Tym razem nie jestem w stanie nie przyłączyć się do tych
wszystkich „ochów” i „achów”. Pierwsza na świecie pełnometrażowa animacja
namalowana farbami olejnymi brzmi dla mnie niewyobrażalnie kosmicznie. Efekt
jest piorunujący, bo film, to suma około 65 tysięcy ręcznie malowanych klatek,
nad którymi pracowało ponad 120 artystów. Na uwagę zasługuje tutaj dosłownie
wszystko, m.in. doskonale dobrani aktorzy (fizycznie podobni do postaci z
oryginalnych obrazów van Gogha), którzy zagrali poszczególne sceny, a te
zostały następnie odmalowane klatka po klatce. Dbałość o detale jest wręcz
niesamowita – twórcy pomyśleli nawet o takich „błahostkach”, które wykonują
bohaterowie animacji, jak np. odpinanie guzika marynarki podczas siadania, czy
delikatne poprawianie ronda kapelusza (!!!).
Oprócz pięknej strony artystycznej, film broni się również
ciekawą, nieco detektywistyczną fabułą. Razem z głównym bohaterem próbujemy
dowiedzieć się, jakie były przyczyny samobójstwa malarza. I czy aby na pewno
było to samobójstwo? Może i nie jest to kontrowersyjny, efekciarski dreszczowiec
z zawiłą intrygą na pierwszym planie, ale temat został przedstawiony
interesująco, sensownie i w sposób, który przyswoją nawet osoby kojarzące
nazwisko van Gogh jedynie z brakiem jednego ucha.
Do oglądania zachęcam dosłownie wszystkich, bez względu na
jakiekolwiek podziały. I nawet, jeśli jesteś osobą, która kompletnie nie
fascynuje się malarstwem, a w muzeum nie była od czasów szkolnych – to naprawdę
nic nie szkodzi!
Liczę też na to, że wreszcie doczekamy dni, gdy na hasło „poski
film” pierwszym skojarzeniem u większości Polaków nie będzie już tylko „Tylko
mnie kochaj”, „Nie kłam, kochanie”, czy samo „Kochaj”.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz