Mamy weekend, więc teoretycznie powinno być więcej czasu na
przyjemności. A jaką większą przyjemnością dla kinomaniaków może być to, niż
wypad do kina? Bling Ring nie jest
jakimś superhipermegafantastycznym filmem, ale i tak może się okazać dobrą
alternatywą na krótkie babskie wyjście. Przekonałyśmy się o tym z LBD i chyba
żadna z nas nie żałuje, że w tym zapracowanym czerwcu udało nam się wspólnie
obejrzeć to raczej nieambitne kino.
O Bling Ring jest
głośno z dwóch powodów. Po pierwsze, scenariusz powstał na podstawie
autentycznej historii: marząca o luksusie grupa nastolatków, włamuje się do
mieszkań hollywoodzkich gwiazd, by przywłaszczyć sobie (dosłownie) część ich bogatego
świata. Po drugie, reżyserką jest Sofia
Coppola, zdobywczyni Oscara za scenariusz do Między słowami, który również wyreżyserowała. Swoją drogą, Coppola
jest tak bardzo związana z kinem, że nie tylko pisze scenariusze i reżyseruje,
ale jest także aktorką. Co ciekawe, zagrała między innymi w trzech częściach Ojca Chrzestnego. Chociaż nie można tych
ról nazwać wielkimi filmowymi kreacjami (w I i II grała malutkie dzieci, a w
III – Mary Carleone, za którą dostała Złotą Malinę), ale i tak uważam to za
spory ewenement.
Wracając do filmu – jest dokładnie taki, jak go sobie
wyobrażałyśmy, czyli całkowicie zwyczajny, ale przy tym niezanudzający. Główną
jego siłą jest historia sama w sobie. Ze zdziwieniem patrzyłyśmy, z jaką
łatwością młodzi ludzie włamują się na posesje m. in. Lindsey Lohan, czy Paris
Hilton (która udostępniła filmowcom swój dom). Jednak z jeszcze większym
zdziwieniem patrzyłyśmy na to, jak ci sami młodzi ludzie bezmyślnie się
zachowują, opowiadając o swoich przygodach wszystkim dookoła i publikując na facebooku
setki zdjęć z kolejnymi „zdobyczami”.
Zaletą filmu jest także piątka głównych bohaterów, a przede
wszystkim: Rebecca (Katie Chang) i Marc (Israel Broussard), którzy są inicjatorami
większości włamań oraz Nicki (Emma Watson), która po wykryciu całej sprawy przedstawia siebie w świetle ofiary,
borykającej się z życiowymi przeciwnościami losu. Muszę przyznać, że Emma jest
naprawdę bardzo dobrą aktorką i mimo, że ostatnia część Harry’ego Pottera została nakręcona zaledwie dwa lata temu, to ona
już zdążyła zerwać z ciążącym na niej wizerunkiem Hermiony. Na jednej z
konferencji prasowych nt. Bling Ring Watson
powiedziała, że przygotowując się do nowej roli najbardziej stresowało ją to,
czy zdoła się pozbyć swojego brytyjskiego akcentu na rzecz amerykańskiego. Po
obejrzeniu filmu stwierdzam, że poradziła sobie nie tylko z tym. Potrafiła
stworzyć wiarygodną postać naiwnej i głupiutkiej młodej dziewczyny, która
przyjaciółce potrafi jedynie doradzić, że „panterki nie łączymy z zebrą”, ale
w przyszłości chce rządzić państwem.
Jak wspomniałam, Bling
Ring polecam raczej do oglądania w gronie przyjaciółek. Nie jest to film, o
którym się myśli jeszcze przez kilka dni po jego obejrzeniu, ale to
niekoniecznie musi być wada. Fani Sofii Coppoli na pewno dostrzegą jej
reżyserską rękę, Bling Ring został
nakręcony w jej stylu (spokojnym, ze zbliżeniami na twarz, chwilową ciszą
itp.). Jednak nie powinni oczekiwać obrazu podobnego do Między słowami, Somewhere,
czy Przekleństw niewinności . Bling Ring jest bardziej komercyjny,
rozrywkowy, ale mimo to - nieprzerysowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz