wtorek, 10 kwietnia 2012

Chalet Girl


Święta – nieistotne jakie – to czas, kiedy lubię obejrzeć prosty, niedający do myślenia, lekki i choć trochę zabawny film. W związku z tym, w tę Wielkanoc, mój wybór padł m.in. na Chalet girl. Dlaczego akurat na ten? Muszę przyznać, że tylko i wyłącznie ze względu na to, że jedną z głównych ról gra w nim Ed Westwick (tak, tak – Chuck Bass rules :P). Wcześniej, oprócz oczywiście Plotkary, oglądałam z jego udziałem tylko jeden film: Rozstania i powroty. Bardzo, bardzo mi się on podobał, ale niestety nie ze względu na Eda, ponieważ grał on tam nieznaczącą, nierzucającą się w oczy rolę. A że chciałam sprawdzić jak Westwick radzi sobie na planie filmowym, a nie tylko serialowym, postanowiłam obejrzeć właśnie Chalet girl.




W skrócie – o co chodzi:  Kim (Felicity Jones) kiedyś trenowała skateboard, jednak później by pomóc tacie zaczęła pracować w barze. Zajęcie to pochłaniało większość jej czasu, ale w końcu udało jej się znaleźć ciekawą, choć tylko 4 – miesięczną  pracę w kurorcie w Alpach. Poznała tam m.in. Jonny'ego (Ed Westwick), który był synem jej szefa. 

Rzeczywiście wybrałam zdecydowanie prosty, niedający do myślenia, lekki i trochę zabawny film ;) Dotyczy to całości: fabuły, gry aktorów, zwrotów akcji (albo ich braku) itp. itd. No i oczywiście było też szczęśliwe zakończenie (!).  Trafiłam jednak na wersję z nietypowymi, oryginalnymi/ specyficznymi napisami. Ta wersja chyba króluje w sieci, ponieważ na filmwebie dużo internautów cytowało właśnie te wpadające w pamięć, występujące tam teksty, np. dot. dźwięków w tle, tak jakbyśmy oglądali film bez głosu (przykładowo: „plebs ryczy”, „jebs”, „ktoś drze japę”). Muszę przyznać, że w niektórych momentach skupiałam większą uwagę właśnie na tych polskich napisach, niż na danej scenie;) Po obejrzeniu filmu zastanawiałam się  czy to była zaleta, czy wada, ale chyba skłaniam się ku temu drugiemu…

A wracając do Westwicka – nie był taki spięty, nie mówił lekko zachrypniętym i ściszonym głosem Chucka Bassa, ale gdy zobaczyłam go w garniturze, to moja pierwsza myśl była taka:  A gdzie jest Blair?!
Podsumowując: nie będę za bardzo krytykować Chalet girl, bo świadomie wybrałam „odmóżdżacz”, na który od czasu do czasu każdy ma ochotę. J

1 komentarz: