wtorek, 13 maja 2014

W Ukryciu

Temat holocaustu w  kinematografii został już bardzo wyeksploatowany. Wyprodukowane zostały  takie perełki jak Pianista, Lektor, W Ciemności czy Lista Schindlera. Czy polskie ‘’W Ukryciu’’ można dopisać do listy sukcesów? Niestety nie.

Bazą tej historii jest oczywiście holocaust i ukrywanie Żydówki w domu polskiego fotografa i jego córki Janiny (Magdalena Boczarska). Film doprawiony lesbijskim seksem i romansem. Sceptyczna z początku Janina powoli zakochuje się w Ester (Julia Pogrebińska) i … dalej nic się nie dzieje. Owszem, napotykamy jakieś kryminalne historie, ale są one doklejone do całej historii, niż wtłoczone w jej sens. Niektóre historie żyją swoim życiem w tym filmie.

Temat produkcji wybrany jakby z braku laku. Nie wiemy o czym kręcić, to nakręcimy o holocauście, bo to się przecież sprzedaje. Całość jest chwilami do bólu NUDNA, wrażenie robić mogą jedynie nagie sceny Boczarskiej i Pogrebińskiej. Historia tamtych czasów potraktowana jest po macoszemu. Widz rzadko ma okazję wyjść poza mury domu Janiny i jej piwnicy, gdzie ukrywa się Ester. Poza kilkoma scenami nie widzimy wojennej Warszawy, łapanek, palenia getta. Chwilami Kidawa-Błoński chyba w ogóle zapomina o tym, że wojna trwa w najlepsze. Estera co chwilę wychodzi z piwnicy, lekceważąc fakt, że może przypłacić to życiem.

Filmowi bliżej jest do "Rzezi", niż do "Listy Schindlera". Akcja rozgrywa się w klaustrofobicznych  warunkach. U Polańskiego jednak nie ma mowy o nudzie, u Kidawy psychodrama odbywa się bez ‘’psycho’’ bo psychologii w tym filmie nie ma. O ile o Janinie możemy się czegoś dowiedzieć, poznać ją, o tyle Ester znamy jedynie z tego, że tęskni do swojego ukochanego. Sam wątek lesbijskiej miłości jest po prostu bezpłciowy. Nie wystarczy pokazać nagiego kobiecego ciała i liczyć na to, że ktoś okrzyknie naszą produkcję głęboką, genialną i artystyczną.


Każdy, kto umie czytać i widział plakaty liczył na thrillera, a zapowiedzi jeszcze mocniej to podkreślały. Tutaj tez kicha. Nie wgniata nas w fotel, bo jedynymi momentami ‘’zaparcia dechu’’ są te, gdy ktoś Janinę pyta o to, czy w jej mieszkaniu mieszka tylko ona z ojcem (Faktycznie... aż ciary przechodzą). Otwieramy buzie, ale nie ze zdziwienia, lecz niekontrolowanego odruchu ziewania, który pojawia się podczas tego filmu nad wyraz często. I jeszcze ta gra aktorska... trącająca amatorszczyzną.

Podsumowując: film o wojnie bez wojny, za to z seksem. Wydaje się, że był jakiś pomysł, ale Kidawa gdy tylko zbliżał się do realizacji konkretnego wątku, za chwilę się wycofywał. I tak mamy niedokończone, zaniechane elementy, jak np. prostolinijność głównej bohaterki, metamorfoza, jaką rzekomo przechodzi, wątek miłosny Ester i Dawida… i niestety tak wyliczać możemy bez końca. 

Twórcy zaostrzyli nasz apetyt zwiastunami, zapowiedziami i historią. Całość okazała się niedoprawiona i bez smaku.

5/10! Szkoda czasu!

Słabego filmu należy bronić na wszelkie sposoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz