wtorek, 5 listopada 2013

Stażyści / Internship

   Kto z nas nie marzy o idealnej pracy? Wyluzowanym szefie, świetnej atmosferze, darmowym jedzeniu, zjeżdżalniach na korytarzu, fotelach, w których można się zdrzemnąć podczas przerwy? Podczas, gdy większość z nas wciąż poluje na dream job, Nick i Billy chwycili byka za rogi i zaczęli staż dla wujka Google. Przynajmniej na potrzeby filmu ''Stażyści''.


   Bohaterowie, którzy przez większość życia byli handlowcami muszą zacząć wszystko od początku. Ich firma splajtowała, a do nich dotarło, że w dzisiejszym świecie należy być na bieżąco z nowinkami technicznymi. Internetowe dinozaury, dla których - podobnie jak dla wielu naszych rodziców - szczytem technologii jest wysłanie e-maila, postanowiły zacząć pracę w Google'u. W firmie, gdzie znajomość internetu to warunek konieczny, a jej założyciele mogliby być synami Nicka i Bily'ego. Ale jak to w amerykańskich filmach bywa: ''nie ma rzeczy niemożliwych", ''rozpocznij swoje życie od dziś'', ''jesteś tym, czym jesz''.. (sorry, zapędziłam się) itd. Koniec końców jakoś udaje im się przejść proces rekrutacyjny i lądują na stażu marzeń. Problem w tym, że w Google'u zadaniem stażystów nie jest parzenie kawy (wydaje się, że ona parzy się sama i w dodatku jest darmowa), ale faktyczne wykazanie się, by zdobyć etat. Stażystów są setki, a miejsca ograniczone. Konkurencja jest młoda, wykuta i zaprzyjaźniona z fejsem. Poza wiedzą z programowania stażyści muszą mieć w sobie tzw. ''Googlines'', czyli coś trudnego do zmierzenia.



   Jak się zapewne domyślacie, całość filmu jest dość banalna i przewidywalna, ale i tak warto go zobaczyć, bo z tego co wiem, to oddaje on realia Googla, czyli ziemi obiecanej dla informatyków. Staż tutaj wygląda jak całodniowe przebywanie w parku rozrywki. 

   Vince Vaughn i Owen Wilson, którzy grali już razem w Polowaniu na druhny są przykładem na to, że nawet liczne niedociągnięcia scenariuszowe można nadrobić chemią na planie. Widać, ze panowie lubią razem pracować i film na tym zyskuje. 

   Denerwujący jest natomiast pewien banał tego filmu, czyli pseudo-inteligenckie wstawki Billego, któremu wydaje się, że mówi coś pouczającego, niezwykle mądrego, gdy natomiast wypowiadane przez niego zdania nie układają się w logiczną całość.

   Ciekawe jest tutaj pokazanie czarnego charakteru, który jest uosobieniem Facebookowego pokolenia, czyli osobą młodą, dążącą do celu, sarkastyczną, która z litością patrzy na internetowe poczynania swoich rodziców. W produkcji pokazano walkę pokoleń, żeby zobaczyć, które z nich wygra, musicie zobejrzeć Stażystów.

   Film jest oczywiście dwugodzinną reklamą najpopularniejszej wyszukiwarki. Promocja nie jest na szczęście nachalna, a komedia całkiem przyzwoita. Oceniam na 6.5 na 10.

A oto mobilizacja dla bezrobotnych, przedstawiam Wam Google. Z innej strony, niż ta na monitorze:


Jedzenie w firmie jest darmowe dla pracowników.

Tutaj można się przespać i wypocząć w przerwie.



2 komentarze:

  1. Myślę, że się skuszę na ten film (lubię Vaughna). Temat mi jak najbardziej odpowiada, myślę, że znajdę w nim coś dla siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też go lubię, choć często spotykam się z negatywnymi opiniami o nim. Jeżeli temat odpowiada, to wierze, ze Ci się spodoba ten film:)

    OdpowiedzUsuń