Film jest kontynuacją Uprowadzonej z 2008 roku. Tamta część spodobała mi się tak bardzo,
że widziałam ją już kilka razy. Liam Neeson, jako niezwyciężony Bryan Mills,
nawet mnie nie denerwował, bo cały
scenariusz był zaskakująco interesujący.
Kiedy szłam do kina na Uprowadzoną 2
spodziewałam się, że trudno będzie dorównać poziomem jedynce. Niestety się nie
pomyliłam, a co gorsze przyszło mi do głowy jedno, nieciekawe podsumowanie:
odgrzewane kotlety.
Obie części różnią się w zasadzie tylko tym, że zostały odwrócone role głównych bohaterów. Wcześniej to były agent CIA – Mills (Neeson)
ratował swoją porwaną córkę, a teraz to ona będzie pomagać rodzicom. Po wcześniejszych zawirowaniach
miłosnych Mills i jego była żona Lenore (Famke Janssen), a obecna… chyba przyjaciółka? jadą ze swoją córką Kim (Maggie
Grace) na wakacje do Stambułu. Tutaj akcja się zagęszcza, bo byłe/aktualne małżeństwo
zostaje uprowadzone przez ojca pewnego bałkańskiego porywacza, którego Mills
zabił w pierwszej części.
Liam Neeson jako Bryan Mills |
Famke Janssen - jako ex żona / aktualna przyjaciółka filmowego Millsa |
Maggie Grace - jako sprytna i zdolna córka - Kim |
Niby fabuła została przedstawiona zgodnie z
założeniami kina sensacyjnego, ale mimo wszystko to podobieństwo obu filmów
jest tak rażące, że aż nudne. Znów widzimy niezwykle sprytnego, odważnego,
silnego, sprawnego i w ogóle naj naj naj – byłego agenta, który jest gotowy
zrobić wszystko dla swojej rodziny. Znów widzimy detektywistyczne gadżety i
sztuczki, które jak się okazuje, są w rzeczywistości tak banalnie proste, że
potrafi je wykorzystać nawet niedoświadczona nastolatka (czyli Kim). Znów też
widzimy pościgi, strzelaniny i walkę z czasem. A na deser twórcy znowu zaserwowali
nam zupełnie tandetne zakończenie, które jest tak przewidywalne, że nawet
spojlery nie są tutaj potrzebne. Zapewne sami się domyślacie, jak ta historia
się kończy.
Zazwyczaj staram się też wymienić choć kilka rzeczy,
które mi się podobały w filmie. Zastanawiam się właśnie co by akurat tutaj
napisać i wymyśliłam na razie jedno: ładnie się prezentował Stambuł i chętnie
bym go zwiedziła.
Jeśli ktoś się znudzi fabułą, to będzie mógł chociaż popodziwiać piękny Stambuł. |
Wątpię jednak, żeby reżyser (Olivier Megaton)
realizując ten film, chciał przede wszystkim zachęcić widzów do wycieczki do najludniejszego
miasta Turcji. W sumie, nie wiem co chciał nam pokazać, bo nie pokazał niczego
innego, niż to co już nam zaprezentował reżyser Uprowadzonej w 2008 roku (Pierre Morel).
Uprowadzona uprowadzoną czekam na recenzje "Miłości" :D a w filmie mógłby wystąpić tylko Mills przeciwko całemu gangsterskiemu światu. cała reszta aktorów była zbędna :)
OdpowiedzUsuńHa ha masz rację :)
UsuńCo do "Miłości" to w głowie mam cały czas scenę z gołębiem i muszę to jeszcze przetrawić, bo inaczej nie napiszę o niczym innym :P