Recenzja filmu Uwodziciel
Jak to czasami mam w zwyczaju, chciałabym najpierw
wytłumaczyć, dlaczego wybrałam ten właśnie
film. OtóżJ
- Po uporaniu się z egzaminami miałam ochotę na kino lekkie, ale niegłupie.
Wybierając Uwodziciela miałam na
względzie to, że film jest adaptacją powieści
Guy'a de Maupassant, pt. Bel Ami,
a akcja rozgrywa się w XIX – wiecznym Paryżu. Uznałam, że to dobra wróżba i
wcale nie byłam do filmu uprzedzona, mimo że główną rolę gra w nim Robert
Pattinson (za którym delikatnie stwierdzając nie przepadam).
Kim jest tytułowy Bel Ami
i jak wygląda jego historia? Główny bohater to Goergesa Duroy
(wspomniany Pattinson), którego pierwszy raz widzimy w roli młodego,
przygnębionego biedaka. Od razu obudziły się we mnie empatyczne odczucia i
strasznie mi go było szkoda, gdy zobaczyłam w jakich warunkach przyszło mu
mieszkać. Widok biegających wokoło karaluchów zawsze wzbudza żal i odrazę, o
czym doskonale wiedzą scenarzyści. Jednak następnie okazało się, że Duroy był żołnierzem w Afryce, a teraz przybył do stolicy Francji, żeby zaznać
smaku bogactwa i przepychu. Georges wpadł na genialny (w jego mniemaniu) pomysł, by wspiąć się na szczyty paryskiej
elity, wykorzystując do tego swój wdzięk i urok osobisty. Tutaj znów muszę się zatrzymać, bo być może w
powieści ten mężczyzna był chodzącym ideałem, ale grający go aktor –
zdecydowanie nie. Oczywiście taktyka Duroy’a okazała się strzałem w dziesiątkę.
Georges adorował wszystkie kobiety wokoło i nieistotne czy były to mężatki,
wdowy, młode dziewczyny – żadna nie potrafiła mu się oprzeć. Choć oficjalnie
pracował on jako dziennikarz opisujący
swoje wojenne wspomnienia, to do bogactwa doszedł właśnie dzięki swoim romansom
i małżeństwom.
Tak w skrócie wygląda
fabuła. Ciekawa? Powalająca? Moja odpowiedź to…. Przemilczmy. Żeby nie być
gołosłownym: Bel Ami okazał się naprawdę nudnym kostiumowym romansem, z
banalnym przesłaniem - „bieda ma fatalny
wpływ na osobowość ludzi, którzy za wszelką cenę chcą zmienić swój los”. Kolejny
minus to jak już wspomniałam Pattinson. Nieważne czy „grał” niesamowicie
zdenerwowanego, czy uwodził kolejną kobietę, czy już nawet była to scena
najbardziej intymna . W każdej z tych sytuacji jego twarz była wykrzywiona w
bliżej niekreślonym grymasie, który doskonale znamy ze sagi Zmierzch, czyli: „Bella!
Mam ochotę cię ukąsić”. Podobne wrażenia miałam także po seansie filmów: Woda dla słoni i Twój na zawsze, więc trudno mi będzie zmienić zdanie o tym aktorze.
Być może nastąpi to po obejrzeniu Cosmopolis,
który wchodzi do polskich kin 22 czerwca i który, jak dotąd, ma całkiem dobre
recenzje. W związku z tym mam zamiar go obejrzeć, a swoimi wrażeniami
oczywiście się z Wami podzielę!
Na szczęście znalazłam
też kilka plusów w Uwodzicielu J Przede wszystkim gra trzech głównych aktorek. Uma
Thurman, jako Madeleine Forestier – wyemancypowana, chwilowa żona Georgesa.
Christina Ricci, która zagrała Clotildę de Marelle - pruderyjną, ale wierną kochankę głównego
bohatera. A na koniec najlepsza Kristin Scott Thomas (jako Virginia Russet),
która przeszła niesamowitą przemianę z zawstydzonej i wiernej mężowi starszej
pani – w zakochaną na zabój w Duroy’u energiczną kobietę. Poza tym bardzo
podobała mi się scenografia i kostiumy. Charakteryzacja wszystkich bohaterów i
widok Paryża pomógł przenieść się na około 100 minut w czasy XIX-wiecznej
Francji.
Nie będę namawiać do obejrzenia Uwodziciela, ponieważ jestem przekonana, że ten czas można z
czystym sumieniem poświęcić na jakiś inny film. Teraz wiem, że nawet gdybym
miała po raz dziewiąty zobaczyć
Przeminęło z wiatrem, oglądałabym je z większym zaangażowaniem i
dostrzegałabym jakieś nowe wątki. Opisany dzisiaj film widziałam pierwszy raz, a
wydawało mi się, że tę historię znam już na pamięć. Trzeba jednak pamiętać, że
scenarzyści nie mieli na fabułę zbyt dużego wpływu, ponieważ była to
ekranizacja wyżej wspomnianej powieści.
Dramat,
Francja,
Wielka Brytania, Włochy, 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz