Są filmy, którym warto dać szansę i obejrzeć do końca, nawet
jeśli wielość wątków i powolnie rozwijająca się fabuła zachęcają raczej
naciśnięcia przycisku „stop”. To miłe uczucie, gdy nagle pojawia się scena
zupełnie odmieniająca postrzeganie całej historii i występujących w niej
bohaterów jest najlepszą nagrodą dla wytrwałego widza, szukającego filmu, o
którym będzie myśleć jeszcze kilka dni po seansie. Do „Powtórnie narodzonego”
zabierałam się trzy razy i teraz wiem, że podświadomość nie pozwoliła mi
zrezygnować z jego obejrzenia.
Akcja filmu rozgrywa się naprzemiennie w Rzymie i Sarajewie, w
czasach współczesnych oraz w latach 80.minionego wieku. Przyczyną braku jedności miejsca i czasu jest historia Gemmy
(Penelope Cruz) i Diega (Emile Hirsch). Kobieta, po telefonie dawnego
przyjaciela Gojco (Adnan Hasković), postanawia wraz z synem Pietro (Pietro
Castellitto) pojechać do Sarajewa na wystawę zdjęć jej byłego męża - Diega.
Podróż ta staje się dla Gemmy okazją do wspomnień o dawnym życiu, zapoznania
syna z miejscem, w którym się urodził, a także odkrycia nieznanych przeżyć i doświadczeń
najbliższych jej osób. Tłem historii jest wojna w Sarajewie.
Penelope Cruz i Pietro Castellitto |
Po obejrzeniu „Powtórnie narodzonego”, fani Penelope Cruz nie
powinni czuć się zawiedzeni. To jedna z jej najciekawszych i najbardziej
ambitnych aktorsko ról, w której ją widziałam. Niesamowite jest to, że dzięki
bardzo widocznej, ale nieprzerysowanej charakteryzacji, Penelope z powodzeniem
zagrała zarówno olśniewająco piękną studentkę, jak i siwiejącą, pomarszczoną,
starzejącą się, ale nadal piękną kobietę. Wiarygodnie przedstawiła bohaterkę,
której największym pragnieniem jest bycie matką, pomimo z pozoru niemożliwych
do pokonania, licznych przeciwności. Bardzo ciekawą postać miał do
zaprezentowania również Emile Hirsch. Chociaż początkowo wydawało się, że gra on
jedynie „drugie skrzypce” u boku filmowej ukochanej, to w rzeczywistości musiał
przedstawić wielowątkowego, niejednoznacznego bohatera. Nie jestem do końca
przekonana, czy mu się to udało. Być może dlatego, że za bardzo mi przypominał
Christophera z „Wszystko za życie”. Natomiast, pozornie trzecioplanowa postać
Aski, zaprezentowana przez Saadet Aksoy, magnetyzuje już od pierwszego ujęcia.
Jej buntowniczy styl bycia, miłość do Nirvany, a także traumatyczne wydarzenie,
z którym musi żyć, sprawiają, że „Powtórnie narodzony” nie miał by bez niej
racji bytu.
Emile Hirsch, Penelope Cruz |
Saadet Aksoy |
Film, niestety, nie jest pozbawiony wad. Wspomniana
wielowątkowość wprowadziła do fabuły niepotrzebny chaos, którego można było
uniknąć, rezygnując z kilku niepotrzebnych scen (np. kłótnie Gemmy z
dorastającym synem, wątek pierwszego małżeństwa kobiety). Na minus działa też
długość seansu, bo przeszło dwie godziny tego filmu były zwyczajnie męczące.
Odniosłam też wrażenie, że będąca tłem wojna w Sarajewie
została przedstawiona w nieco pobłażliwy sposób. Wiem, że to jest przede
wszystkim dramat o losach Gemmy i Diega, ale jeśli fabuła została powiązana z
wydarzeniami w Sarajewie, powinno to być zrealizowane w bardziej przemyślany sposób.
Tym bardziej, że to jeden z najbardziej krwawych, bezsensownych konfliktów w
Europie, po zakończeniu II wojny światowej. Czego podsumowaniem może być zdanie
wypowiedziane w bardzo poruszającej scenie, przez filmowego lekarza: „Wstyd mi,
że należę do ludzkiej rasy”.
Pomimo wymienionych wad, wszystkie wspomniane zalety są dla
mnie tak istotne, że film oceniłam na 8/10. To jeden z ciekawszych dramatów,
jakie widziałam w ostatnim czasie, który znów udowadnia, że europejskie kino
(Chorwacja, Hiszpania, Włochy) ma się bardzo dobrze. Pięknym dopełnieniem
całości jest soundtrack, w którym pojawiły się zarówno poruszające, jak i
porywające, znane i nieznane utwory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz