niedziela, 1 grudnia 2013

Powtórnie narodzony / Venuto al mondo

Są filmy, którym warto dać szansę i obejrzeć do końca, nawet jeśli wielość wątków i powolnie rozwijająca się fabuła zachęcają raczej naciśnięcia przycisku „stop”. To miłe uczucie, gdy nagle pojawia się scena zupełnie odmieniająca postrzeganie całej historii i występujących w niej bohaterów jest najlepszą nagrodą dla wytrwałego widza, szukającego filmu, o którym będzie myśleć jeszcze kilka dni po seansie. Do „Powtórnie narodzonego” zabierałam się trzy razy i teraz wiem, że podświadomość nie pozwoliła mi zrezygnować z jego obejrzenia.


Akcja filmu rozgrywa się naprzemiennie w Rzymie i Sarajewie, w czasach współczesnych oraz w latach 80.minionego wieku. Przyczyną  braku jedności miejsca i czasu jest historia Gemmy (Penelope Cruz) i Diega (Emile Hirsch). Kobieta, po telefonie dawnego przyjaciela Gojco (Adnan Hasković), postanawia wraz z synem Pietro (Pietro Castellitto) pojechać do Sarajewa na wystawę zdjęć jej byłego męża - Diega. Podróż ta staje się dla Gemmy okazją do wspomnień o dawnym życiu, zapoznania syna z miejscem, w którym się urodził, a także odkrycia nieznanych przeżyć i doświadczeń najbliższych jej osób. Tłem historii jest wojna w Sarajewie.

Penelope Cruz i Pietro Castellitto
Po obejrzeniu „Powtórnie narodzonego”, fani Penelope Cruz nie powinni czuć się zawiedzeni. To jedna z jej najciekawszych i najbardziej ambitnych aktorsko ról, w której ją widziałam. Niesamowite jest to, że dzięki bardzo widocznej, ale nieprzerysowanej charakteryzacji, Penelope z powodzeniem zagrała zarówno olśniewająco piękną studentkę, jak i siwiejącą, pomarszczoną, starzejącą się, ale nadal piękną kobietę. Wiarygodnie przedstawiła bohaterkę, której największym pragnieniem jest bycie matką, pomimo z pozoru niemożliwych do pokonania, licznych przeciwności. Bardzo ciekawą postać miał do zaprezentowania również Emile Hirsch. Chociaż początkowo wydawało się, że gra on jedynie „drugie skrzypce” u boku filmowej ukochanej, to w rzeczywistości musiał przedstawić wielowątkowego, niejednoznacznego bohatera. Nie jestem do końca przekonana, czy mu się to udało. Być może dlatego, że za bardzo mi przypominał Christophera z „Wszystko za życie”. Natomiast, pozornie trzecioplanowa postać Aski, zaprezentowana przez Saadet Aksoy, magnetyzuje już od pierwszego ujęcia. Jej buntowniczy styl bycia, miłość do Nirvany, a także traumatyczne wydarzenie, z którym musi żyć, sprawiają, że „Powtórnie narodzony” nie miał by bez niej racji bytu.

Emile Hirsch, Penelope Cruz

Saadet Aksoy
Film, niestety, nie jest pozbawiony wad. Wspomniana wielowątkowość wprowadziła do fabuły niepotrzebny chaos, którego można było uniknąć, rezygnując z kilku niepotrzebnych scen (np. kłótnie Gemmy z dorastającym synem, wątek pierwszego małżeństwa kobiety). Na minus działa też długość seansu, bo przeszło dwie godziny tego filmu były zwyczajnie męczące.

Odniosłam też wrażenie, że będąca tłem wojna w Sarajewie została przedstawiona w nieco pobłażliwy sposób. Wiem, że to jest przede wszystkim dramat o losach Gemmy i Diega, ale jeśli fabuła została powiązana z wydarzeniami w Sarajewie, powinno to być zrealizowane w bardziej przemyślany sposób. Tym bardziej, że to jeden z najbardziej krwawych, bezsensownych konfliktów w Europie, po zakończeniu II wojny światowej. Czego podsumowaniem może być zdanie wypowiedziane w bardzo poruszającej scenie, przez filmowego lekarza: „Wstyd mi, że należę do ludzkiej rasy”.


Pomimo wymienionych wad, wszystkie wspomniane zalety są dla mnie tak istotne, że film oceniłam na 8/10. To jeden z ciekawszych dramatów, jakie widziałam w ostatnim czasie, który znów udowadnia, że europejskie kino (Chorwacja, Hiszpania, Włochy) ma się bardzo dobrze. Pięknym dopełnieniem całości jest soundtrack, w którym pojawiły się zarówno poruszające, jak i porywające, znane i nieznane utwory. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz