czwartek, 30 listopada 2017

Morderstwo w Orient Expressie



Naprawdę niezły film, który niczym nie powalił mnie na kolana. Przyjemnie spędzone dwie godzinki, w trakcie których można napawać oczy widokiem  weteranów kina (m.in. Judi Dench, Penelope Cruz, Johnny Depp, Michelle Pfeiffer) w niejednej wspólnej scenie – właśnie ta niecodzienna kombinacja podobała mi się najbardziej. I detektyw Hercules Poirot (Kenneth Branagh) też daje radę.

Rozwiązanie zagadki tytułowego morderstwa spoko, ale jednak troszkę zabrakło mi jakiegoś takiego dogłębniejszego śledzenia toku rozumowania Poirota. Żebym zobaczyła, kiedy dokładnie zaświeciła się żaróweczka nad jego głową. No ok, niby to było, ale mogło być jeszcze bardziej pedantycznie, bo przecież mamy do czynienia z królem pedantyzmu i słabo patrzy się na to, że ta jego przypadłość objawia się przede wszystkim zwracaniem uwagi na przekrzywione krawaty innych facetów. Już bardziej błyskotliwie i spektakularnie zostało pokazane zakończenie śledztwa z pierwszej sceny, które przecież stanowiło jedynie przystawkę do całej tej historii.

A może po prostu mam dzień czepiania się Morderstwa w Orient Expressie. Który to dzień trwa co dzień od minionego piątku włącznie do dziś (też włącznie).

Ponarzekałam, ponarzekałam, ale i tak jest spoko. Bo podobały mi się sceny wewnątrz pociągu – w sensie, że scenografia. Podobały mi się wąsy Poirota, które niektórzy strofują. Podobał mi się sam Branagh w roli detektywa i nie uważam, że było go za dużo. A takie zarzuty też podobno padają. Podobała mi się cała aktorska kombinacja, o której napisałam na początku. Bo szanuję, że te gwiazdy (naprawdę wielkiego formatu) nie wchodziły sobie w paradę, tylko bardzo zgrabnie współpracowały. A domyślam się, że pokazane całego swojego aktorskiego talentu, przy jednoczesnym nie tłamszeniu aktorskich talentów współpracowników, raczej nie należy do łatwych zadań.

Seans naprawdę sympatyczny, aczkolwiek raczej jednokrotnego użytku. Obstawiam więc, że nie rozpocznę własnego śledztwa w poszukiwaniu DVD, gdy już się pojawi. No chyba, że pojawi się w pewnym sklepiku, który nie jest Biedronką, a w którym w miarę systematycznie zdobywam różne ciekawe tytuły za jedyne 2.99zł. Legalnie!


6/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz