Niedawno się przekonałam, że kino akcji to nie tylko
mięśnie Sylvestra Stallone, czy pościgi samochodowe na miarę Szybkich i wściekłych. Koliber
jest przykładem filmu akcji z całkiem sensownie przemyślaną i rozbudowaną fabułą.
Głównym bohaterem jest Joey Jones (Jason Statham), były
komandos wojskowy oraz weteran wojny w Afganistanie. Jednak poznajemy go w
zupełnie innym miejscu i okolicznościach. Jones, po trudnych przeżyciach na
froncie, wskutek których musi uciekać przed sądem wojskowym, staje się
bezdomnym żyjącym na ulicach Londynu. Pewnego dnia, uciekając przed agresywnymi
awanturnikami, udaje mu się schować w mieszkaniu, którego właściciel na dłuższy
czas wyjechał z miasta. To sprawia, że Jones postanawia zmienić swoją tożsamość
i próbuje wrócić do normalnego życia. Losy głównego bohatera cały czas
przeplatają się z postacią siostry zakonnej Cristiny (Agata Buzek).
Interesująca obsada to jeden z głównych czynników,
który mnie zachęca do obejrzenia filmu. Poza
tym, zawsze z dużym zainteresowaniem śledzę karierę Polaków zagranicą. Kiedy więc
znalazłam Kolibra, w którym Agata Buzek gra jedną z głównych ról
i w dodatku partneruje Jasonowi Stathamowi, to liczyłam na naprawdę ciekawe
kino.
Agata Buzek & Jason Statham |
Muszę przyznać, że rola Stathama w Kolibrze jest zadziwiająco złożona i
szeroko rozbudowana. Aktor, w większości filmów gra groźnych mięśniaków, którzy
najczęściej skupiają się na argumentach siły, a nie na sile argumentów. Natomiast
grany przez niego Jones jest bardzo emocjonalną, skomplikowaną postacią. Z
jednej strony nie potrafi zerwać z przestępczą przeszłością, a z drugiej
odczuwa wyrzuty sumienia. Staham w końcu udowodnił, że nie warto go
szufladkować. Z kolei Agata Buzek to godna reprezentantka polskiego kina. Chociaż
mnóstwo internautów (zapewnie nieskazitelnych i idealnych…) nieustannie wytyka jej
brak urody – to braku talentu zdecydowanie nie można jej odmówić. Buzek gra
siostrę zakonną, ale jej postać wcale nie jest płytka i jednoznaczna. Targana
różnymi emocjami i wątpliwościami pokazuje, że człowieka nie można oceniać „po
okładce”, a habit nie zawsze oznacza bezgraniczne szczęście. Raził mnie tylko na
siłę wpleciony wątek miłosny, którego nietrudno było się domyślić.
Koliber może mieć pewną wadę – dla fanów typowego
kina akcji będzie zbyt łagodny, a może nawet nostalgiczny. Z kolei miłośnicy
tradycyjnych dramatów mogą uznać, że fabuła (zwłaszcza przez wspomniany wątek
miłosny) jest powtarzalna i przewidywalna. Mimo wszystko warto zobaczyć film, w
którym Statham pokazuje, że jest aktorem (nie bokserem), a Buzek tworzy
interesującą, rozbudowaną postać (a nie gra przez 30 sekund, bo resztę reżyser
postanowił wyciąć). Podsumowując – szału nie ma, ale z ciekawości warto
obejrzeć.
Ciekawostka - w tytule nie ma pomyłki, film w Polsce ma tytuł Koliber, w Anglii - Hummingbird, w Stanach - Redemption. Tytułów używanych w pozostałych państwach na świecie już mi się nie chciało sprawdzać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz