Temat holocaustu w kinematografii został już bardzo wyeksploatowany.
Wyprodukowane zostały takie perełki jak Pianista,
Lektor, W Ciemności czy Lista Schindlera. Czy polskie ‘’W Ukryciu’’ można dopisać
do listy sukcesów? Niestety nie.
Bazą tej historii jest oczywiście holocaust i ukrywanie
Żydówki w domu polskiego fotografa i jego córki Janiny (Magdalena Boczarska).
Film doprawiony lesbijskim seksem i romansem. Sceptyczna z początku Janina
powoli zakochuje się w Ester (Julia Pogrebińska) i … dalej nic się nie dzieje. Owszem, napotykamy jakieś kryminalne historie, ale są one doklejone do całej historii, niż
wtłoczone w jej sens. Niektóre historie żyją swoim życiem w tym filmie.
Temat produkcji wybrany jakby z braku laku. Nie wiemy o czym
kręcić, to nakręcimy o holocauście, bo to się przecież sprzedaje. Całość jest chwilami
do bólu NUDNA, wrażenie robić mogą jedynie nagie sceny Boczarskiej i
Pogrebińskiej. Historia tamtych czasów potraktowana jest po macoszemu. Widz
rzadko ma okazję wyjść poza mury domu Janiny i jej piwnicy, gdzie ukrywa się
Ester. Poza kilkoma scenami nie widzimy wojennej Warszawy, łapanek, palenia
getta. Chwilami Kidawa-Błoński chyba w ogóle zapomina o tym, że wojna trwa w
najlepsze. Estera co chwilę wychodzi z piwnicy, lekceważąc fakt, że może przypłacić
to życiem.
Filmowi bliżej jest
do "Rzezi", niż do "Listy Schindlera". Akcja rozgrywa się w klaustrofobicznych warunkach. U Polańskiego jednak nie ma mowy o
nudzie, u Kidawy psychodrama odbywa się bez ‘’psycho’’ bo psychologii w tym
filmie nie ma. O ile o Janinie możemy się czegoś dowiedzieć, poznać ją, o tyle
Ester znamy jedynie z tego, że tęskni do swojego ukochanego. Sam wątek lesbijskiej
miłości jest po prostu bezpłciowy. Nie wystarczy pokazać nagiego kobiecego ciała i liczyć
na to, że ktoś okrzyknie naszą produkcję głęboką, genialną i artystyczną.
Każdy, kto umie czytać i widział plakaty liczył na
thrillera, a zapowiedzi jeszcze mocniej to podkreślały. Tutaj tez kicha. Nie
wgniata nas w fotel, bo jedynymi momentami ‘’zaparcia dechu’’ są te, gdy ktoś Janinę
pyta o to, czy w jej mieszkaniu mieszka tylko ona z ojcem (Faktycznie... aż ciary przechodzą). Otwieramy buzie, ale
nie ze zdziwienia, lecz niekontrolowanego odruchu ziewania, który pojawia się podczas
tego filmu nad wyraz często. I jeszcze ta gra aktorska... trącająca amatorszczyzną.
Podsumowując: film o wojnie bez wojny, za to z seksem.
Wydaje się, że był jakiś pomysł, ale Kidawa gdy tylko zbliżał się do realizacji konkretnego wątku, za
chwilę się wycofywał. I tak mamy niedokończone, zaniechane elementy, jak np.
prostolinijność głównej bohaterki, metamorfoza, jaką rzekomo przechodzi, wątek miłosny Ester i Dawida… i niestety tak wyliczać możemy bez końca.
Twórcy zaostrzyli nasz apetyt zwiastunami, zapowiedziami i historią. Całość okazała się niedoprawiona i bez smaku.
5/10! Szkoda czasu!
Słabego filmu należy bronić na wszelkie sposoby. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz