wtorek, 6 marca 2012

Rio de Anarchia


Miasto Boga – recenzja
Dramat, Brazylia, Francja, 2002



Nazwa tytułowego miasta zdaje się być absurdem. Miejsce, o którym mowa zdecydowanie nie przypomina raju. Film stanowi opowieść autentycznych wydarzeń, które miały miejsce na slumsach Rio de Janeiro. Motywem przewodnim jest wojna gangów związana z handlem narkotykami, prostytucją, przestępczością. Jeden z dwóch głównych bohaterów jest jednocześnie narratorem, który opowiada historię swoją i swojego kolegi. To samo miejsce i dwie zupełnie różne ambicje. Narrator, to chłopak o artystycznej duszy, który pragnie się wyrwać  z tego okrutnego miejsca i  profesjonalnie zająć się fotografią. Drugi  młody mężczyzna to przywódca gangu, postrach miasta i zdecydowanie czarny charakter.

Widz, który tak jak ja, o wojnie słyszał tylko z telewizji czy opowiadań, nie jest w stanie pojąć ogromu ludzkiego okrucieństwa i nienawiści. W Mieście Boga wszystkie chwyty są dozwolone. W filmie jasno i wyraźnie udowodniono, że są na świecie miejsca, które żądzą się swoimi niepisanymi prawami. Anarchia jest widoczna na każdym kroku. Panuje ten, kto ma lepszy refleks i szybciej chwyci za broń. Strasznie poruszył mnie fakt, że nawet dla małych chłopców priorytetem może być to, jak szybko uda im się współpracować z grupą przestępców. Im więcej osób zabiją , im więcej sprzedadzą narkotyków – tym lepiej i dumniej się czują. W swoich oczach są mężczyznami, pomimo tego, że mają kilka lub kilkanaście lat.




Choć Miasto Boga trwa długo, bo 130 minut, to akcja jest wartka i nie odczuwa się znużenia fabułą. Podobał mi się pomysł na początek filmu, do którego wracamy w końcowych scenach, wyjaśniających sytuację.  To prawda, że zabieg ten jest stosowany w wielu filmach, jednak w tym spodobał mi się on wyjątkowo. Być może dlatego, że główną rolę odgrywa w nim nie człowiek, a uciekający kurczak. Co ciekawsze, to wcale nie jest wątek humorystyczny!

Jeśli ktoś ma ochotę na lekkie, łatwe kino – nie polecam Miasta Boga. By zobaczyć ten film, lepiej przygotować się na mocne doznania i poruszające sceny. Wszystko przemawiało do mnie jeszcze bardziej, gdy miałam świadomość tego, że nie jest to historia wymyślona przez scenarzystę, a opowieść wzorowana na prawdziwych wydarzeniach. Daję 8/10.

                                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz