czwartek, 8 sierpnia 2013

Nie czas na łzy / Boys don't cry

Jest wiele gatunków filmów. Mamy komedie, które mają nas rozśmieszyć do łez, horrory w zamierzeniu: straszne, kino sensacyjne, z wciągającymi pościgami samochodów. Mamy też kino mądre i głupie. Filmy odmóżdżające  które lubimy obejrzeć, gdy jesteśmy zawaleni po uszy nauką, zestresowani, zapracowani. Dzisiaj, z ogromną przyjemnością pragnę Wam przedstawić film z drugiej kategorii  kino przemyślane, wnoszące coś do naszego życia, motywujące do refleksji.



Nie czas na łzy poleciła mi wybitna krytyk filmowa - SzutkiPlochi :) Dlatego muszę zaznaczyć, co dla niej szczególnie znaczące - jest to film NA FAKTACH.

Hilary Swank. Dwa Oscary, w tym jeden właśnie za ten film pokazują dobitnie, że mamy do czynienia z aktorem z wyższej półki. W tym filmie zagrała po prostu bezbłędnie. A rolę miała naprawdę niełatwą. Bo trudno wcielić się w postać, niezidentyfikowanej płciowo, będąc tak piękną kobietą. Produkcja opowiada historię transseksualisty. Poznajemy historię chłopaka, uwięzionego w kobiecym ciele. Chciałabym móc napisać, że Brandon/Teena - bo między tymi imionami waha się główna postać - urodził się w zamożnej, liberalnej rodzinie i problem został szybko rozwiązany. Tak jednak nie jest. Swank wciela się przede wszystkim w postać męską, ponieważ główny bohater czuje się właśnie mężczyzną. Zastępując skalpel posługuje się bandażami, skarpetkami w spodniach i szeregiem strzykawek z hormonami. Poszukuje jednak tego, czego chce chyba każdy człowiek na ziemi, czyli akceptacji. Ciężko o tolerancję w można by powiedzieć wolnej Polsce, jednak warto zastanowić się jak ciężko musiało być osobie, z takim problemem,  która urodziła się w bardzo małym Falls City, w Nebrasce, kilkadziesiąt lat temu.


Na obu zdjęciach Hilary Swank.

Produkcja jest dość złożona, główny jednak wątek kręci się wokół Brandona oraz jego nowo poznanej dziewczyny Lany (Chloë Sevigny). I tutaj sprawa toczy się zupełnie nie po szlakach, jakie w myślach wytoczył sobie widz. Spodziewamy się wielkiego zauroczenia, wyznania sekretu, tragedii i szczęśliwego powrotu do siebie zakochanych. Nie zdradzając Wam szczegółów napiszę, że twórcy filmu zadbali o nasze zaskoczenie. Pomimo tego, że Brandon mentalnie czuje się mężczyzną, to doświadcza najokrutniejszej dla kobiety rzeczy. Domyślacie się zapewne o co chodzi, ale jak wcześniej wspomniałam, lepiej oglądać ten film  ''na czysto''.

Uderzyło mnie to, że Brandon nie jest postacią obnoszącą się ze swoim tragizmem. Uporczywie dąży do celu, pomimo siniaków i wszechotaczającej go nietolerancji. Dużym zaskoczeniem jest dla mnie podejście samej dziewczyny głównego bohatera, która widzi w nim przede wszystkim człowieka.

Oglądanie filmu nie należy do łatwych. Niektóre sceny są naprawdę drastyczne. Jak na dramat jest to film brutalny, ''brutalny emocjonalnie'' i bardzo dobrze zrealizowany. Co kilka minut dosłownie uderza w nas znaczenie pojedynczej sceny, drastyczny obraz. Bohater musi uporać się z ciągłymi atakami oraz własną psychiką i emocjami. Film powala swoją głębią i jedyne co może go zepsuć to głupota widza. Nie umiem wyobrazić sobie gorszego scenariusza jak ten, gdy jakiś widz-idiota, stwierdza, że temu ''pedałowi w filmie się należało '. Obraz ten uczy nas właśnie empatii i kultury. Powinniśmy potraktować ten film jako potężną lekcję tolerancji.

Moje ocena: 8.5 / 10.

1 komentarz:

  1. Oj, jak ja dawno ten film widziałam, i ciągle mam go w pamięci, bez żadnej powtórki. Bo należy on do tego rodzaju dzieł filmowych, których mimo, iż świetne, nie ma się specjalnie ochoty powtarzać. Bo są takie drastyczne i ciężkie do powtórnego przeżycia. Był to chyba jeden z moich pierwszych filmów jaki widziałam, który by tak otwarcie, uderzająco i wprost poruszał temat transseksualizmu i związanej z nim nietolerancji, a przede wszystkim braku wiedzy w społeczeństwie. Dlatego też tak bardzo cenię Annę Grodzką, która w Polsce opowiedziała nam swoją historię, ba nawet odważyła się wejść w grono polityków, czyli w jakiś sposób postawić siebie na świeczniku narażając sie na ostracyzm i niechęć ze strony niektórych grup spolecznych. :)
    Świetnie, że o tym filmie napisałaś, bo naprawdę warto go przypominać, także m.in. ze względu na rewelacyjną rolę Swank.

    OdpowiedzUsuń