piątek, 13 stycznia 2017

Ja, Olga Hepnarova



Historia młodej kobiety, tytułowej Olgi (Michalina Olszańska), mającej problemy zarówno z otoczeniem, jak i z samą sobą, która właśnie przez to świadomie doprowadziła do tragedii na ulicach Pragi, wjeżdżając w tłum ludzi czekających na przystanku. 

Film momentami na 7,5 a momentami na 4. Tak naprawdę jest to zlepek historii, które niby tworzą chronologiczną i spójną całość, ale pozostawiają też wrażenie wyrwanych z kontekstu. Ze scenariusza nie wynika wprost, z czym tak właściwie ta młoda dziewczyna miała problem. Dlaczego była zgorzkniała, nieufna i bojowniczo nastawiona do prawie całego społeczeństwa. Ciężko też wywnioskować, czy zawiniła tutaj jej choroba psychiczna, czy Hepnarova była w pełni świadoma swoich czynów. Jak, z resztą, utrzymywała.

Pierwszy raz jestem pod dużym wrażeniem Olszańskiej. To ona obroniła ten film. Zagrała dosłownie całą sobą - i wtedy, gdy miała grać "tylko" ciałem, jak i w licznych monologach oraz mniej licznych dialogach, wszystkich oczywiście po czesku. 

Mocna historia. Szkoda, że film nierówny, bo był potencjał na naprawdę świetne kino. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz