Recenzja filmu z 2014r.
Pierwszy taki film historii kina.
Nie tylko w historii kina polskiego, ale kina w ogóle. Sześć miesięcy pracy nad
sześcioma godzinami oryginalnych nagrań kronik z Powstania warszawskiego zaowocowały
stworzeniem pierwszego na świecie dramatu wojennego non-fiction.
Narratorami filmu są dwaj bracia
- Witek i Karol - operatorzy Biura Informacji i Propagandy, których zadaniem
jest udokumentowanie Powstania. Traktując
swoją rolę bardzo poważnie, młodzi mężczyźni (chłopcy?) postanawiają przyłączyć
się do jednego z powstańczych oddziałów i zrobić wszystko, by nakręcić
prawdziwą wojnę. Misja okazuje się raczej trudna do spełnienia, ponieważ walczący
żołnierze są niechętnie nastawieni do ludzi z kamerami. W związku z tym, bracia
najpierw dokumentują życie cywilów: prace w kuchni, proces pieczenia chleba,
wygląd ulic i mieszkańców miasta, a nawet ślub. Dopiero po jakimś czasie udaje im
się dołączyć do jednego z oddziałów i iść na prawdziwą akcję.
Pomysłodawca filmu, Jan Komasa, z
pewnością wiedział jak żmudnym i czasochłonnym procesem będzie stworzenie
sfabularyzowanego filmu, który ma się składać wyłącznie z autentycznych kronik
filmowych wykonanych w sierpniu 1944 roku. Pod względem technicznym „Powstanie
warszawskie” robi naprawdę ogromne wrażenie. Wszyscy doskonale znamy
czarno-białe zdjęcia przedstawiające Warszawę z tamtego okresu, ale oglądanie
tych samych obrazów w kolorze oraz ruchu, gwarantuje zupełnie nowe, silniejsze
przeżycia. Patrząc na nieśmiało lub wstydliwie zerkających w kamerę powstańców,
trudno wyjść z podziwu, że potrafili znaleźć w sobie siłę na odgruzowywanie
miasta w poszukiwaniu ciał poległych, często znajomych i bliskich im osób.
Widok walących się budynków, rannych i konających ludzi oraz martwych dzieci i
dorosłych na długo zostaje w pamięci. Świadomość autentyczności wymienionych
obrazów działa na wyobraźnię o wiele bardziej, niż nawet najdrastyczniejsze (ale wykonane przy pomocy kaskaderów i statystów), stworzone w doskonałej
jakości filmowe zdjęcia.
W filmie nie brakuje poruszających scen. Tutaj jedna z nich - powstańcy zatrzymują grupę Niemców. Jestem pewna, że każda osoba w kinie zastanawiała się wtedy, jak by ich potraktowała. |
Chociaż sam pomysł wplecenia do
filmu fabuły początkowo bardzo mi się podobał, to jego realizacja już mnie nie
zachwyciła. Dialogi momentami irytują i przeszkadzają, a głosy brzmią
denerwująco nienaturalnie i aktorsko. Jedynie fragmenty czytania listów od
kamerzystów–narratorów do matki (i odwrotnie) wpasowywały się w ton filmu,
więc może warto by było się ograniczyć jedynie do takiej formuły. Zwłaszcza, że
wówczas można by się jeszcze bardziej skupić na świetnej muzyce Bartosza
Chajdeckiego.
Film jest ważny z jeszcze jednego
powodu. Dzięki akcji „Rozpoznaj”, którą w lipcu 2013 roku rozpoczęło Muzeum
Powstania Warszawskiego, jak dotąd (maj 2014) udało się zidentyfikować ponad
130 osób pojawiających się w filmie (!!!).
„Powstanie warszawskie” warto
obejrzeć w kinie, zwłaszcza, że 1% dochodu ze sprzedaży biletu zostaje
przeznaczone na rzecz powstańców.
Świetna ta akcja z przekazaniem 1% z dochodu na rzecz powstańców. Nie widziałem jeszcze filmu, ale zbiera tak dobre recenzje, że nie może być źle :) Polacy jak chcą, to potrafią!
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że tak :) Nie tylko Wężami żyje polskie kino :D
UsuńWspaniała produkcja, którą każdy powinien zobaczyć, ponieważ żadna recenzja nie odda głębi i emocji ukazanych w tym filmie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie, ale wierzę też, że im więcej zostanie napisanych pozytywnych recenzji - tym więcej osób zdecyduje się pójść do kina :)
Usuń