wtorek, 25 lutego 2014

American Hustle

10 NOMINACJI: film, reżyseria, aktorka pierwszoplanowa, aktor pierwszoplanowy, aktorka drugoplanowa, aktor drugoplanowy, scenariusz oryginalny, kostiumy, scenografia, montaż 

10 nominacji do Oscara zobowiązuje. Niestety, w przypadku „American Hustle” trochę też rozczarowuje. Po filmie, który ma szansę zdobyć m.in. tytuł najlepszego minionego roku, można spodziewać się naprawdę wiele. Może dlatego określenie dobry, które w przypadku tak wielu obrazów jest bardzo pozytywne, tutaj wydaje się być niedostatecznie satysfakcjonujące.


Stany Zjednoczone, rok 1978. Irving Rosenfeld (Christian Bale – nominacja: aktor pierwszoplanowy) jest oszustem finansowym, który zarabia sprzedając sfałszowane obrazy i biorąc prowizję za pośrednictwo w fikcyjnych pożyczkach. Pewnego dnia, na przyjęciu u przyjaciela, poznaje Sydney Prosser (Amy Adams – nominacja: aktorka pierwszoplanowa), która zostaje jego kochanką i wspólniczką w przekrętach. Wkrótce w ich biurze pojawia się agent FBI Richie DiMaso (Bradley Cooper – nominacja: aktor drugoplanowy). Grożąc parze oszustów więzieniem, zmusza ich do udziału w swojej operacji antykorupcyjnej. Pierwszym celem ma zostać Carmine Polito (Jeremy Renner), znany polityk z New Jersey. Akcja komplikuje się, gdy w aferę zostają zamieszani kongresmeni oraz przedstawiciele mafii ze Wschodniego Wybrzeza. Na domiar złego niezrównoważona żona Irvinga, Rosalyn (Jennifer Lawrence – nominacja: aktorka drugoplanowa), zaczyna sprawiać kłopoty mogące zagrozić powodzeniu całej operacji (źródło: filmweb.pl).

Z pewnością siłą „American Hustle” jest bardzo dobra obsada. Nieczęsto się zdarza, żeby artyści z jednego filmu otrzymali nominacje we wszystkich aktorskich kategoriach. Jestem pewna, że nawet gdyby ta czwórka (Bale, Adams, Cooper, Lawrence) nie została doceniona nominacjami, to i tak każdy filmoholik niecierpliwie by czekał na premierę.

Christian Bale, jego brzuch i jakieś laski
Chociaż głupotą z mojej strony byłoby napisanie, że zagrali oni źle, to żaden z wymienionych aktorów nie jest moim faworytem w wyścigu po statuetki. Nawet Christian Bale, który przeszedł na potrzeby filmu ogromną fizyczną metamorfozę (nie da się nie zauważyć TAKIEGO brzuszka) nie wykreował jakieś spektakularnej postaci. Zwłaszcza, gdy jego bohater zostanie porównany do bohatera DiCaprio w „Wilku…”, albo McConaughey’a w „Dallas…”, czy nawet Ejiofora w „Zniewolonym”. Czytałam wiele recenzji, których autorzy zachwycają się grą Lawrence. Zaznaczam, że to jedna z moich ulubionych aktorek młodego pokolenia, ale nie przesadzajmy z tymi pochwałami! Doceniam ją za wcześniejsze występy, uwielbiam jej wizerunek naturalnej i normalnej dziewczyny, a mimo tego zdołałam chłodno spojrzeć na jej występ w „American Hustle” i stwierdzić – nie tym razem. Grana przez nią pijaczka, nie wyróżniła się niczym specjalnym od tych wszystkich wcześniejszych filmowych pijaczek. Kilka butelek Oscara nie czyni.

Jennifer Lawrence i jej alkoholizm
Bardzo, bardzo podoba mi się strona artystyczna filmu. Zaczynając od ścieżki dźwiękowej, poprzez scenografię, kończąc na kostiumach. Wszystkie sceny muzyczne są niesamowicie miłe dla ucha, a do tego energiczne, głośne i z przytupem, przez co rozruszały historię i nadały jej dynamiczności. Z kolei miłe dla oka okazały się charakteryzacje dosłownie wszystkich bohaterów. Kto by przypuszczał, że Coopera nie oszpecą nawet wałki na głowie, a Amy Adams przyćmi zmysłowością teoretycznie bardziej ponętną Lawrence. W „American Hustle” wszystko jest tak kolorowe i z takim przepychem, że aż w pewnym momencie przestałam zwracać uwagę na  fabułę.

Bradley Cooper i jego wałki

Amy Adams i jej piękne... włosy ;)
Jak napisałam we wstępie – uważam, że film jest dobry, więc oceniam 7/10. Mam jednak nadzieję, że „American Hustle” będzie największym przegranym Gali, bo w wielu kategoriach znaleźli się lepsi kandydaci. Mam też wrażenie, że David O. Russell (reżyser, scenarzysta) otrzymuje nominacje bardziej z przyzwyczajenia, niż za realne zasługi. I czuję, że za rok mało kto będzie pamiętać „American Hustle”, tak jak dziś mało kto wspomina jego zeszłoroczny obraz „Poradnik pozytywnego myślenia”, który swego czasu był przez tak wielu widzów zachwalany. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz