiamy
grubych milionów za bycie psychologiem (eureka nr 2). To poprzednie zdanie
zawiera 385 znaków ze spacjami, idę po rekord.
W każdym razie, bardzo lubię
uczestniczyć w tego typu spotkaniach, więc gdy tylko pojawia się okazja, to
gnam na nie bez zastanowienia. Podczas tegorocznej Kamery Akcji udało nam się
razem z Moniką być na trzech:
Aktor a krytyk – Agata Kulsza i Łukasz Maciejewski
Prowadzenie: Marcin Radomski
To spotkanie oznaczyłam w
harmonogramie, jako najważniejszy i obowiązkowy punkt festiwalu. Czekałam na
nie bardzo, ale równie bardzo się go obawiałam. Delikatnie mówiąc, byłam lekko
niepocieszona, gdy okazało się, że jednym z uczestniczących w nim rozmówców ma
być Łukasz Maciejewski. W zeszłym roku prowadził on spotkania z Bartłomiejem
Topą oraz z Martą Nieradkiewicz, które prawie zdominował opowieściami o swoich
książkach. Naprawdę nie chciałam powtórnie słuchać tychże historii, podczas gdy
na fotelu obok miała siedzieć jedna z największych aktorek współczesnego kina.
Celowo nie napisałam współczesnego, polskiego kina. Agata Kulesza, to chodzący
talent i byłabym przeszczęśliwa, gdyby poprowadziła monolog, nawet jeśli zechciałaby
opowiadać o kiju od szczotki.
Na szczęście, już po kilku
pierwszych minutach wiedziałam, że czeka nas szczęśliwe zakończenie. W rozmowie
prym wiodła Kulesza. Jej dominacja była wyraźnie widoczna, ale jednocześnie
niewymuszona, swobodna i kulturalna. Opowiedziała kilka ciekawych, zabawnych
anegdotek, udzielała sensownych, rozbudowanych odpowiedzi na pytania
prowadzącego oraz publiczności, a poza tym sprawiła wrażenie bardzo
sympatycznej, otwartej i zdystansowanej do siebie osoby. Zero zadufania i
gwiazdorzenia.
W sumie nie wiem, co miało największy
wpływ na taki pozytywny przebieg rozmowy – czy wspomniana energia i dominujący
charakter Kuleszy, czy dobre prowadzenie spotkania, czy może Maciejewski po
prostu woli rozmowy z kobietami (o czym w sumie mogłyby świadczyć tematy jego
książek). Najważniejsze, że efekt był mega pozytywny. Każdy z zaproszonych gości
odpowiadał na swoje pytania i nie wcinał się w wypowiedź drugiej osoby, ale
doceniam, że Maciejewski raz oddał nawet głos Kuleszy.
Spotkanie z twórcami filmu Soyer po przedpremierowym seansie
Film nawet mi się podobał i będę
go bronić, o czym pisałam w podsumowaniu filmów obejrzanych na FKA (TUTAJ).
Spotkanie natomiast było bardzo rozczarowujące. Rozumiem, że młodzi aktorzy
mogą być strasznie podekscytowani faktem, iż udało im się pokonać w kastingu
znajomych ze stiudiów i wystąpić w projekcie znanego reżysera (pan od Hiszpanki),
jednak ich niejednokrotne wracanie do tej historii stało się w którymś momencie
irytujące i męczące. Nie wyglądało to też ani wiarygodnie, ani naturalnie,
zalatywało raczej szczeniackim wazeliniarstwem. Postaci, które młodzi aktorzy
zaprezentowali na ekranie były o wiele ciekawsze, niż ich odtwórcy w spotkaniu
na żywo. Poza tym, polecam trochę więcej pokory i dystansu do siebie, bo
obrastanie w piórka już na samym początku kariery nie wróży niczego dobrego.
Kim jest producent kreatywny?
Spotkanie z Darkiem Dikti po seansie filmu Beksińscy. Album wideofoniczny
Prowadzenie: Błażej Hrapkowicz
Zarówno film, jak i spotkanie po
nim wspominam bardzo pozytywnie. Chociaż rozmowa przebiegała w ciekawym,
sensownym tonie przede wszystkim na początku, czyli pomiędzy prowadzącym, a
gościem. Gdy głos został oddany publiczności, z sali zaczęły padać dość dziwne
i niezrozumiałe dla mnie pytania, a nawet oskarżenia wobec twórców. Wywnioskowałam
z nich tyle, że dokument o Beksińskich jest wątpliwy etycznie, gdyż jego
bohaterowie nie mieli możliwości obrony, ani przekazania swojego punktu
widzenia. Trochę bez sensu, prawda? Idąc tym tokiem myślenia powinniśmy
zaniechać tworzenia wszelakich dokumentów historycznych. Nie wnikam. Pan Dikti
okazał się jednak kulturalnym, opanowanym człowiekiem, który grzecznie, ale
stanowczo odpowiadał ucinając te nielogiczne zarzuty.
Podsumowując: spotkania oceniam
7/10 :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz