Recenzja
tego filmu powinna pojawić się jeszcze przed 24 lutego br., czyli przed
Oscarami. Niestety zabrakło mi czasu i przede wszystkim chęci, żeby opisać
swoje wrażenia na temat Miłości Haneke’go.
Dlatego teraz krótko przypomnę: obraz oczywiście zgarnął statuetkę za najlepszy
film nieanglojęzyczny, ale najlepszym filmem (w ogóle) już na szczęście nie został– i muszę przyznać, że podsumowałam to głośnym: ufffff.
Miłość można przedstawić w jednym zdaniu. Pokazuje
historię starszego małżeństwa: Georgesa (Jean -Louis Trintignant) i Anny (Emmanuelle
Riva), których szczęśliwe życie zakłóciła choroba kobiety. Jednak scenarzyści
zadbali o to, żeby wokół tego jednego zdania stworzyć film trwający przeszło
dwie godziny. I zdecydowanie nie uważam tego za zaletę.
Pamiętam, że
na Amour czekałam dość niecierpliwie,
bo wcześniej czytałam sporo pozytywnych recenzji na ten temat. Tym bardziej
czułam się zawiedziona i rozczarowana, kiedy już go obejrzałam. Nie wiem, czy
to wynika z braku mojej „wrażliwości artystycznej”, czy nie zrozumiałam jakiś
ukrytych symboli, czy może po prostu byłam zbyt zmęczona i nie skupiłam się
wystarczająco na fabule. To ostatnie jest nawet całkiem prawdopodobne, bo Miłość oglądałam na Nocy Kina i był to
ostatni emitowany film, więc pewnie ok. 3.00-4.00 nad ranem. Jednak z drugiej strony ciekawie pokazana historia pewnie by mnie nie zachęciła do kilku krótkich drzemek ;) W każdym razie – moje
oczekiwania przed seansem były ogromne, a rozczarowanie po - jeszcze większe.
Znów nie
rozumiem dlaczego kolejna interesująca historia została pokazana w tak nieciekawy
sposób. Najgorsze były długie, wręcz wlokące się sceny, które zamiast zachwycać,
strasznie nużyły. Apogeum mojego zniecierpliwienia nastąpiło w momencie, kiedy
Georges zaczął nie wiadomo po co polować na gołębia. Kiedyś już o tym wspominałam
na blogu, ponieważ na cześć tego właśnie ptaka nazywam nudne fragmenty filmów „scenami
typu gołąb”. Jako dowód, dołączam ten właśnie wycinek Miłości, żeby ci, którzy jeszcze nie oglądali filmu mogli poczuć
klimat.
Scena typu gołąb - dosłownie i w całej okazałości |
Link do sceny poniżej:
A teraz pomnóżcie
sobie ten fragment razy 15 podobnych i otrzymacie prawie cały obraz filmu Haneke’go.
Do mnie nie trafił.
Mimo
wszystko nie mogę pominąć tych rzeczy, które mi się spodobały. Przede wszystkim doceniam grę starszych aktorów: Jeana -Louisa Trintignanta, a zwłaszcza Emmanuelle
Rivy. Chociaż nie zamieniła ona nominacji dla najlepszej aktorki
pierwszoplanowej na statuetkę, to jestem pewna, że nie było łatwo odegrać niedołężnej,
schorowanej osoby, uzależnionej od pomocy innych ludzi. Jako ciekawostkę dodam,
że Riva jest najstarszą w historii Oscarów kobietą nominowaną do tej nagrody.
Emmanuelle Riva |
Jeana -Louisa Trintignanta |
Poza tym niegasnąca
(pomimo upływu naprawdę wielu lat) miłość starszych ludzi jest w dobie kolorowych i głośnych Hollywoodzkich produkcji o młodych i bogatych ludziach, pocieszającym i krzepiącym
tematem. I mogłaby stanowić interesujący pomysł na film. Poprawka: interesujący
pomysł na interesujący film.
Właśnie dlatego Miłość
oceniłam: 5,5/10, czyli jest to typowo nudne kino, które mnie strasznie rozczarowało.
Jedno z moich największych filmowych rozczarowań ostatnich kilku miesięcy. Przebić Miłość może tylko Hobbit :]
OdpowiedzUsuńGratuluję "setki", brawo - oby tak dalej !
Cieszę się, że nie jestem jedyna, która nie została fanką tego filmu:) A za "Hobbita" jeszcze się nie zabrałam;)
UsuńDziękujemy i od dziś zaczynamy pracować nad kolejną setką wpisów!
wreszcie się doczekałam :) gdzie Ty znalazłaś najlepszą scenę filmu!? też ją szukałam ale niestety mi się nie udało. poza tym gołąb ( zazwyczaj biały) kojarzony jest z miłością ( http://nasz-slub.florensia.pl/symbol-milosci-golab.html ) albo symbolizują ukochaną kobietę. myślę że byłyśmy po prostu zbyt zmęczone żeby dogłębnie zrozumieć ten film, senność wzięła nad nami górę. ale fakt film mogło by streścić do 15 minut i myślę że to i tak by było sporo :)
OdpowiedzUsuńgoogle translator + youtube i wszystko da się znaleźć :)
UsuńGołąb z "Miłości" jest już ewidentnie siwo-szary, więc całkiem prawdopodobne, że symbolizuje główną kobiecą postać.;)
A tak serio, to chciałam nawet jeszcze raz obejrzeć ten film i się przekonać, czy to zmęczenie, czy naprawdę jest taki nie w moim typie, ale niestety po 15 minutach mi się odechciało... A szkoda, bo mądry film z głębią, wcale nie musi być nudny (np. "Wszystko za życie", czy "Życie Pi",o których niedawno pisałyśmy). :)