sobota, 6 października 2012

80 milionów


Z początkiem jesieni coraz częściej myślimy o zbliżającym się końcu roku. A koniec roku  jest  nierozerwalnie związany z podsumowaniami i ocenami minionych wydarzeń. Dla mnie oczywiście najważniejsze będzie zestawienie największych kinowych hitów. Już teraz można powiedzieć, że polskimi zwycięzcami kin są Jesteś Bogiem oraz W ciemności. Nie da się zapomnieć jak dużym sukcesem była dla Agnieszki Holland nominacja jej dzieła do tegorocznych Oscarów. Film, o którym dzisiaj piszę jest polskim kandydatem do Oscarów 2013. Niestety, trzeba być niepoprawnym optymistą, by wierzyć, że 80 milionów dostanie nominację.



Fabułę stanowi w zasadzie ciekawe wydarzenie mające miejsce w 1981 na Dolnym Śląsku.  Tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego młodzi intelektualiści działający  w Solidarności postanowili utrzeć  nosa komunistom i zabrać z banku 80 milionów związkowych pieniędzy, zanim ich konto zostanie zablokowane. Służby Bezpieczeństwa śledzą młodych mężczyzn, by zabrać im pieniądze. Film byłby o wiele ciekawszy, gdyby skupił się wyłącznie na tej historii. Jednak do całości wpleciono całe mnóstwo odrębnych wątków (rodzinnych, opisujących ówczesne realia naszego kraju), przez co tytułowe 80 milionów schodzi na dalszy plan. A szkoda, bo właśnie to jest tutaj najciekawsze.

Wiadomo, że historia naszego kraju jest bardzo bolesna i nie da się od niej oderwać. Wcale nie namawiam nikogo do zapominania o tych przykrych wydarzeniach, bo to by było bezsensowne. Historia ma ogromny wpływ na naturę Polaków i na naszą tożsamość narodową. Jednak we wszystkim należy zachowywać umiar. Nie można żyć tylko przeszłością i warto pomyśleć pozytywniej, o tym co się dzieje teraz, a też o tym co nas jeszcze może spotkać. Myślę, że warto to zastosować także w kinematografii. Już zapewne rozumiecie, dlaczego moim zdaniem 80 milionów nie jest trafionym kandydatem do Oscarów. Warto by było stworzyć film o zupełnie innej tematyce, niekoniecznie oparty na prawdziwej historii i pokazać światu, że Polska idzie do przodu. Mamy wiele różnych powodów do dumy, więc powinniśmy zacząć się chwalić swoimi sukcesami i  pokazywać nasz kraj w innym świetle.

Jeśli chodzi o film w ogóle, to niestety nie jestem nim zachwycona. Jak już napisałam: to co najciekawsze wcale nie zajmuje w nim dominującej pozycji, przez co oglądałam go z malejącym zainteresowaniem. Niestety na koniec stwierdziłam, że całość jest zwyczajnie nijaka. A chyba najgorsze co można powiedzieć o filmie to to, że  nie wzbudza w nas żadnych emocji, ani pozytywnych, ani negatywnych. 


Najbardziej znane kadry z filmu - protesty Solidarności

Gdybym miała wskazać najgorszą scenę 80 milionów, to wybrałabym tą, w której dochodzi do napadu (naprawdę trudno to nazwać napadem) na wrocławski bank. A zatem scena, która powinna być kluczową i najważniejszą - jest po prostu rozczarowująca. Zero napięcia, zero akcji, zero zdenerwowania. Trudno mi powiedzieć czy jest to winą scenarzysty, reżysera, aktorów, czy może ich wszystkich razem.



Nie wiem dlaczego Waldemar Krzystek wyreżyserował tak słaby film. Pamiętając jego Małą Moskwę spodziewałam się czegoś o wiele, wiele lepszego. Plus dla niego, że do głównych ról nie zatrudnił gromady czołowych i najbardziej znanych polskich aktorów. Mimo, że w obsadzie są takie nazwiska jak: Grochowska, Bobek, Bohosiewicz, Bosak, to ważniejsze role odgrywają mniej znani aktorzy (Krzysztof Czeczot, Maciej Makowski, Wojciech Solarz, Paweł Domagała). Jednak jedynym fenomenem filmu była dla mnie postać Stanisława Sobczaka, w którą się wcielił Piotr Głowacki. Naprawdę byłabym nawet skłonna do porównania go z Christophem Waltzem w Bękartach Wojny, a to chyba największy komplement, jaki mogłam napisać! Kolejny niespotykany widok to Olga Frycz i Jan Frycz na jednym ekranie. Na tym zalety filmu chyba się już kończą.

Piotr Głowacki w roli kapitana SB - Stanisława Sobczaka


Nie pozostaje mi nic innego, jak z poczucia patriotyzmu trzymać kciuki za naszego kandydata do Oscarów 2013 i liczyć na to, że do Oscarów 2014 zaproponujemy coś zdumiewająco innego J



2 komentarze:

  1. No tak. Ja co prawda filmu nie oglądałem, ale informacja, że będzie on polskim kandydatem do Oscara też wcale mnie nie zachwyciła, a nawet mocno zmartwiła. Nie wiem na jakiej podstawie Jury dobiera te Oscarowe filmy, ale chyba wszyscy mamy już naprawdę dosyć filmów opartych na tej naszej "bolesnej historii". Nawet jeśli to filmy naprawdę dobre, to jednak ileż można?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, zastanawiałam się, który film ja bym wytypowała zamiast "80 milionów", ale zupełnie nie mam pojęcia.
      Pozdrawiam :)

      Usuń