niedziela, 15 lutego 2015

Teoria Wszystkiego / Theory of Everything



   Zagraniczni twórcy potrafią opowiadać o sukcesach. Kinowe biografie są dopracowane, wzniosłe i udowadniają  ze pomimo trudności można w życiu osiągnąć sukces. Polacy jeszcze się tego uczą, na razie rodzime filmy na temat Wielkich o sukcesie mówią dopiero w napisach końcowych (Bogowie - nie mogę tego przeboleć!!!).

   Stephen Hawking w swojej 40-letniej karierze zajmuje się przede wszystkim czarnymi dziurami oraz grawitacją kwantową. Jeszcze podczas studiów, w wieku 21 lat dowiedział się, że cierpi na stwardnienie zanikowe boczne (ALS) i, że w związku z tym zostały mu dwa lata życia. Człowiek niezłomnego charakteru, obronił doktorat, został profesorem, napisał książkę, pokazał środkowy palec lekarzom i udowodnił, że pomimo paraliżu w jego ciele funkcjonuje niezawodny organ, któremu nie da rady żadna choroba - mózg. Nieodłączną częścią jego sukcesu stała się jego była żona Jane, która po wieloletniej opiece, urodzeniu mu trójki dzieci i wsparciu dla Hawkinga ponownie wyszła za mąż. Historia zainspirowała Jamesa Marsha oraz Anthony'ego McCartena do pracy nad filmem, który został nominowany w tegorocznych Oscarach w czterech kategoriach (Najlepszy Film, Muzyka, Scenariusz Adaptowany, Aktorka Pierwszoplanowa i Aktor Pierwszoplanowy)

  Teoria Wszystkiego z początku usypia czujność widza. Zapowiadający się uroczą historią miłosną dramat, nie zwiastuje tak dobrego filmu. Film do końca huśta emocjami, raz jest świetnie, a raz stwierdzamy, że rozmieciony do dwóch godzin scenariusz to przesada. 

  Film zachowuje jednakże idealne proporcje, jeżeli chodzi o treść. Twórcy doskonale równoważą działalność naukową Hawkinga, tragedię jego choroby oraz życie osobiste. Złoty środek został odnaleziony w takim stopniu, że po seansie możemy powiedzieć o Hawkingu znacznie więcej niż to, ze był genialnym teoretykiem nauk ścisłych, czy też pomimo starań wraz z żoną zdecydowali się na rozwód. Film w żadne sposób nie ocenia również zachowania małżonki, nie współczuje choremu, dając widzom pełną wolność w ustosunkowaniu się do obu.

  Eddie Redmayne po Nędznikach musiał poradzić sobie z wymagającą rolą i myślę, że nie można mu niczego odmówić. Choć, jeżeli chodzi o aktora zbliżonego wiekiem, z podobnym zadaniem, to moim zdaniem aktorsko lepiej wypadł Dawid Ogrodnik w Chce się Żyć. Bardziej wyraziście, ale z drugiej strony ta postać była zupełnie inaczej prowadzona. Felicity Jones - z początku bałam się pewnej nijakości, ale pokazała charakter i obroniła się. Czy na Oscara? Nie jestem pewna.


  Podobają mi się takie filmy. Uwielbiam patrzeć na metamorfozę, jakiej musi podołać aktor, a wybory życiowe postaci zawsze wprawiają mnie w rozmyślania. Nad tym, jak sama zachowałabym się w podobnej sytuacji. Z natury jestem empatyczna, wiec często staram się także postawić na miejscu osoby, która dowiaduje się o takim wyroku, lub człowieka, który ma mu w tym towarzyszyć. Nie życzę nikomu uzyskania rzeczywistej odpowiedzi na te pytania.

  Angielska produkcja naprawdę godna polecenia. Inteligentny scenariusz, oparty na faktach, dobra gra aktorska oraz przesłanie ''ważna jest siła charakteru'' sprawiają, że Teoria Wszystkiego to mocny konkurent w wyścigu o upragnioną statuetkę. Twórcy rozpracowali teorię wszystkiego, co potrzebne do stworzenia dobrego filmu :)

2 komentarze:

  1. Na film wybieram się w środę, Twoja recenzja mnie dodatkowo zachęciła. Co do Oscarowych filmów to zobaczę dużą część na maratonie w piątek. Polecam świetny Grand Budapest Hotel:) Widziałam również Whiplash, moim zdaniem sam film i historia to żadna nowość, ale gra aktorska świetna. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech Polacy, Polacy. "Cudze chwalicie a swego nie znacie." Tak, pierwsze zdanie tego wpisu implikue gorzką prawdę: tj. że tylko "Zagraniczni twórcy potrafią opowiadać o sukcesach" swych rodaków. Polska też byłaby bardziej szanowana w świecie, gdyby nie ignorowała ani "zakopywała" sukcesów Polaków!
    Ilu ludzi w Polsce wie, że faktyczną i nadal jedyną istniejącą Teorię Wszystkiego opracował Polak, a NIE Anglik - tyle że początkowo (w pierwszych publikacjach, kiedy jeszcze NIE wiedział iż spełnia ona wymogi Teorii Wszystkiego) nazwał ją "Koncept Dipolarnej Grawitacji"? Po informacje patrz:
    https://www.google.pl/search?q=koncept+dipolarnej+grawitacji
    https://www.google.com/search?q=concept+of+dipolar+gravity
    Życzę powodzenia w poznawaniu prawdy,
    Jan Pajak

    OdpowiedzUsuń