niedziela, 4 marca 2012

Harry Potter i Węgorzowe Moczary


Tytuł jest mylący, bynajmniej nie chodzi o recenzje kolejnego filmu o Harrym, ale o ''Kobietę w czerni'', w którym gra znany nam z filmów o młodym czarodzieju Daniel Redcliffe. Przed obejrzeniem filmu zastanawiałam się, czy uda mu się wyjść z roli jaką grał przez ponad 10 lat. Czy nie jest trochę tak, ze mimo, iż wystąpił w kilku innych produkcjach oraz sztuce Equus (na pewno pamiętacie ten kontrowersyjny plakat z nagim Redcliffem) to i tak do końca kariery, nie będzie on utożsamiany TYLKO z młodym Potterem? Po obejrzeniu Kobiety w czerni nadal nie umiem opowiedzieć na powyższe pytania ale wydaje mi się, że na odpowiedź jest jeszcze za wcześnie.

O co chodzi w tym filmie? Arthur Kipps, młody prawnik (postać grana przez Redcliffa) przyjeżdża do miasteczka Crythin Gifford.aby uporządkować sprawy spadkowe swojej nie dawno zmarłej klientki. Dom, którego sprzedażą ma się zająć Kipps znajduje się na Węgorzowych Moczarach (na prawdę przesympatyczna nazwa okolicy). Oczywiście, jak nie trudno się domyślić posiadłość skrywa tajemnicę. Poza sekretem mamy tam tez upiorne lalki oraz bardzo dziwne maskotki z instrumentami (patrząc na nie myślimy kto coś takiego kupuje swojemu dziecku), które mają wprowadzić nas w odpowiedni klimat.  Reżyser James Walkins stawia na klasykę horroru. I tak mamy na przykład scenę, gdzie Kippins wchodzi do pokoju a tam kompletna cisza, wszystko w bezruchu, oprócz bujającego się fotela na środku pokoju. Fotel oczywiście jest pusty, nikt nam nie siedzi. 



Nie zobaczymy w tym filmie litrów krwi, latających ludzkich narządów czy wylatujących gałek ocznych. I na całe szczęście. Nie ma tu nic z Piły, Frontieres czy Ludzkiej Stonogi (nadal się zastanawiam w którym psychiatryku lecza scenarzystę tego ''dzieła''). Jest to dobry, staroświecki horror. Dom, w którym przebywa nasz bohater nawiedzany jest przed tytułową kobietę w czerni, nie raz w oknie pojawi się jej twarz, nie raz zobaczymy ją za przestraszonym Kippsem a nie raz w podłodze coś po prostu zaskrzypi. Film zaskakuje w najmniej spodziewanych momentach. Dodajmy do tego, ze każde dziecko, które zobaczy upiora (i tu plus dla charakteryzatorów bo aż trudno patrzeć na tą maszkarę) umiera w tragicznym wypadku.  Produkcję polecam wszystkim, którzy dość mają Horrorów XXI wieku i krwawych masakr. Film w odpowiednim tempie buduje napięcie, scena finałowa jest z dreszczykiem, a zakończenie? Nie spodziewane i w dobrym goście.



Jedyną rzeczą jakiej mi brakowało to przerażenia głównego bohatera, jego krzyków i ucieczki, ale to jest chyba domena horrorów. Nikt normalny nie wejdzie w zaułek pełen niebezpiecznych trupów (Silent Hill), czy nie zostanie w domu, o którym wszyscy dookoła wiedzą, że jest nawiedzony. Ale bez tego, nie mielibyśmy horroru. 

Czytałam, ze film w pierwszy weekend (w kinach od 2 marca) obejrzała zaskakująco duża liczba widzów. Nie wiem czy poszli tam przez dobre recenzje, czy przez chęć obejrzenia Redcliffa w nowej roli. Mam jednak nadzieje, ze tak jak i ja, nie byli rozczarowani.

5 komentarzy:

  1. Film oglądałam, wciągający, czasami trzymający w napięciu jednak rozczarowałam się zakończeniem, czegoś brakowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem o co chodzi, na początku też wydawało mi się, ze końcówka jest nie dokończona, ale potem wszystko było jasne:) Dziękuję za tą lekko krytyczną opinię:)

      Usuń
  2. Muszę to wykrzyczeć: studio HAMMER! (tego mi zabrakło)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja po obejrzeniu trzech czwartych filmu zrezygnowałem z dalszego oglądania, być może dlatego, że według mnie nic się nie działo, w ogóle nie czułem tego napięcia jak przy innych filmach już "martwica mózgu" jest bardziej przejmująca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat! Przez osadzenie akcji w XIX wieku jest przede wszystkim bardzo klimatyczny, co nie zmienia faktu, że potrafi i trzymać w napięciu, i przestraszyć.
    Za to drugiej części, która w Polsce znana jest pod tytułem "Anioł śmierci", nie polecam. Nie jest to film zły, ale o wiele słabszy od części pierwszej i już nie robi takiego wrażenia...

    PS. Jestem szczerze zaskoczona, że znalazłam u Was recenzję horroru :)

    OdpowiedzUsuń