9 NOMINACJI: film, reżyser, aktor pierwszoplanowy, aktor drugoplanowy, aktorka drugoplanowa, scenariusz adaptowany, scenografia, kostiumy, montaż |
Co takiego jest w filmach
historycznych, że jedni je uwielbiają produkować, a inni oglądać? Dlaczego,
pomimo fali krytyki z jednej strony, z drugiej i tak zdobywają rzesze fanów i
czołowe miejsca w Box Office’ach? Odpowiedzi mogą być różne, co nie zmienia
faktu, że jest to fenomen na skalę światową. Filmowcy w Polsce regularnie
powracają do tematyki wojennej, Brytyjczycy do sekretów królewskich rodzin,
Amerykanie do niewolnictwa. Właśnie do tej trzeciej grupy należy „Zniewolony.
12 Years a Slave”, najnowszy film Steve’a McQueena.
To oparta na faktach historia
czarnoskórego mieszkańca Nowego Jorku – Salomona Northupa (Chiwetel Ejiofor,
nominowany do Oscara w kat. najlepszy aktor pierwszoplanowy) - wolnego
mężczyzny, który zostaje podstępnie przetransportowany na Południe oraz
sprzedany do niewoli. Już z samego tytułu można wywnioskować, jaki przedział
czasowy obejmuje fabuła, a także jakiego można się spodziewać zakończenia. Na
szczęście film nie został pozbawiony napięcia, więc dwugodzinny seans nie jest
ani nużący, ani tym bardziej nijaki.
Steve McQueene słynie już z tego,
że w swoich filmach skupia się przede wszystkim na ludzkim ciele. W „Głodzie” przedstawił
człowieka, który w wyniku uczestniczenia w strajku głodowym doprowadza swoje
ciało do wyniszczenia. We „Wstydzie” nie stanowiło ono (ciało) niczego innego, jak
tylko obiekt przeżyć seksualnych. Natomiast, w „Zniewolonym” ciało Salomona to
narzędzie do pracy, własność białego pana i rzecz, która powinna być pozbawiona
uczuć, rozumu, praw.
Reżyser nie boi się długich,
mocnych i naturalistycznych scen. Biczowanie jednej z niewolnic – Patsey (Lupita
Nyong’o, nominowana do Oscara w kat. najlepsza aktorka drugoplanowa) – trwa tak
długo, dopóki widz sam nie poczuje nieprzyjemnych dreszczy i nie odwróci
wzroku. Ujęcie jej skatowanych pleców jest tak szczegółowe, że trudno wymazać
ten obraz z pamięci. Scena, w której Solomon za karę stoi pod drzewem (czy
raczej z niego zwisa) wygląda tak, że w myślach powtarzałam tylko „no niech go
w końcu ktoś uwolni, bo zaraz zemdleję razem z nim”. Pamiętając te obrazy
trudno by mi było powiedzieć „ale to już było w tylu innych filmach”. Co z
tego, że było, skoro dotyczyło kogoś innego i zostało zaprezentowane w inny
sposób.
Już Oscarowe nominacje pokazują,
że mocną stroną „Zniewolonego” jest nie tylko reżyseria, ale również obsada.
Oprócz Chiwetela Ejiofora i Lupity Nyong’o nominację otrzymał jeszcze Michael
Fassbender (kat. najlepszy aktor drugoplanowy), który się wcielił w „tego złego
białego”. Podobała mi się również gra Paula Dano – widać, że odnajduje się w
kreowaniu niepoczytalnych i negatywnych bohaterów (znany np. z roli w „Labiryncie”).
W filmie znalazło się również miejsce dla Brada Pitta, który się zgodził na
dość krótki, choć bardzo ważny epizod (być może dlatego, że jest producentem
filmu). Jednak oscarowi konkurenci są w tym roku tak silni, że będę szczerze
zaskoczona, jeżeli ktoś ze „Zniewolonego” otrzyma statuetkę, nawet jeśli bukmacherzy
stawiają na Ejiofora.
Nominowani aktorzy: Fassbender, Nyong'o, Ejiofor |
Jedynym minusem produkcji jest
to, że oglądając film miałam wrażenie, iż cała historia rozgrywa się w zaledwie
kilka miesięcy, a nie aż 12 lat. Dopiero w końcowych scenach można było
zauważyć zmiany w wyglądzie zewnętrznym oraz psychice bohaterów i zrozumieć, jak długo trwała
niewola Solomona.
Chociaż średnio raz w roku słyszymy
o premierze amerykańskiej produkcji poświęconej wyżej wspomnianej tematyce, to
widocznie producenci i widzowie jeszcze nie poczuli nią przesytu. I chociaż
ogólnie rzecz ujmując filmy łączy bardzo dużo, bo przedstawiają one podobne
historie, to warto pamiętać, że dotyczą zupełnie różnych bohaterów. Niektóre z
nich, jak „Zniewolony”, są oparte na faktach, inne są raczej spekulacjami
scenarzystów. Film McQueena może znów nam przypomnieć, że nie żyjemy w aż tak
złych czasach, jak nam się to czasami wydaje oraz nie pozwala zapomnieć, że
zasady wolności i równości dotyczą nas wszystkich.
Daję 8/10.
Very energetic blog, I liked that bit. Will there
OdpowiedzUsuńbe a part 2?
Check out my site :: mk watches for men on sale
poza tymi dwiema scenami, o których wspomniałaś, mnie zapadła w pamięć jeszcze jedna - jak Epps w nocy rozmawia z Prattem, atmosfera napięta, stawka wysoko, a on otacza go ramieniem... to dobry film, na mnie nie zrobił wielkiego wrażenia, choć z czasem zaczęłam się zastanawiać, czy jego 'obiektywizm' i nie granie na emocjach nie jest jakąś wartością samą w sobie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że takich zapadających w pamięć scen jest jeszcze więcej, te dwie wymieniłam tylko dla przykładu :)
UsuńPozdrawiam!