Bardzo lubię polskie, współczesne
kino i cieszę się, że nie jestem w tym odosobniona. Jak wynika z box office’ów
od początku roku w naszych kinach wiodą prym rodzime produkcje. Najpierw „Pod
Mocnym Aniołem”, a teraz „Jack Strong” są filmami najchętniej wybieranymi przez
widzów, zostawiając daleko w tyle zagraniczne hity. Sukces jest tym większy, że
trzeba konkurować z oscarowymi kandydatami, których polskie premiery (w
większości) przypadają właśnie teraz.
O tym, że Ryszard Kukliński to
postać co najmniej kontrowersyjna, nie trzeba nikomu przypominać. Mimo tego,
Pasikowski znów postanowił się podjąć trudnego tematu i niezrażony szumem po „Pokłosiu”
przedstawia historię Stronga jako bohatera, świadomie rezygnując z części
negatywnie nastawionej widowni – o czym wprost opowiada w wywiadach. Jednak
tylko naiwniacy mogą sądzić, że z filmu dowiedzą się prawdy, bo cytując
reżysera (i scenarzystę w jednym): „Jak było naprawdę, wie kilka osób na świecie i nie jestem to ani ja, ani nawet ci
nieliczni i pewnie sumienni autorzy książek o pułkowniku”. Dlatego scenariusz
powstał na podstawie dostępnych, oficjalnych dokumentów i właśnie on jest jedną z najmocniejszych stron „Jacka
Stronga”, bo nawet jeśli widz zna zakończenie tej historii, to Pasikowski tak
zręcznie żongluje fabularnymi tropami,
że napięcie spada dopiero wraz z napisami końcowymi. Szkoda tylko, że takich
samych emocji zabrakło w pierwszej części filmu, bo druga połowa to prawdziwie
thrillerowski hit.
Zaletą „Jacka Stronga” jest też nieczęsto
spotykana w polskich produkcjach międzynarodowa obsada. Oleg Maslennikow z
impetem wcielił się w Wiktora Kulikowa i to od sceny z jego udziałem („W Polsce
pracuje szpieg!”) zaczyna się ta lepsza część i tak dobrego filmu. Z kolei Patrick Wilson udowodnił, że amerykański aktor
może bardzo dobrze zagrać w polskim kinie mówiąc właśnie po polsku (sprzedam
Wam ciekawostkę: pewnie język szlifuje z żoną Dagmarą
Dominczyk, która w „Jacku Strongu” też się pojawia w dość znaczącej roli).
Również Polacy stanęli na wysokości zadania. Dobra rola Marcina Dorocińskiego,
który chyba najbardziej się nadawał do zagrania Kuklińskiego - znów jest
małomówny oraz poważny i znów mu z tym do twarzy. Maja Ostaszewska, czyli
filmowa Kuklińska, przez większość filmu pozostaje w cieniu, ale scena awantury
o kochankę naprawdę przyciąga uwagę. Można wymienić więcej polskich, znanych
nazwisk: Ireneusz Czop, Zbigniew Zamachowski, Mirosław Baka, Paweł Małaszyński,
czy też Krzysztof Dracz, który zagrał Jaruzelskiego (świetna charakteryzacja!).
Niektórzy mówiąc o Strongu
nazywają go polskim Bondem. Chociaż skala jest zdecydowanie mniejsza - gadżety od Amerykanów, które odmawiają
posłuszeństwa, czy też samochodowy pościg, który wygląda jak w zwolnionym
tempie – to Kuklińskiemu nie można odmówić zimnej krwi, determinacji oraz
bystrego umysłu.
STRONG CZY BOND ? |
Żeby jednak nie było za kolorowo,
to wspomnę o dwóch przeszkadzających mi rzeczach. Po pierwsze, to strasznie
irytująca, totalnie tandetna muzyka, która pasowała tak, jakby motyw z „Czterech
pancernych” wstawić do „Szybkich i wściekłych”. A po drugie, to młode pokolenie
aktorów. Ciężko mi uwierzyć, że nie było nikogo innego, kto mógłby się wcielić
w synów Kuklińskiego. Zwróćcie uwagę na scenę w więzieniu – to zestawienie
amatorszczyzny (filmowy syn) z doświadczeniem
(filmowy ojciec) aż kłuje w oczy.
Podsumowując: zachęcam do
obejrzenia, daję 8/10 i czekam na jeszcze więcej tak dobrych, polskich filmów!
A kto wie, może w tej chwili sami jesteśmy „nieświadomymi świadkami”
przełomowych dla Polski i świata wydarzeń, które zostaną zekranizowane za 20-30
lat?
Ocenę daliśmy identyczną. Jednak to co Tobie przeszkadzało mi się podobało :) Wilson mnie irytował (nie przez łamaną polszczyznę, to było ok. Irytowała mnie jego całkowity brak emocji. No tak! Przecież to szpieg CIA :), za to odtwórcami ról synów pułkownika byłem mile zaskoczony). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla mnie taki pozbawiony emocji Wilson był dobrym kontrastem dla wybuchowego Maslennikowa, właśnie ta różnorodność tak mi się podobała :)
UsuńA jeśli chodzi o synów, to ten, który grał kujona był jeszcze spoko, ale tego bardziej buntowniczego już nie mogłam znieść ;)
Pozdrawiam!