sobota, 15 lutego 2014

Jack Strong

Bardzo lubię polskie, współczesne kino i cieszę się, że nie jestem w tym odosobniona. Jak wynika z box office’ów od początku roku w naszych kinach wiodą prym rodzime produkcje. Najpierw „Pod Mocnym Aniołem”, a teraz „Jack Strong” są filmami najchętniej wybieranymi przez widzów, zostawiając daleko w tyle zagraniczne hity. Sukces jest tym większy, że trzeba konkurować z oscarowymi kandydatami, których polskie premiery (w większości) przypadają właśnie teraz.


O tym, że Ryszard Kukliński to postać co najmniej kontrowersyjna, nie trzeba nikomu przypominać. Mimo tego, Pasikowski znów postanowił się podjąć trudnego tematu i niezrażony szumem po „Pokłosiu” przedstawia historię Stronga jako bohatera, świadomie rezygnując z części negatywnie nastawionej widowni – o czym wprost opowiada w wywiadach. Jednak tylko naiwniacy mogą sądzić, że z filmu dowiedzą się prawdy, bo cytując reżysera (i scenarzystę w jednym): „Jak było naprawdę, wie kilka osób na  świecie i nie jestem to ani ja, ani nawet ci nieliczni i pewnie sumienni autorzy książek o pułkowniku”. Dlatego scenariusz powstał na podstawie dostępnych, oficjalnych dokumentów i właśnie on  jest jedną z najmocniejszych stron „Jacka Stronga”, bo nawet jeśli widz zna zakończenie tej historii, to Pasikowski tak zręcznie żongluje  fabularnymi tropami, że napięcie spada dopiero wraz z napisami końcowymi. Szkoda tylko, że takich samych emocji zabrakło w pierwszej części filmu, bo druga połowa to prawdziwie thrillerowski hit.

Zaletą „Jacka Stronga” jest też nieczęsto spotykana w polskich produkcjach międzynarodowa obsada. Oleg Maslennikow z impetem wcielił się w Wiktora Kulikowa i to od sceny z jego udziałem („W Polsce pracuje szpieg!”) zaczyna się ta lepsza część i tak dobrego filmu.  Z kolei  Patrick Wilson udowodnił, że amerykański aktor może bardzo dobrze zagrać w polskim kinie mówiąc właśnie po polsku (sprzedam Wam ciekawostkę: pewnie język szlifuje z żoną Dagmarą Dominczyk, która w „Jacku Strongu” też się pojawia w dość znaczącej roli). Również Polacy stanęli na wysokości zadania. Dobra rola Marcina Dorocińskiego, który chyba najbardziej się nadawał do zagrania Kuklińskiego - znów jest małomówny oraz poważny i znów mu z tym do twarzy. Maja Ostaszewska, czyli filmowa Kuklińska, przez większość filmu pozostaje w cieniu, ale scena awantury o kochankę naprawdę przyciąga uwagę. Można wymienić więcej polskich, znanych nazwisk: Ireneusz Czop, Zbigniew Zamachowski, Mirosław Baka, Paweł Małaszyński, czy też Krzysztof Dracz, który zagrał Jaruzelskiego (świetna charakteryzacja!).

Niektórzy mówiąc o Strongu nazywają go polskim Bondem. Chociaż skala jest zdecydowanie mniejsza -  gadżety od Amerykanów, które odmawiają posłuszeństwa, czy też samochodowy pościg, który wygląda jak w zwolnionym tempie – to Kuklińskiemu nie można odmówić zimnej krwi, determinacji oraz bystrego umysłu.

STRONG  CZY  BOND ?
Żeby jednak nie było za kolorowo, to wspomnę o dwóch przeszkadzających mi rzeczach. Po pierwsze, to strasznie irytująca, totalnie tandetna muzyka, która pasowała tak, jakby motyw z „Czterech pancernych” wstawić do „Szybkich i wściekłych”. A po drugie, to młode pokolenie aktorów. Ciężko mi uwierzyć, że nie było nikogo innego, kto mógłby się wcielić w synów Kuklińskiego. Zwróćcie uwagę na scenę w więzieniu – to zestawienie amatorszczyzny (filmowy syn)  z doświadczeniem (filmowy ojciec) aż kłuje w oczy.


Podsumowując: zachęcam do obejrzenia, daję 8/10 i czekam na jeszcze więcej tak dobrych, polskich filmów! A kto wie, może w tej chwili sami jesteśmy „nieświadomymi świadkami” przełomowych dla Polski i świata wydarzeń, które zostaną zekranizowane za 20-30 lat?


2 komentarze:

  1. Ocenę daliśmy identyczną. Jednak to co Tobie przeszkadzało mi się podobało :) Wilson mnie irytował (nie przez łamaną polszczyznę, to było ok. Irytowała mnie jego całkowity brak emocji. No tak! Przecież to szpieg CIA :), za to odtwórcami ról synów pułkownika byłem mile zaskoczony). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie taki pozbawiony emocji Wilson był dobrym kontrastem dla wybuchowego Maslennikowa, właśnie ta różnorodność tak mi się podobała :)
      A jeśli chodzi o synów, to ten, który grał kujona był jeszcze spoko, ale tego bardziej buntowniczego już nie mogłam znieść ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń