Choć w tytule gości ''Merry'', to Święta rodziny Mitchlerów wcale nie należą do sielanki najczęściej przedstawianej w przedświątecznych produkcjach. Głównie ze względu na ciężki charakter głowy rodziny - Mitcha - w tej roli Robin Williams. Boyd Mitchler cierpnie na myśli o rodzinnych Świętach - wszystko przez to, ze ojciec zepsuł mu je za młodu. Wymagający, nie dający się lubić Mitch uważał Świętego Mikołaja, Wielkanocnego Zająca i resztę Strażników Marzeń za bujdę. Wróżka Zębuszka zasłużyła sobie nawet na miano zboczeńca. Nie oszukujmy się - nie to chce słyszeć na Święta kilkulatek. Gdy więc Boyd sam zostaje ojcem, stara się spełniać wszystkie świąteczne życzenia syna. W wyniku losowych, nie do końca wiarygodnych, jak na komedie przystało, wydarzeń rodzicom zapomina się wziąć prezentów dla syna, przez co Boyd ląduje ze znienawidzonym ojcem w jednym samochodzie. Ich celem jest powrot do Chicago po prezenty i tym samym uratowanie Świąt.
Film redakcja ILWM uznała za typowego ''średniaka''. Mało powalająca fabuła, średnia gra aktorska, zarówno Joela McHale'a, jak i Lauren Graham (sytuacje naprawdę ratuje Robin), a większość tego, co przed chwilą widzieliśmy zapominamy gdzieś w okolicach napisów. Zaletą produkcji jest jednak odpychający, zjadliwy i okropny charakter Mitcha, przez co historia staje się choć odrobinę ciekawsza. Jeżeli ktoś z Was nie rozmawia z własnym ojcem, to z pewnością znajdzie tutaj odnośniki do własnego życia. Całość jednak nie zasługuje na więcej niż 6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz