czwartek, 21 maja 2015

Zabójcy bażantów / Fasandræberne

Po bardzo długiej przerwie znów naszła mnie ochota na kino skandynawskie. I znowu przekonałam się, że epitet skandynawski kryminał jest tak naprawdę synonimem dobrego kryminału.


Detektywi z Departamentu Q – zajmującego się nierozwiązanymi i przeterminowanymi sprawami – próbują rozwikłać makabryczną zbrodnię sprzed lat. Choć rzekomy zabójca od prawie dwóch dekad siedzi za kratkami, na policję zgłasza się świadek, który rzuca nowe światło na dawno zamkniętą sprawę. Podejrzani – byli uczniowie prestiżowej szkoły z internatem – aktualnie należą do elity duńskiego społeczeństwa. Detektyw Carl Mørck (Nikolaj Lie Kaas) i jego asystent Assad (Fares Fares) muszą rozwikłać zagadkę i znaleźć sposób na pociągnięcie do odpowiedzialności prawdziwych morderców. Czy pomoże im w tym bezdomna Kimmie, niegdyś uczennica tej samej ekskluzywnej szkoły, która była zamieszana w tajemnicze wydarzenia sprzed lat? [opis dystrybutora kino]

Nikolaj Lie Kaas jako Carl Mørck i Fares Fares jako Assad

Znacie to uczucie, kiedy z nadzieją oglądacie kolejne minuty filmu i wmawiacie sobie „zaraz się rozkręci, zaraz się rozkręci”? Strasznie jest to irytujące zwłaszcza, gdy na ekranie pojawiają się napisy końcowe a „jeszcze się nie rozkręciło”. Gwarantuję, że oglądając „Zabójców bażantów” taka myśl nawet nie zdąży Wam zaświtać w głowie. Już pierwsze sceny przyciągają 100% uwagi i wywołują dreszczyk emocji. Tzn. u każdego normalnego widza pewnie wywołują dreszczyk, a u mnie ciary na całym ciele. Pierwszy raz w życiu prawie pożałowałam, że poszłam do kina sama. Konsekwentnie unikam horrorów, ale do kryminałów mam ogromną słabość, więc nawet jeśli mam patrzeć przez palce, to nie odmawiam sobie tej przyjemności. Na szczęście poziom akcji i napięcia został idealnie wyważony - trwał przez większość seansu, ale żadna ze scen nie zmusiła mnie do opuszczenia sali :) To naprawdę dobry kryminał i jest w nim to wszystko, co powinno się znaleźć w dobrym kryminale: tajemnica do rozwikłania, czarne charaktery + niejednoznacznie czarne charaktery, ofiary i oprawcy, winni i stróże prawa.

"Prestiżowa szkoła z internatem"

Lubię takie zgrabnie poprowadzone scenariusze (btw. „Zabójcy bażantów” są na podstawie powieści). Lubię też kiedy film rozpoczyna się konkretnie i równie konkretnie kończy. A samo zakończenie historii mogę uznać za jak najbardziej satysfakcjonujące, nawet troszkę zaskakujące.

Bohaterowie: uwielbiam Danice Curcic w roli dorosłej Kimmie! Świetna charakteryzacja i sposób, w jaki Curcic wcieliła się w swoją postać sprawiły, że Kimmie Lassen dołącza do mojej listy najbardziej wyrazistych bohaterek filmowych. To jedna z tych postaci, która ma wiele na sumieniu, ale poprzez solidne okoliczności łagodzące po prostu nie powinno się jej nienawidzić. Niesamowite jest jednak to, że ja kompletnie nie potrafię jej współczuć (tak, Monika- MI nie jest jej szkoda!). Tutaj muszę wspomnieć o świetnej Sarah-Sofie Boussnina, która w niezwykle magnetyczny sposób zagrała Kimmie sprzed 20-tu lat. Oglądając jej (młodej Kimmie) sposób bycia, bezprecedensowość i brak skrupułów naprawdę trudno o choćby cień empatii dla takiej postaci.

Danice Curcic
Sarah-Sofie Boussnina

Trochę szkoda, że jednym z najsłabszych bohaterów w całej tej historii jest ten, który teoretycznie trzyma pieczę nad całym bałaganem. Detektyw Carl Mørck to dobrze wszystkim znany typ osobowości. Zawodowo – twardziel, prywatnie – rodzinny nieogar. Jego rozterki i problemy w relacji ojciec-syn wyglądają, jakby zostały wepchnięte na siłę, okrojone najbardziej jak to tylko było możliwe, żeby odbębnić książkowy wątek. W filmie temat ten został zredukowany do zaledwie kilku scen, za sprawą których mogę jedynie podejrzewać (albo mieć nadzieję), że w powieści pojawiła się solidniejsza analiza psychologiczna Mørcka. Nie zmienia to faktu, że twardych gliniarzy, którzy totalnie sobie nie radzą z życiem prywatnym można wymienić setki, co jest już po prostu nudne.


Mimo tego małego minusa bez wahania polecam „Zabójców bażantów”. Film naprawdę dobry – i to dobry z plusem.

1 komentarz: