środa, 15 lutego 2017

Sputnik - Replika Festiwalu w Poznaniu (30.01.-12.02.2017)

Matrioszka, wieś, baba z chustą na głowie, Putin, kicz, przepych albo skrajna biedota, alkohol. Jestem pewna, że zdecydowana większość Polaków (i nie tylko) ma właśnie takie skojarzenia po usłyszeniu hasła „Rosja”. W ramach poznańskiej retrospektywy Festiwalu Sputnik widzowie mieli możliwość poznania niejednego, współczesnego, prawdziwego oblicza narodu, do którego cały czas jesteśmy uprzedzeni.



Co z kolei ja widziałam i co o tym myślę:

Miejskie ptaszki



3 historie, 3 główne bohaterki. Film co prawda nie niesie ze sobą żadnego głębokiego przekazu, ani tym bardziej lekcji życia, ale za to ma kilka zabawnych momentów i jest naprawdę lekki w odbiorze. Mimo, że to podobno komediodramat. Gdyby nie fakt, że bohaterowie mówią po rosyjsku, to w życiu byście nie zgadli, gdzie toczy się akcja. Mam na myśli to, że występujące tutaj postacie mają normalne i typowe dla XXI wieku zainteresowania (sport, moda, zwierzęta...), zawody (tatuażyści, PR-owcy, recepcjoniści) oraz wygląd (po prostu). Brak falbaniastych sukienek z cekinam, 10-cm tipsów i tapiru na głowie. Z naszymi wyobrażeniami na temat Rosji zgadza się jedynie skojarzenie z alkoholem, ale... no nie bądźmy hipokrytami.


Ochrona



Totalne przeciwieństwo poprzedniego tytułu. Obraz rosyjskiego społeczeństwa chyba całkowicie zgodny z uprzedzeniami i nieprzychylnymi skojarzeniami, o których z grubsza pisałam we wstępie.  A poza tym, jest to bardzo, ale to bardzo dziwny film.
Główna bohaterka cierpi na urojoną ciążę. Chociaż w sumie to może ona aż tak nie cierpi, bo marzy o dziecku. W każdym razie – udaje jej się podtrzymać to urojenie aż do szóstego miesiąca. Wtedy ciąża zostaje zauważona przez przyjaciółki, ojca i „lekarzy”. Cudzysłów pojawił się tutaj nieprzypadkowo. Uwierzcie mi, że gdyby badania wyglądały w taki sposób, to nie znalazłaby się  na tej planecie ani jedna kobieta, która by mówiła „Wolę 50 godzin u dentysty od 15 minut u ginekologa”. Co prawda urojenie Katji? Udzieliło się wszystkim jej znajomym, ale mniejsza o to. Też nie zrozumiałam.
Odkładam na bok poprawność polityczną (chociaż w sumie nigdy nie trzymałam się jej blisko) i piszę to bez zawahania – matko przenajświętsza, co za obrzydliwy obraz narodu. Większości bohaterów kijem bym nie trąciła. Są obleśni z zachowania, wyglądu, a nawet myślenia. I naprawdę trudno to wytłumaczyć, bo niby nie widzimy tu nic nadzwyczajnego, a jednak cały czas czułam niesmak. Taki dosłownie fizyczny. Bez większego rozkminiania, ale cieszę się, że nie było mi dane tego oglądać w 5d...
Poza tym, kiedy w trakcie sceny rozgrywającej się w jakimś gabinecie w urzędzie widzisz na jednej ze ścian portret Putina, to w głowie słyszysz coraz wyraźniej słowa „Rosjo – WTF?”.
Poza tym nr 2 – kiedy jedna z bohaterek wyznaje przyjaciółkom „Wyprowadzam się. Wracam do domu na wieś”, to w głowie huczy „WTF razy milion! To istnieje jeszcze bardziej zapyziała dziura, niż to coś, w czym trwaliśmy z bohaterami przez ostatnie dwie godziny?!”. No ok, może tutaj leciutko przesadziłam... ale to miejsce akcji naprawdę wyglądało jak stuprocentowa wiejska wieś.
Ani fabuła, ani walory estetyczne, a raczej ich brak, mnie niestety nie urzekły.


Uczeń



Z każdym kolejnym festiwalowym dniem czekały mnie totalnie odmienne przeżycia i emocje. Naprawdę nie mam pojęcia jak to się stało, skoro festiwal prawie wcale nie był nagłaśniany (właściwie to tylko w internecie, w kinie nie znalazłam ani jednego plakatu, nie mówiąc już o tym, że przed również echo), ale ten film zgromadził niesamowity tłum widzów. Naprawdę, nie przesadzam. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek uczestniczyła w pokazie, na którym widzowie siedzieli na dostawkach, a nawet.... bezpośrednio na schodach. A tak właśnie było.
Sam film – nooo festiwalowy, chociaż patrząc z perspektywy czasu, to wywarł na mnie największe wrażenie spośród wszystkich sputnikowych.
Szkoda, że znów Putin na ścianie, ale tym razem w szkole. Bo ogólnie, to akcja w w dużej mierze toczyła się w szkole. Kto by pomyślał, słysząc taki tytuł? Ale poza tym Putinem, to przekaz „Ucznia” jest naprawdę bardzo uniwersalny.
Aktorsko bomba. B O M B A. Na całej linii – genialność, świadomość ról (bo piszę o praktycznie całej obsadzie), odwaga.
Nie potrafię do końca wyjaśnić dlaczego, ale „Uczeń” przypomniał mi o filmie „Plemię”.
Piękne i solidne ukazanie faktu, że wiara (jakakolwiek i w cokolwiek) powinna być tylko i wyłącznie indywidualną sprawą każdego z nas. Najgorszym z możliwych wierzących jest ten, który zmienia przekonania w fanatyzm.
Po wyjściu z kina byłam dość mocno zmęczona. Psychicznie.



Nowe Kino Pałacowe & CK Zamek w Poznaniu – serdecznie dziękuję za możliwość uczestniczenia w pokazach w ramach Repliki Sputnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz