środa, 21 sierpnia 2013

Sklep dla samobójców / Le Magasin des suicides

Mówi się, że ludzie w dzisiejszych czasach podążają za konsumpcjonizmem. Ślepo popadamy w zakupoholizm, który na chwilę zapełnia pustkę i ma przynieść złudę szczęścia. Sklepowe witryny mamią nas, wciągając w otchłań pełną niepotrzebnych produktów. Jednak nie wszystkie sklepy przynoszą radość. Przynajmniej nie dosłownie. Istnieje sklep, który może wydawać się szalenie kontrowersyjny i mroczny. Taki sklep znajdziemy w nowym filmie Patrice Leconte. Oferowane w nim produkty mają pomóc ludziom w ostatniej drodze ku śmierci. Kupimy tutaj trucizny, liny dla wisielców, sztylety, żyletki do podcięcia żył.



Gdy pierwszy raz usłyszałam o Sklepie dla samobójców uznałam sam pomysł filmu za bardzo oryginalny, ale odrobinę obrzydliwy. Podczas pięciu minut seansu zastanawiałam się, po co ja właściwie go oglądam, a zdarza się to niezwykle rzadko. Film był tak depresyjny, tak pesymistyczny, że odstraszał mnie - swoistą optymistkę - niezmiernie. Brudne, szare miasto pokazane w depresyjnej tonacji. Ludzie z minami, jakby im ktoś brzydko mówiąc, podstawił coś zgniłego pod nos. I w tym wszystkim króluje rodzina Tuvache, zarabiająca na ludzkim nieszczęściu.  Produkty w sklepie dla samobójców cieszyły się olbrzymią popularnością. Zrezygnowani i zdesperowani klienci przekraczali progi sklepu, a małżeństwo Tuvache liczyło zyski. Do czasu, gdy na świat przyszło trzecie dziecko w drugim pokoleniu rodziny Addamsów -  Allan. Zaskoczenie budzi sam uśmiech chłopca, który staje się bardziej promienny z roku na rok i zaraża optymizmem, niszcząc tym samym kwitnący interes rodziców.



Film nie zaskakuje, musicalowe wstawki nie dodają żadnej nowej wartości, raczej przedłużają fabułę. Dużym plusem okazał się sam pomysł na film, ponieważ nikt nie może odmówić mu oryginalności. Jednak sama idea mimo, że oryginalna, ma przewidywalny koniec. Film jest animacją, a warto nie raz zobaczyć inny film, niż fabularny. Warto również takie animacje tworzyć, zwłaszcza te, które charakteryzuje tak szczegółowa ''kreska''. 

Trudno mi odpowiedzieć, czy polecam ten film czy nie. Jeżeli spragnieni jesteście czegoś innego i macie dystans do atakującej Was depresji to warto. O ile spodziewacie się nowej jakości, to lepiej włączcie inny film, z bardziej pozytywnym przesłaniem. Reklamy w kwestii tego filmu wspominały coś o ''komedii'' i z tym, trudno się zgodzić. Obraz jest raczej satyryczny, aniżeli śmieszny.

2 komentarze:

  1. Jakoś przeszedł ten film koło mnie. Gdzieś tam rzucał mi się w oczy tytuł, ale nigdy szczególnie się nim nie zainteresowałem. I po twojej recenzji chyba tak pozostanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma czego żałować Simonie :)

    OdpowiedzUsuń