Jakie szczęście, że filmowa jesień rozpieszcza kinomaniaków!
Po słabej pierwszej połowie 2014r. nastały lepsze dni i wypady do kina są
coraz bardziej satysfakcjonujące. Jest więc o czym pisać, a na pierwszy ogień
idzie najnowszy film Davida Finchera.
Amy (Rosamund Pike) i Nick (Ben Affleck) to małżeństwo, które
przez kilka lat bycia razem stara się unikać sytuacji i zachowań typowych dla większości
przeciętnych małżeństw. Początkowo doskonale się ze sobą bawią i zabawiają, wzajemnie
się uzupełniają i czytają sobie w myślach – sielanka. Kiedy w dniu piątej
rocznicy ślubu Amy niespodziewanie znika zaczynamy się dowiadywać, że
wspomniana bajka już od dłuższego czasu nie istnieje. Nick staje się głównym
podejrzanym, najpierw obserwowanym przez wszystkich mieszkańców małego
miasteczka, w którym żyje, a później
przez media i widzów z całego kraju.
Ben Affleck jak to Ben Affleck - fajerwerki nie strzelają |
Scenariusz filmu powstał na podstawie powieści Gillian Flynn.
Na szczęście jeszcze jej nie czytałam, przez co kolejne wątki filmu, zwroty
akcji, zmiana postrzegania głównych bohaterów i wreszcie samo zakończenie były
naprawdę interesujące, a niekiedy nawet zaskakujące. Postać Amy jest jedną z
najciekawszych filmowych bohaterek ostatnich lat. Patrząc na tę wyrafinowana,
blond-włosą i pewną siebie kobietę trudno jest uwierzyć, że płeć piękna może
być nazywana też słabą.
Rosamund Pike - sprawiła, że właśnie jestem na etapie przeglądania jej filmografii |
Jednak uwagę przykuwa nie tylko to, co rozgrywa się na pierwszym planie. Fincher w fenomenalny sposób przedstawił typowo-amerykańską naturę.
Zamiłowanie tego narodu do wyszukiwania sensacji, niewyobrażalnie gigantyczny
wpływ mediów na opinię publiczną, która przeskakuje ze skrajności w skrajność
(albo kogoś kochają, albo nienawidzą) i sceny rodem z programu „Dom nie do
poznania” (tłumy szaleją patrząc na losy swoich sąsiadów). Do tego adekwatnie
podniosła muzyka w tle i aż trudno było się nie uśmiechnąć pod nosem patrząc na
to wszystko. I chociaż większość z tych scen wydawała mi się specjalnie
przesadzona, to jednocześnie wypadły one bardzo wiarygodnie.
O „Zaginionej dziewczynie” trzeba opowiadać bardzo ostrożnie,
bo nawet niewielki spojler może zepsuć całą zabawę z jej oglądania. Polecam
wszystkim miłośnikom kryminałów i thrillerów, którzy znają te gatunki na tyle
dobrze, że ich oczekiwania są w tym momencie już całkiem wygórowane. Oceniam na 7,5/10. Film jest naprawdę dobry, ale (mimo, że się raczej w żadnym momencie
nie nudziłam) to 2,5 h seansu wcale tutaj nie było konieczne – z powodzeniem
można usunąć kilka scen.
Emily Ratajkowski - ostatnia zachęta, gdyby recenzja kogoś nie przekonała Gwarantuję, że w "Zaginionej dziewczynie" są sceny, w których przypomina siebie z "Blurred lines" :D |
bardzo dobry film, nominacje Oscarowe bardzo prawdopodobne.. Scenariusz świetny i fabuła bardzo zaskakuje.
OdpowiedzUsuńW jakich kategoriach przeczuwasz nominacje?
UsuńFabuła faktycznie może zaskakiwać, ale raczej tych, którzy (jak ja) jeszcze nie czytali książki :)
Październik jest tak ciekawy, że nie mogę sobie wyobrazić co będzie przed samymi Oscarami ;O
OdpowiedzUsuńDokładnie o tym samym sobie dzisiaj pomyślałam :D Już nie mogę się doczekać!
UsuńDo Oskarów jeszcze trochę i myślę Drogie Panie ;),że do tego czasu jeszcze sporo dobrych filmów obejrzycie i zrecenzujecie.
OdpowiedzUsuńMimo że ten obraz Finchera jest świetny wręcz rewelacyjny,jak dla mnie,to nominacji nie będzie,dziadki z jury jak zwykle wybiorą albo coś bardziej komercyjnego albo coś bardziej dramatycznego w wyrazie...zresztą obym sie myliła :)
pozdrawiam
Chociaż film, jak widać, też mi się podobał, to raczej nie szalałabym tutaj z nominacjami :) No może co najwyżej w kategoriach aktorskich, dla Pike (choć raczej w to wątpię) i dla Perry'ego.
UsuńMam nadzieję, że słowa z pierwszego zdania Twojej wypowiedzi okażą się prorocze :D
Myślałam nad wybraniem się na niego do kina, ale jednak wybrałam inny film :)
OdpowiedzUsuńNa co się zdecydowałaś? :)
Usuń