Miasto Boga – recenzja
Dramat, Brazylia, Francja, 2002
Nazwa tytułowego miasta zdaje się być absurdem.
Miejsce, o którym mowa zdecydowanie nie przypomina raju. Film stanowi opowieść
autentycznych wydarzeń, które miały miejsce na slumsach Rio de Janeiro. Motywem
przewodnim jest wojna gangów związana z handlem narkotykami, prostytucją,
przestępczością. Jeden z dwóch głównych bohaterów jest jednocześnie narratorem,
który opowiada historię swoją i swojego kolegi. To samo miejsce i dwie zupełnie
różne ambicje. Narrator, to chłopak o artystycznej duszy, który pragnie się
wyrwać z tego okrutnego miejsca i profesjonalnie zająć się fotografią.
Drugi młody mężczyzna to przywódca
gangu, postrach miasta i zdecydowanie czarny charakter.
Widz, który tak jak ja, o wojnie słyszał tylko z
telewizji czy opowiadań, nie jest w stanie pojąć ogromu ludzkiego okrucieństwa
i nienawiści. W Mieście Boga wszystkie chwyty są dozwolone. W filmie jasno i
wyraźnie udowodniono, że są na świecie miejsca, które żądzą się swoimi
niepisanymi prawami. Anarchia jest widoczna na każdym kroku. Panuje ten, kto ma
lepszy refleks i szybciej chwyci za broń. Strasznie poruszył mnie fakt, że
nawet dla małych chłopców priorytetem może być to, jak szybko uda im się współpracować
z grupą przestępców. Im więcej osób zabiją , im więcej sprzedadzą narkotyków –
tym lepiej i dumniej się czują. W swoich oczach są mężczyznami, pomimo tego, że
mają kilka lub kilkanaście lat.
Choć Miasto
Boga trwa długo, bo 130 minut, to akcja jest wartka i nie odczuwa się
znużenia fabułą. Podobał mi się pomysł na początek filmu, do którego wracamy w
końcowych scenach, wyjaśniających sytuację. To prawda, że zabieg ten jest stosowany w
wielu filmach, jednak w tym spodobał mi się on wyjątkowo. Być może dlatego, że
główną rolę odgrywa w nim nie człowiek, a uciekający kurczak. Co ciekawsze, to
wcale nie jest wątek humorystyczny!
Jeśli ktoś ma ochotę na lekkie, łatwe kino – nie
polecam Miasta Boga. By zobaczyć ten film, lepiej przygotować się na mocne
doznania i poruszające sceny. Wszystko przemawiało do mnie jeszcze bardziej,
gdy miałam świadomość tego, że nie jest to historia wymyślona przez
scenarzystę, a opowieść wzorowana na prawdziwych wydarzeniach. Daję 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz