Najdelikatniejszy obraz zdrady, jaki można sobie wyobrazić. Nie tylko w kinie, ale tak w ogóle. A mimo wszystko zachowania bohaterów nie pozostawiają złudzeń czym są i, jakie mogą być ich konsekwencje.
Pierre i Manon są małżeństwem, które wspólnie kręci niskobudżetowe dokumenty. Pewnego dnia on spotyka młodą stażystkę, która staje się jego kochanką. Jednak Pierre nie chce odejść od Manon, pragnie obu kobiet.
Tymczasem Elisabeth odkrywa, że Manom również kogoś ma. Gdy Pierre się o tym dowiaduje, porzuca kochankę i wraca do żony (Opis dystrybutora).
Chociaż zdecydowanie nie jestem fanką czarno-białych produkcji, to zazwyczaj potrafię docenić ich jedną, wielką zaletę. Brak wyrazistych, jaskrawych kolorów, pomaga skupić się na oglądanej fabule, a odcienie szarości idealnie podkreślają atmosferę dramatu. Tak też jest w przypadku filmu Philippe Garella. To bohaterowie i ich wspólna historia stają na pierwszym miejscu. I mimo, że temat przewodni jest jeden, czyli zdrada, to punktów widzenia zaprezentowanych widzowi tyle, ile osób w nią zaangażowanych.
Tytuł filmu jest trochę przewrotny. Bo nawet jeśli żadna ze mnie feministka (serio ŻADNA), to nadal zdecydowanie bliżej mi do stwierdzenia, że to kobiety częściej pozostają w cieniu mężczyzn, niż odwrotnie. Reżyser, próbując zrozumieć podziały na to, co typowo żeńskie, albo typowo męskie, jak sam stwierdził: "zrobił film z punktu widzenia mężczyzny, który stara się patrzeć na świat oczami kobiety".
Szczerze wątpię, żeby główny bohater filmu, Pierre (Stanislas Merhar), przypadł do gustu jakiejkolwiek kobiecie na tym świecie. To znaczy, jakiejkolwiek, która ma okazję obserwować jego poczynania z boku. Ten typowy pies ogrodnika, jako główny argument słuszności zdrady, której się dopuścił, stawia fakt, że jest facetem. Bo przecież poligamia to najlepszy dowód męskości. Bo przecież poligamia powinna być dozwolona chociażby z medycznego punktu widzenia. Bo przecież to, że żona nie pozostanie mu dłużna, to największe zaskoczenie w dziejach ludzkości od czasów stwierdzenia, iż Ziemia jest okrągła.
Film z grupy tych trudniejszych, na seans którego trzeba mieć odpowiedni nastrój. Poprzez swoją niełatwą tematykę, surowość oraz prostotę przekazu może być naprawdę wyczerpujący emocjonalnie.
Taka poważna recenzja dzisiaj wpadła!
Przedpremierowy seans w domowym zaciszu dzięki uprzejmości dystrybutora:
Film już w kinach - od 6 listopada br.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz