piątek, 8 sierpnia 2014

Niczego nie żałuję - Edith Piaf / La Môme

Wspominałam kiedyś, że biografie zajmują czołowe miejsce wśród moich ulubionych kategorii, zarówno w filmie, jak i literaturze? Tak, wiem… za każdym razem, gdy piszę właśnie o kinie biograficznym ;) Nie jest to na szczęście spowodowane pospolitym wścibstwem z mojej strony (:P), a raczej podziwem dla tych wszystkich bohaterów, których życie obfitowało w rozmaite i wręcz nieprawdopodobne wydarzenia. Niestety, wiarygodność biografii jest zazwyczaj trudna do zweryfikowania, więc ja najbardziej cenię te, za sprawą których zaczynam patrzeć na daną postać w zupełnie nowym świetle i mam ochotę dowiedzieć się o niej jak najwięcej.



Życia Edith Giovanni Gassion (bo tak naprawdę nazywała się Edith Piaf) nie da się streścić w kilku zdaniach, czy nawet kilkudziesięciu minutach filmu. Trudne dzieciństwo, zaburzone relacje z matką i ojcem, problemy zdrowotne i emocjonalne, mieszkanie w domu publicznym i śpiewanie na ulicy – to tylko niewielki ułamek wszystkich doświadczeń Piaf.  Nic więc dziwnego, że reżyser – Olivier Dahan – postanowił skupić się jedynie na kilku punktach z życiorysu piosenkarki.

Oglądając „Niczego nie żałuję” nie można spodziewać się chronologicznego przedstawienia kolejnych faktów, bo reżyser skacze między różnymi etapami i konkretnymi sytuacjami. Lubię tego typu zabiegi, zwłaszcza w biografiach i filmach opartych na faktach. Zapewniają one dynamiczną akcję i chronią przed wrażeniem oglądania edukacyjnego dokumentu na lekcji historii w szkole.

Wcielenie się w tak skomplikowaną, niepowtarzalną i charakterystyczną postać, jaką była Piaf, jest pewnie marzeniem wielu aktorów. Marion Cotillard odegrała rolę Edith fenomenalnie. Była wiarygodna i gdy występowała na wielkiej scenie i śpiewając na ulicy, bawiąc się na zatłoczonym przyjęciu i wsłuchując w samotności w dźwięki muzyki, kłócąc w młodości z matką i walcząc z niedogodnościami schorowanego ciała. Jednak największe wrażenie wywołała na mnie scena (SPOJLER) rozpaczy Edith po śmierci ukochanego (KONIEC SPOJLERA) – widok zdruzgotanej bohaterki na długo zapada w pamięć.



Po obejrzeniu „Niczego nie żałuję” prawdziwa Edith Piaf stała się dla mnie jedną z najbardziej tajemniczych i intrygujących kobiet na świecie. Wcześniej, słysząc jej piosenki, nawet nie byłam pewna, czy rozpoznałabym jej twarz na pierwszym lepszym zdjęciu. Wyobrażałam ją sobie jako elegancką, schludną, piękną i wiecznie młodą Francuzkę. Portret, który zobaczyłam na ekranie zupełnie zburzył moje wymysły, przez co już od pierwszych minut filmu wiedziałam, że mam przed sobą przeszło 2 h ciekawego seansu.


Mistrzowska gra Marion Cottilard (Oscar), mistrzowska charakteryzacja (Oscar) i TA MUZYKA stanowią fundament filmu, bez którego z pewnością nie byłabym nim oczarowana, aż do stopnia: 8/10 
Chętnie wracam do tego filmu i wszystkim, którzy wahają się, czy go obejrzeć  - gorąco polecam!

6 komentarzy:

  1. Dawno temu widziałam ten film, chętnie go sobie przypomnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dosyć często można na niego trafić w TVP Kultura, więc na pewno będzie okazja :)

      Usuń
  2. Film bardzo mi się podobał aczkolwiek czytałam, że prywatnie Edith Piaf była ciut inną osobą. Zawsze można to usprawiedliwić wizją reżysera, w końcu tak mógł ją widzieć i odbierać, jednak "towarzystwo" znające Piaf ponoć troszkę się oburzyło. Nie zmienia to faktu, że film godny polecenia:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego staram się nie wierzyć w 100% w to, co widzę oglądają biografię.

      Zgadzam się, że warto go polecać!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ja mam chyba z Cotillard jakiś ogromny problem, bo kompletnie mnie nie zachwyca - w żadnej z ról. I choć Edith Piaf kocham - tak rola Marion mi ją zupełnie obrzydziła :(
    Dałam filmowi kiedyś 7/10, ze względu na muzykę zapewne ... ale nie mam ochoty do niego wracać, ani tym bardziej polecać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O popatrz, a ja zupełnie odwrotnie! Po tym, jak pierwszy raz zobaczyłam ten film, to zaczęłam szukać innych tytułów z Cotillard. Jak dotąd nadal najbardziej cenię ją za Edith :)

      Pozdrawiam!

      Usuń